Koniec wiecznego snu... Dziwnie to brzmi? Obudziłam się w ogromnym, białym pomieszczeniu. Natychmiast oślepił mnie gwałtowny promień lampy, skierowanej dokładnie na przeciwko mnie. Przetarłam oczy szybko, wstając na równe nogi. Pod moją rękę podczepione były jakieś kabelki, które bez zastanowienia przerwałam, odrzucając w losowym kierunku. Rozejrzałam się: otaczały mnie kafelkowe ściany oraz kilkanaście szafek, na których znajdowały się bardzo nowoczesne sprzęty. Można było się domyślić, że to laboratorium, gdzie prowadzone były badania i liczne eksperymenty nad niewinnymi Arcanami. W sumie to nie mam pojęcia jak się tu znalazłam. Moje ostatnie wspomnienia to apartament i słodkie spanko, jednak nie byłam sama... Nim się zorientowałam, całe pomieszczenie ogarnął dźwięk otwieranych kopuł. Postacie z nich natychmiast zaczęły głośno kasłać, domagając się powietrza, które zaraz napełniło ich odrodzone płuca. Ale co to byli za ludzie? To pytanie mnie zastanawiało, zapewne jak i ich, kim ja jestem. Coraz bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że jednak cała ta trójka się zna, gdy sprytnie wymienili się spojrzeniami. Nie wiem jak to było, ale nikt się nie odzywał. Zapewne nie miał dobrego słowa. W końcu ktoś postanowił się wypowiedzieć:
- Czy tylko ja słyszałem trąbkę? - zapytał, jakby lekko zniecierpliwiony, młody mężczyzna o szarych, może srebrnych włosach. Nie wiem, ale nie zastanawiałam się nad tym długo.
Zamiast tego spojrzałam na pozostałe dwie osoby. Dziewczyna wyglądała na śpiącą albo trochę zmęczoną; wciąż ocierała swoje oczy i rozglądała się wokoło. Z kolei chłopak, którego udało mi się skojarzyć z anorektykiem i mimo że przed chwilą się obudził, do tej pory się nie podniósł.
Wstałam, wsłuchując się w echo każdego mojego kroku.
- Raczej się nie znamy - stwierdziłam, spoglądając na każdą osobę. Nie byli tacy skorzy do rozmów z nieznajomymi, huh?
Nim się obejrzałam z miejsca snu wyszła złotowłosa dziewczyna, mówiła coś pod nosem, a później była już całym ciałem na ziemi, a nie w obłokach.
- Riuki? Riuki! - wypowiedziała to imię, a przy drugim powtórzeniu szeroko się uśmiechnęła, widząc jak chłopak zwany Riukim, podnosi się z kopuły, w której trochę przespał. Zareagował dość dziwnie, ale tak właściwie nikt z nas nie wiedział, co się stało przedtem. Chyba, że to tylko ja jestem nie w temacie.
Tak jak już wspomniałam, udało mi się dostrzec jakieś specjalne relacje pomiędzy Riukim, a tą dziewczyną, której imienia wciąż nie mogę się doprosić.
- Riuki! - natychmiast do niego podbiegła szczęśliwa, jednak on niespecjalnie zareagował.
Nie zamierzałam dłużej na to patrzeć, ale lekko zaniepokoiła mnie mina chłopaka przygniecionego przez blondynkę. Z grozą spoglądał na tego wysokiego z krwistoczerwonymi tęczówkami, jakby mieli się nawzajem zabić.
- Kaeru Hiroyuki jestem - przedstawiłam się, starając się o to, by zwrócić na siebie swoją uwagę, choć nie lubiłam tego robić, ale sytuacja tego wymagała, bo zaczynało się robić dziwnie no i oczywiście wciąż chciałam usłyszeć ich imiona.
< Cinia? >
460 słów
460 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz