Kiedy się ocknąłem, nie pamiętałem co tak naprawdę się stało. Leżałem na
sofie, okryty kocem, w nieznanym mi wcześniej miejscu. Podniosłem się
do siadu. Na krześle obok siedział ten sam chłopak, którego spotkałem
już wcześniej. Spał. Ręce zawiesił na oparciu krzesła. Yhm, więc... Jak
on się nazywa? Rozejrzałem się szybko po pokoju. Na stole ujrzałem listy
zaadresowane do "Heaven'a Carter'a".
Czyżbym był u niego w domu? Nawet jeśli tak, to co ja tu robię?
Postanowiłem wrócić do własnego mieszkania, choć zrobiłbym WSZYSTKO, żeby nie wracać do Christopher'a.
Wstałem, złożyłem koc w kostkę i położyłem na brzeg sofy. Ruszyłem w
kierunku wyjścia. Szedłem jak najciszej tylko mogłem, by nie obudzić
chłopaka.
Drzwi wejściowe znajdowały się w pomieszczeniu obok, ale kiedy już
miałem wyjść poczułem, że nie mogę. Po prostu nie mogę. Dziwne...
Nie dałem rady odejść i wróciłem to salonu. Stanąłem jak wryty, gdy mnie
olśniło. Przypomniało mi się co zdarzyło się jeszcze niedawno.
Spojrzałem na chłopaka. Lekko się uśmiechnąłem. Później nie mogłem tego powstrzymać. (On się prawie nigdy nie uśmiecha ). Wziąłem krzesło, które stało w pobliżu i postawiłem je naprzeciw chłopaka.
- No Heaven... naprawdę mnie tu przeniosłeś? Byłem ciężki, co? - szepnąłem.
Heaven obudził się.
Spojrzał na mnie. Jego krwistoczerwone oczy spoglądały w moje.
Mój uśmiech zniknął, a pojawił się lekki rumieniec.
Natychmiast wstałem.
<Heaven? W połowie się zacięłam, ale coś jednak wyszło. :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz