Mój
dzień zaczął się dość nieprzyjemnie. Obudził mnie wielki ból
głowy i powiedzmy sobie szczerze... przez to byłem wściekły jak
osa. Wstałem niechętnie z ciepłego łóżka i postanowiłem się
przewietrzyć. Liczyłem na to, że złe samopoczucie jakoś
przejdzie. Nie lubiłem być nie w formie. Ubrałem się ciepło i
opuściłem mieszkanie kierując się na zewnątrz. Już z okien na
korytarzu widziałem pełno ludzi, ale nie przeszkadzało mi to.
Włożyłem słuchawki do uszu i puściłem pierwszą lepszą
piosenkę z mojej MP3. Opuściłem budynek Rimear. Spokojnie
spacerowałem sobie ścieżkami w parku, ale niestety... spacer nie
pomagał. Stwierdziłem, że przejdę się w bardziej ustronne
miejsce. Zboczyłem ze ścieżki i wszedłem do lasu. Śnieg skrzypiał dość wyraźnie pod moimi stopami co dawało przyjemne uczucie.
Byłem sam na sam ze sobą i własnymi myślami. Po paru krokach
poczułem dziwne uczucie w klatce piersiowej... jakieś pulsowanie.
Skrzywiłem się i uważnie rozejrzałem dookoła. Nie zauważyłem
nic prócz spadającego śniegu. Wywołałem widzenie dusz i właśnie
wtedy przekonałem się, że naprawdę nie byłem w lesie sam.
Zobaczyłem bardzo słabo pulsującą duszę gdzieś obok drzewa.
Podszedłem tam szybko i nie zobaczyłem nic prócz śnieżnej
zaspy. Zdmuchnąłem trochę śniegu i zobaczyłem czarną czuprynę.
Tak jak myślałem... ktoś był w zaspie. Szybko odkopałem ową
osobę i okazała się nią dziwna dziewczyna z cierniowym wieńcem
na głowie. Jej drobne ciało było całe sine od zimna. Nie dziwiłem
się temu stanowi rzeczy. Ubrana była tylko w cienką sukienkę. Nie
namyślając się długo wziąłem na ręce jej wątłe ciało i
szybko wróciłem do budynku. Starałem się na nikogo nie wpadać,
aby nie było zbędnych pytań i komentarzy. Otworzyłem mieszkanie i
niezwłocznie zaniosłem nieprzytomną dziewczynę do swojej
sypialni. Położyłem ją na łóżku i przykryłem pierzyną, którą
trzymałem na wypadek, gdyby naukowcy zechcieli sprawdzić naszą
odporność na zimno. Pobiegłem do łazienki po ciepłą wodę i
kilka ręczników. Jej palce mogły być narażone na odmarznięcie i
ciepło kołdry nic by tu nie dało. Kiedy wróciłem do
pomieszczenia owinąłem jej stopy i dłonie w wilgotne, ciepłe
ręczniki. Przez pewien czas siedziałem tam, by wymieniać ręczniki
do czasu aż jej stopy i ręce odzyskają prawidłową temperaturę.
Po godzinie stróżowania stwierdziłem, że już wszystko jest w
porządku i można pozostawić dziewczynę w spokoju. Posprzątałem
i wyniosłem się z pokoju. Zastanawiałem się co tej młodej
strzeliło do głowy, aby na taki mróz wychodzić w takim stroju.
Przecież gdyby jej ktoś nie znalazł mogłaby nawet umrzeć. Te
dzisiejsze dzieciaki.
~~~
W
czasie kiedy dziewczyna odzyskiwała siły w mojej sypialni, ja
postanowiłem się czymś zająć. Puściłem w telewizji National
Geographic i wyjąłem spod stołu krzyżówkę. Od czasu do czasu
spoglądałem na ekran odrywając oczy od drobnych literek, których
nie lubiły moje oczy. Wielkimi krokami zbliżała się wizyta u
okulisty, ale to na pewno nie dzisiaj. Głowa dalej mi nie przeszła,
ale udało mi się przywyknąć do tego bólu. Rodzynki umilały mi
czas spędzony przed telewizorem, więc dało się żyć. Nagle
usłyszałem szybkie kroki dochodzące z sypialni. " Czyżby mój
gość się obudził? " - zapytałem się w myślach. Wstałem
od stolika i ruszyłem w stronę pokoju, w którym pozostawiłem
dziewczynę. Już miałem sięgnąć do klamki i otworzyć drzwi, gdy
nagle moja osoba została zaatakowana przez domniemanego gościa. Jej
ciężar, a raczej atak z zaskoczenia sprawiły, że upadłem razem z
nią na ziemię. Nieco psychiczny uśmieszek na twarzy dziewczyny
bardzo mnie zdziwił a zarazem zainteresował. Czarno-włosa
ulokowała się wygodnie na moim brzuchu i zaczęła mi się uważnie
przyglądać. Po chwili zaśmiała się przekrzywiając głowę w
lewo:
-Jak
ty dziwne wyglądasz... prawie jak ten Franken Stein z horrorów
tylko, że jesteś... hmm... ładniejszy i prawdziwszy. - dźgnęła
mnie na potwierdzenie swoich słów.
-Miło
mi to słyszeć. Widzę, że już ci lepiej. - stwierdziłem na razie
nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów.
-A
było ze mną gorzej? - spytała jakby próbowała sobie coś
przypomnieć.
-No...
poza tym, że o mało nie zginęłaś to nic złego ci nie było. -
odpowiedziałem ironicznie, podnosząc się nieco. Dziewczyna jeszcze
przez chwilę myślała po czym spojrzała w stronę pokoju, w którym
przed chwilą siedziałem. Zerwała się na równe nogi i pobiegła w
stronę owego pokoju. Niezwłocznie udałem się za nią i zastałem
ją siedzącą na kanapie zaraz przed telewizorem. Spojrzałem na
ekran i okazało się, że tak przyciągnął ją program "
Drapieżniki Świata ". Akurat był moment pożerania jakiejś
sporej ryby przez rekina. W wodzie pojawiła się krew ofiary na co
dziewczyna zaraz się rozpromieniła. Aha... czyli lubi widok krwi.
Te wspaniałe czasy kiedy robiło się sekcje na lekcjach dla młodych
naukowców... wspaniałe. Ile bym dał, żeby na chwilę cofnąć się
do tych czasów, ale teraz było teraz i musiałem się z tym
pogodzić. Na razie miałem w domu gościa rozsiadającego się na
kanapie i z uwagą oglądającego program o " morderstwach "
w świecie zwierząt.
(
Yuriko? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz