-Przejść się? - Mruknąłem pod nosem spoglądając na dziewczynę. Trochę długo jej nie widziałem...nie żeby moje uczucia przez ten czas się jakoś specjalnie zmieniły. (hihi a może?) - Kiepska byłaś i nadal jesteś w ściemnianiu.- stwierdziłem podchodząc nieco bliżej. Blondynka odwróciła się na pięcie zarzucając łapki na moją szyję. Ojoj... To jej okazywanie miłości.
-A może ja po prostu chciałam żebyś za mną poszedł. Jakoś nie przepadam za widokiem tego Siwego towarzysza...
-Tymbardziej, że gdyby nie fakt, iż jesteśmy w jednej drużynie...to pewnie jedno z waś wylądowało by na ostrym dyżurze. - Zakpiłem. Niby Cinia jest najsilniejszą naturalną Arcaną... Mimo wszystko nie zmienia to faktu, że jest kobietą, w dodatku dużo niższą i słabszą od niego.
-Czy ty we mnie wątpisz? - Odwróciła ode mnie główkę w geście takiego: 'jak możesz?!'
-Z nim jest tak jak ze mną. Kiedy chodzi o osobę, którą kocha... To jest zdolny do wszystkiego. - Jakimś cudem uwolniłem się z jej uścisku wymijając ją, a następnie stając na przeciwko ogromnej fontanny.
-Hy hy hy....Riuuuuuki.... Lubisz wodę?
Jakimś sposobem znalazła się przy mnie i opierając łapki na moich plecach próbowała mnie wrzucić. Zabije tą wsze. Heh.. Czy ona serio myśli że takie małe coś jest w stanie mnie przewrócić?
-Chyba żartujesz...-prychnąłem ponownie ukazując jak bardzo sobie kpię z jej czynów. Złapałem za tą jej wątłą łapkę i przytrzymałem akurat w momencie, w którym chciała mnie popchnąć. Nim się postrzegła: wisiała już nad przeźroczystą taflą wody.- Ogarnij się...- westchnąłem cicho zabierając ją stamtąd i stawiając w normalnej pozycji. Dopiero kiedy usłyszałem jakieś krzyki z powrotem chwyciłem dziewczynę i pociągnąłem w stronę jakiejś kryjówki.
-Yuki.. Co ty...-kiedy chciała się odezwać od razu zakryłem jej usta.
-Cicho. Jak myślisz ile zajmie Vanilli dorwanie ciebie?
-....Ona ją sprzątnie jednym ciosem... Nawet nie będziecie wiedzieli kiedy...- usłyszałem za sobą męski głos. Dobrze mi znany głos, od którego na samą myśl robiło mi się niedobrze. Odsłoniłem usta swojej sympatii, która natychmiast odwróciła się w stronę Siwka. Tego jej uśmiechu to nawet ja się wystraszyłem.
-Jest rozkojarzona bo ty nie jesteś przy niej. - Wyciągnęła dłoń i wskazała palcem na chłopaka- Gdyby nie to że tym tam stałeś... Uniknęła by mojego ataku. - wszystko co mówiła blondynka miało sens. Gdybyśmy byli w osobnych drużynach to pewnie też nie widziałbym co sie dzieję.... Pfff chociaż co tam. Cinia jest niezniszczalna.- Po za tym Heaven... Vanilla jest ranna, a to ograniczenia jej ruchy. Ty jej nie możesz pomóc, a jeszcze jak będzie ciebie widziała... Nie sądzę by była w stanie...
-Zamknij się. - Bardzo skutecznie ją ucieszył chociaż z tego co widziałem to nie za bardzo się przejęła. W ogóle szok, że jeszcze się nie wkurwił. Zaczynam dostrzegać zmiany w tym człowieku. (menszczyzna). Podszedł bliżej, ale gdy już stał niemal że o krok od blondynki.... stanąłem między nimi zerkając na niego kontem czerwonego oka. Ten wzrok mówił coś mniej więcej "Zabije cie jeśli ją dotkniesz". Nie wie czy się wystraszył (raczej nie) czy tez nie chciał mieć kłopotów ale zrezygnował z tego co chciał wcześniej zrobić. Chociaż wydaje mi się, że nie uderzyłby jej. Heaven chyba też ma trochę zdrowego rozsądku.
- Mam nadzieje, że nie będziesz się wtrenżalał między mnie a Vanille. Jeszcze na tym twoja aksamitna skóra ucierpi... - ponownie z wielkim rozbawieniem w oczach spojrzała na Carter'a jednocześnie pokazując mu język. Jak małe dziecko no, ale co tam. Nie wiem czy nie jest trochę zbyt pewna siebie, ale jak chce to niech się pcha w ogień. Heaven jakby strzelił focha i za momencik się ulotnił, za to nasza droga pani kapitan dołączyła do mnie i spojrzała tak jakby pytała "a im co?". To było... co najmniej.. dziwne? Wzruszając ramionami oparłem się o ścianę budynku wypatrywałem oddalającej się Cinii...
(Zmiana planów xD Kaeru?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz