Widać to ja miałem tu najmniej do powiedzenia. Jakoś za bardzo nie
widziałem sensu, bym miał wydobyć z siebie, chociażby jedno słowo.
Jednak jakbym miał spojrzeć na to z innej strony, to przyznam, że w
naszej drużynie znalazły się bardzo silne Arcany. Mogę powiedzieć, że
nawet najsilniejsze w Rimear... Heh, w końcu nie wysłaliby do tego
zadania debili, nie? Zapoznałem się z informacjami o Omicronach o wiele
wcześniej niż reszta mojego towarzystwa, choć zakładam, że Stein miał do
nich dostęp już od samego początku planowania ich stworzenia. Jest to
bardzo prawdopodobne. Nie powiem, że owy nabytek tego centrum mnie
czymkolwiek zaskakuje, bo jak dotąd nikt nie zdołał wprawić mą osobę w
takowe emocje. Dzięki Erwinowi mogę liczyć jeszcze na jakieś
zaangażowanie ze strony wojska na całym świecie. Jestem ich, jak dotąd,
najbardziej obiecującym eksperymentem, który przeżył wszystkie testy
doskonalenia ciała Naturalnej Arcany. Niestety, taka zabawa genami ma w
sobie także minusy, jakim są moje wybuchy, doprowadzające do tego, że
nie kontroluje swojego umysłu. Działam pod wpływem instynktu, który mówi
mi, że mam po prostu zabijać. To jest jedyna rzecz, na jaką nie mam
wpływu... Nawet zdołałem opanować swoją przemianę. Erwin oraz całe
„Skrzydła Wolności” liczą na to, że będą mogli zobaczyć ją podczas walki
z jednym z Omikronów, czy też w końcu moim pierwszej Bitwie Grupowej.
Zobaczymy, jakiego potwora ze mnie zdołaliście zrobić, Erwin. Dziękuję
Ci...
- Wiesz co, staruszku? Nie wiedziałem, że to powiem, ale muszę przyznać
Ci rację. - Na jego ustach pojawił się podstępny uśmiech. - Możesz
liczyć na moją współpracę.
- Dobrze gadane, Stein. - uśmiechnął się delikatnie. - Ciągle mnie zaskakujesz.
- Podpisuję się pod tym. - odezwała się Takao. - Z resztą nic mi innego i
tak nie pozostało, a tak rozsądna i dobrze dobrana drużyna nie trafia
się za często.
- Zabawne, o tym samym pomyślałem przed chwilą. - zaśmiał się Stein. - A
Ty co o tym myślisz Levi? Nie muszę się nawet domyślać, że to od Ciebie
bije ta intensywna aura niechęci.
- Masz rację. Nie mam żadnego interesu w tym zadaniu, a przynajmniej nie
miałem do momentu, gdy mnie nie przydzielono do tej drużyny. -
powiedziałem spokojnie, opierając się o ścianę.
- Teraz nie masz wyboru. - usłyszałem głos Rene.
- To czy zginę teraz, jutro, czy za tydzień nie ma zbyt większego dla
mnie znaczenia. I tak bym nic na tym nie stracił. - spojrzałem na niego
kątem znudzony, jak zwykle. - Ale trzeba być naprawdę skończonym
głupkiem, by nie wypełnić swoich celów do końca. - odepchnąłem się od
ściany. - Idziemy spotkać się z innymi drużynami i wszystko ustalić.
- O, mamy największego nudziarza w Rimear u siebie. - zaśmiał się Rick.
Posłałem mu puste spojrzenie.
- Może kiedyś zrozumiesz, dlaczego taki jestem. - jednym gestem ręki wskazałem w stronę drzwi. - Idziemy.
- Ech, nie chcę nić mówić, ale to ja jestem kapitanem... - zaczął Rene, widocznie zapomniał, że nie wie nawet jak mam na imię.
- Levi i wiem to, jednak poprzez ciągłe stanie w jednym miejscu nic nie
zdziałamy. - wyszedłem pierwszy i poczekałem na resztę. - Jakieś
pomysły, kapitanie? - spytałem, gdy Rene poszedł na przodzie. - Myślałem
nad tym, byśmy zajęli się Bonnym. Jest najbardziej nieobliczalny ze
wszystkich X'ów, a biorąc pod uwagę to, że nasz Team jest najbardziej
spokojny i opanowany, dalibyśmy sobie spokojne radę z ujarzmieniem go.
Plus każdy z was posiada w sobie dobre umiejętności i jest nas pięciu.
- Też o tym myślałem, ale bierz pod uwagę to, że są jest u nas dwie Naturalne Arcany w zastępstwie za Sigmę. - wtrącił Rick.
- Dzięki temu mam podwojoną przewagę pod postacią umiejętności, jakimi
dysponujemy, to stawia nas na dobrym świetle. - powiedziałem spokojnie.
- Levi ma poniekąd rację. - Rene spojrzał na mnie, a zaraz na Ricka, po
czym znów przed siebie. - Wszystko ugadamy z innymi Team'i.
Po jakimś czasie znaleźliśmy pozostałe drużyny. W końcu zaczęło się uzgadnianie.
(Team 1, Team 2, Team 3?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz