-Wałęsasz się po korytarzach o tej porze? - spytałem - Nie sądzisz, że to mogło się źle dla ciebie skończyć?
Chłopak jakoś nie za bardzo przejął się tym wywodem. Zamiast tego machnął na mnie ręką.
-Ja
bym raczej a twoim miejscu uważał, niezbyt gościnni są niektórzy...
szczególnie Sigmy jak im podpadniesz - powiedział beztrosko cały czas
nie wyrażając mimiką żadnych emocji.
-A co jak ci powiem, że właśnie podpadłeś Sigmie? - zapytałem wyjmując dwie karty sztucznej Arcany.
-O ja pieprzę... znaczy kręcę! - powiedział - żadna Sigma nie chciała mi dotąd pokazać jak wygląda ich karta.
-A co, różnią się od waszych? - spytałem.
-W
sumie to nie - natychmiast się wyprostował i skrzyżował ręce. Dziwnie
się czułem... wiedziałem, że chłopak czuje do mnie jakiś minimalny
respekt, ale... był zdecydowanie za wysoki. czułem, że gdybym
podskoczył, to obiłbym mu podbródek.
-Leć do pokoju zanim
spotkasz Vanille... bo wtedy to będziesz miał szczotkowanie kafelek
własnymi łoniakami - mrugnąłem do niego. Zachichotał i pomachał mi.
Wyjąłem kartę magnetyczną i przyłożyłem do czytnika po czym drzwi mojego
pokoju stanęły otworem. Moja przestrzeń była o wiele mniejsza niż
innych... tak naprawdę przypominała kawalerkę, tyle, że z dwoma
pokoikami. Spokojnym krokiem wszedłem do łazienki i zapaliłem w niej
światło. Powoli zsunąłem spodnie, zdarłem koszulkę i odkręciłem gorącą
wodę w kabinie. Byłem tak zmęczony, że dosłownie czułem każdą kroplę...
jak spada, parzy a potem rozpryskuje się.
* * * * *
Owinąłem
się ciasno szlafrokiem i wyszedłem z ciepłej, zaparowanej łazienki do
chłodnej sypialni w której otuliłem się szczelnie kołdrą i zamknąłem
oczy czekając na sen. Usłyszałem jednak dźwięk pukania... zdenerwowany
zerwałem się i zbulwersowany otworzyłem drzwi, a stał w nich owy chłopak
z białymi włosami.
<Reneł?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz