Przez chwilę zastanawiałam się co mu odpowiedzieć. To co
opowiadał mu Ojciec bardzo odbiegało od rzeczywistości. Skoro on nie wiedział
co dzieje się za tą szklaną kopułą to musiał już tutaj być naprawdę długo. Spojrzałam w górę na niebo. I co ja mu mam teraz
odpowiedzieć? Opowiadać mogłabym długo, jednak nie wie czy jest sens. To nie
było takie interesujące jak mogłoby się wydawać dla zwyczajnej Arcany.
-Kiedyś cie tam zabiorę. Jak już opanujesz swoje moce.
Zobaczysz na własne oczy, że to co opowiadał ci ojciec daleko odbiega od
prawdy. Fakt, jest tam o wiele więcej ciekawszych rzeczy niż na terenie
ośrodka, ale również one mają w sobie wady tak jak wszystko… - coś tam sobie
mruczałam pod nosem cały czas mając przy tym głowę uniesioną do góry. Dopiero,
gdy po dłuższej chwili nie otrzymałam odpowiedzi od chłopaka odwróciłam główkę
w jego stronę. Patrzył na mnie. Tym swoim spokojnym i opanowanym spojrzeniem.
Rzadko kiedy zdarzało mi się go takiego widzieć. Bardzo często się denerwował.
Może po prostu mówię zbyt dyplomatycznie. – Jest późno… powinniśmy wracać..
-I kto to mówi… jakoś po ostatniej popijawie nie mówiłaś, że
mamy iść do siebie.
-Lepiej nie odzywaj się na ten temat.. – fuknęłam i zaraz
teatralnie zarzucając sukienką ruszyłam w stronę apartamentu Heaven’a. No
przecież musze mu pomóc sprzątać. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do
siebie mniej więcej tez z tego względu, że cały czas szłam spory kawałek przed
nim.
[…]
Oczywiście weszłam pierwsza do tej graciarni i mało co nie
wywróciłam się [wchodząc już do kuchni] przez rozbite jajka na podłodze. Boże
Heaven na serio jest kiepskim kucharzem. Złapałam się z głowę i westchnęłam
głośno, dokładnie tak samo jak wcześniej.
-Nie musisz mi pomagać.. sam sobie poradzę. – mruknął,
jednak ja tym razem nic nie odpowiedziałam. W końcu chłopak chyba nie wytrzymał
tej ciszy z mojej strony. Podszedł bardzo powoli i objął mnie w pasie. Położył
swoje czoło na moim ramieniu i przylgnął klatką piersiową do moich pleców.
-Jesteś na mnie zła ? Przepraszam, ja…
-Heaven…- westchnęłam cicho wręcz już ze zrezygnowaniem w
głosie. – Nie przepraszaj mnie za wszystko. Połowa z tych rzeczy to błahostki.
Zachowaj swoją odwagę i męstwo kiedy naprawdę się coś stanie, byś mógł mi się
wtedy do tego przyznać. Chciałabym od ciebie usłyszeć najgorszą prawdę niż
kłamstwo. Teraz nie jest to konieczne. – odwróciłam się w połowie swojego
monologu przodem do chłopaka i oparłam łapki o jego tors. – Czy ty coś kiedyś
straciłeś, że tak się o mnie boisz.
-Pfff… nie. Boje się, że CIEBIE stracę, czy to dziwne ? –
mruknął. Heh no i znowu się zdenerwował. Wzruszyłam tylko ramionami i odsunęłam
się. Oboje przystąpiliśmy zaraz potem do sprzątania tego bajzlu. Zajęło nam to
chyba z dwie godziny ? Jak nie lepiej. Środek nocy a my sobie sprzątamy.
Skończyliśmy to była chyba jakoś godzina trzecia w nocy ? W końcu mogłam chwile
odpocząć i on tak samo. Złapałam siwego chłopaczka za rączkę i zaciągnęłam go
na kanapę. Popchnęłam go tak by usiadł i już za moment usiadłam na jego
kolanach przylegając głową i brzuchem do jego torsu.
-Vani…- chciał chyba powiedzieć moje imię zanim jednak to
zrobił szybko podniosłam głowę i pocałowałam go czule. Wcale nie protestował.
Wręcz przeciwnie. Podniósł tą swoją silną dłoń i dotknął mojego policzka. Tak
delikatnie, z wyczuciem. – Chcesz żebym została z tobą, czy mam iść do siebie ?
– przekrzywiłam główkę nadal będąc blisko. Zanim doczekałam się odpowiedzi
Heaven zdążył kilka razy cmoknąć i jednocześnie przygryźć moje wargi. To było
nawet podniecające jak tak robił. W sumie wszystko co robił…. Dotykał,
przytulał mnie… wszystko takie było. – Powiedz mi najpierw … - na chwilę
zatrzymałam jego usta dotykając palcem wskazującym jego warg.
(Heaven ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz