Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Dopiero po chwili
przypomniało mi się, co to za pomieszczenie. Kolejna grupowa bitwa
właśnie się zaczynała. Rozejrzałam się, były jeszcze trzy osoby w tej
drużynie. Gdy się rozbudziłam, spojrzałam na urządzenie przypięte do
mojej ręki. Po wyświetleniu informacji dowiedziałam się, że... Jestem
kapitanem?! Wydawało mi się to pomyłką, ale to jednak była prawda. Trzej
pozostali członkowie mojej drużyny już byli rozbudzeni.
- O, kolejna bitwa... - powiedziałam wybudzając się.
- Dokładnie tak - powiedziała druga dziewczyna w naszej drużynie.
Chwila... Ostatnio też z nią byłam w drużynie. Miała chyba na imię Mixi.
- To weźmy broń i omówmy strategię... - powiedziałam czerwieniąc się
delikatnie, ale łamiąc na siłę nieśmiałość. Całą drużyną podeszliśmy do
skrzyni z bronią i rozdzieliliśmy ją pomiędzy wszystkich członków. Może
teraz nam lepiej pójdzie, niż ostatnio.
Gdy opróżniliśmy skrzynię, zaczęliśmy poważnie myśleć nad strategią.
- Może będziemy się chować przed innymi drużynami i uderzymy, gdy będą rozdzieleni? - zaproponował chłopak.
- Pomysł dobry, tylko gdzie znajdziemy jakieś miejsce do schowania się? - zapytałam.
- Na pewno jest tu wiele takich miejsc. Tylko że co, jak się nie będą chcieli rozdzielić... - odpowiedział.
- To idziemy w pobliżu nich, ale się im nie ujawniamy - powiedziała Mixi.
- Dokładnie tak, i się nie rozdzielajmy najlepiej, wtedy większe szanse będą, że wygramy - dokończyłam.
- Czyli idziemy, tak? - zapytała dziewczyna z różowymi włosami. Nie
znałam jej wcześniej ani z widzenia, ani z bitwy, ani w ogóle.
- Tak, idziemy, jakby coś to pytajcie. A, gdzie moje maniery... Nazywam się Misaki - przedstawiłam się.
<Ktoś z teamu czwartego?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz