Dosyć niemrawo spojrzałam na tą osobę. Dziecko i to tutaj? Trochę to..
dziwne, chociaż po nich można się wszystkiego spodziewać. Przede mną
stał jakiś mały chłopczyk, który przed chwilą wołał w niebogłosy o
pomoc.
- Ja jestem Rozalia, ale możesz mi mówić Rosie - powiedziałam cicho, a raczej szeptem
Westchnęłam cicho schylając się do niego i spoglądając gdzieś w bok.
- Twoich rodziców.. nie ma - odparłam niczym zahipnotyzowana, a on spojrzał na mnie z lekkim lękiem
- Ale.. - odezwał się, ale mu przerwałam
- Jesteśmy teraz w pewnym specjalnym miejscu. Nikt nie pamięta kim był i
gdzie mieszkał. Takie nasze życie - dopowiedziałam i lekko się
uśmiechnęłam w jego stronę
Schylił głowę ze smutkiem. Chyba musiał sobie wszystko poukładać. Staliśmy tak w ciszy, gdy nagle usłyszałam kroki na korytarzu.
- Co się stało, że tak wołałeś? - zapytałam z ciekawością
- Jakaś pani stała naprzeciw mnie i trzymała nóż - stwierdził z przerażeniem w oczach
Spojrzałam na niego z niezłym zdziwieniem na twarzy. A może mu się to po
prostu przyśniło? Tak, zapewne tak. Chłopiec kołysał się z lewo na
prawo dosyć nerwowo. Zaproponowałam mu, że wszystko po kolei wyjaśnię,
ale to może przy herbacie. Aki przytaknął małą główką i sam udał się do
salonu, kiedy ja parzyłam napój. Po chwili wróciłam do niego z czymś dla
mnie i delikatną melisą na uspokojenie na niego. Lekko się krzywił,
gdy podałam mu kubek, ale mimo to wziął jednego łyka. Na spokojnie
wszystko mu wyjaśniłam, ale musze przyznać, że zaraz po tak gwałtownej
pobudce było to niezmiernie ciężkie. Aki co jakiś czas potakiwał i gdy
już mu o wszystkich opowiedziałam oboje zaczęliśmy ziewać. Chłopiec
powiedział mi który pokój jest jego, gdy się troszkę ocknęłam i szybko
przebrałam wyszliśmy na korytarz. Mieszkał dosyć niedaleko lecz
musieliśmy przejść kilka pięter. Kiedy byliśmy już niemalże u celu
poślizgnął się na schodach staczając się na dół. Od razu do niego
podbiegłam, ale na szczęście nic poważnego chyba mu się nie stało.
- Aki? Wszystko dobrze?... - zapytałam, a on nagle otwarł oczy
Ale to już nie był ten sam wzrok. Był taki bardziej… psychiczny. Lekko
się wzdrygnęłam, ale nie odeszłam. Usiadł naprzeciwko mnie i przyjrzał
mi się dokładnie. To wszystko stawało się coraz bardziej dziwaczne…
(Aki? Mały psychopato? :3 )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz