-Dosyć tego. Ogarnijcie się to nie jest spotkanie
towarzyskie tylko bitwa grupowa… po za tym tam łapki mogę wkładać tylko ja-
mruknęłam cicho zerkając kontem oka na siwka. Teraz już wiedział z kim miał do
czynienia na początku, a kto stoi koło niego teraz(nie ważne, że tyłem). Już
miałam się do niego odwrócić przodem kiedy to zobaczyłam blond kosmyki
przelatujące mi przed oczami. Nie powiem, ż et szybkość i spontaniczność
działania zaskoczyły mnie do tego stopnia, że nie byłam w stanie nawet zareagować.
No tak.. Sigmy również nie są niezniszczalne, i tez popełniają błędy. Moim było
na przykład to że straciłam czujność będą w obecności przeciwnika. Może między
innymi było to spowodowane tym, iż wiedziałam, że Heaven by mnie nie
skrzywdził? Niestety zapomniałam o reszcie wrogiej grupy.
Jak zdążyłam się zorientować: posiadaczką blond czupryny był
nie kto inny jak w rzeczy samej Cinia. Tylko ona na całe Rimear miała tak
charakterystyczne złote włosy. Nie powiem… rozwinęła się najbardziej z tych
wszystkich naturalnych Arcan, jednak jak na razie nie do tego stopnia by
konkurować z kimś mojej rangi, czy też rangi jej Kapitana. Na całe nieszczęście
udało jej się wbić w mój bok mały sztylecik zanim uniknęłam jej ataku.
Zostawiła go tak, chociaż wyrywając go narobiłaby więcej szkód. Może po prostu
nie zdążyła? W sumie dla mnie to lepiej. Pierwszy raz od dłuższego czasu ktoś
zdołał mnie w ogóle zranić w takim stopniu. Odskoczyłam tak daleko by znaleźć
się teraz przy Azusie. Wszyscy byli zszokowani tym jakże szybkim i efektownym
atakiem. Zacisnęłam małe rączki z bólu. Nie
wiem jak i kiedy, ale chwiejąc się i lecąc do tyłu za momencik złapał mnie ktoś
wyższy. To chyba był Grimmjow. Tak mi się przynajmniej wydawało. Przez chwilę
nie kontaktowałam, a ból zaćmił widzenie na świat.
Obróciłam główkę w stronę tamtej grupy widząc jedynie
triumfalne spojrzenie Riuki’ego i Cinii, jak te bardziej wystraszone spojrzenie
Heaven’a. Chciałabym go dotknąć… spojrzeć mu w oczy, a tak naprawdę zrobić
mogłam tylko tyle jak obronić go przed Azusą. Mój wzrok był teraz taki
przyćmiony, a oczy mimowolnie się zamykały.Za kilka minut zamknęły się
całkowicie i nie widziałam nic po za ciemnością.
[…]
-Halo… pani Kapitan nie opuszczaj nas. – dostałam kilka razy
delikatnie uderzona raz po jednym policzku raz po tym drugim. – No… już
myślałem, że nas opuścisz.. – zobaczyłam niebieską czuprynkę nad sobą i resztę
swojego Team’u dookoła. Kurcze to gdzie ja teraz jestem ?No nie ważne w każdym
razie nie widziałam już Heaven’a (a to szkoda), w zamian zauważając, ze kto
mnie opatrzył. Ej, ale żeby to zrobić to myśli przecież ściągnąć moją sukienkę
i wyciągnąć ten sztylet. Ał…
-Zabije ją. Jedna zanim to zrobię dowiem się który mnie
rozebrał i opatrzył..
(Przyznać się panowie, który to zrobił?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz