Rick spojrzał w swoje odbicie w kieliszku. To wszystko wokół było takie monotonne. Nie miał na nic specjalnej ochoty. Po dłuższym czasie się nawet zastanawiał po co tu przyszedł? Czemu jeszcze tu jest? Zapewne w normalnej sytuacji śmiałby się sam z siebie, ze swojego głupiego zachowania. Wygląda jak ostatni desperat i nawet nie myśli by się ogarnąć. Można to nazwać gorszym dniem, gorszym tygodniem. Ciężko to określić. Po prostu czasem tak jest i trzeba się z tym pogodzić, albo się upić. Tak bardzo, że potem przez kolejny miesiąc ma się wstręt do jakiegokolwiek trunku.
Starał się nie myśleć za dużo. Ba, w takim stanie to nie jest trudne do zrobienia. Przynajmniej nie będzie musiał długo czekać aż obudzi się po upojeniu alkoholowym, do tego na mocnym kacu z jakąś nieznajomą u swojego boku. Przynajmniej tak mu się zdawało.
Wyszedł na ulicę nucąc cicho. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, ciężko będzie wrócić mu do pokoju w takim stanie. Mało prawdopodobne jest, że zaszedłby gdzieś dalej niż kilka metrów. Nie można go było go nawet nazwać rzęchem, był wrakiem człowieka.
Przymrużył podkrążone oczy, gdy mocne światło przejeżdżającego samochodu obok dotarło do nich.
- Cholera…- mruknął niechętnie pod nosem.
*
Wszedł do sporej siłowni i rozejrzał się. Nic się nie zmieniła, prócz tego, że ten nadal nie wyglądał najlepiej. Można by uznać, że wystraszyłby pająki z Czarnobyla.
Związał włosy by nie przeszkadzały mu w treningu. Uderzył w worek, a ten pod wpływem siły uderzenia zabujał się. Powtórzył to, a potem kopnął z większym impetem, dosłownie wyżywając się na przyrządzie. Nie był jednak w tym miejscu sam. Obok stała druga osoba. Kątem oka dostrzegł podstawowe błędy w podstawie, przez które w normalnej walce dana osoba by straciła równowagę za pierwszym mocniejszym ciosem.
- Trzymaj gardę, wyżej ręce- mruknął kładąc dłoń na bok i przyglądając się człowiekowi, który zdziwiony przerwał trening.
< Ktuś? :v >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz