niedziela, 10 maja 2015

Od Heaven'a - C.D Vanilli

Czwarta nad ranem, a my sobie dyskutujemy... Aż dziwne, że jeszcze nikt nas nie opieprzył z powodu nocnych spacerków. Miałem wtedy taką wielką ochotę krzyknąć na cały korytarz i powyklinać Harukę na wszystkie możliwe sposoby. Ale powstrzymałem się: wolałem wparować na chama prosto do apartamentu, spotkać się z nim twarzą w twarz... a tu się okazało, że znowu Vanilla mnie sprawdzała i zrobiła nieśmieszny żart. No co za kobieta! Wykończe się przy niej psychicznie.
- Nie wiem co mam przez to rozumieć. Powinienem się cieszyć z faktu, iż nie wymieniłabyś mnie na Harukę? Czemu w ogóle mnie do niego porównujesz?
- Nie łap mnie za słówka. - westchnęła, tym samym zakańczając dyskusję. - Po prostu nie bierz tak dosłownie wszystkiego co powiem.
- Ale... - tu przerwałem, naburmuszając się niczym małe dziecko.
To chyba nawet było całkiem normalne na blondwłosej, bo po chwili zaczęła cicho chichotać pod nosem. Poza tym... ona uważała mnie za duże dziecko. Zdawałem sobie sprawę ze swojego dziecinnego zachowania, ale nie mogłem nic na to poradzić. Stałem się zakochanym idiotą, a zazdrość była jedynie skutkiem ubocznym.
- Powinieneś już iść do siebie. Jest naprawde bardzo późno, nie zostało nam wiele czasu do rana. - wskazała palcem na widok za oknem.
Nadchodzący nieubłagalnie ranek barwił granatowe, nocne niebo na jaśniejsze odcienie niebieskiego, wpadającego lekko w fiolet. Przez moment zapadła niesamowita cisza, przerywana jedynie oddechami znajdujących się w pomieszczeniu, dwóch postaci. Słysząc ostatnie zdanie wypowiedziane przez dziewczynę, znieruchomiałem. Nie chciałem jej opuszczać... Jaką miałem pewność, że ten aspołeczny naprawde tutaj nie przyjdzie? Napewno przewracał się w tej chwili na drugi bok, głośno chrapiąc. Moje myślenie wydawało się w tej chwili zupełnie absurdalne, ale zapany umysł brał pod uwagę nawet tak nierealne scenariusze.
- Mógłbym dzisiaj zostać u ciebie? - spytałem z nadzieją w oczach. - Nie chcę tej nocy spać sam.
Jezusie przenajświętszy! Przez moment poczułem się jak chłopiec, któremu przyśnił się zły sen, a on szukał pomocy u swojej mamy. Vanilla na początku uniosła pytająco brwi jakby chciała zapytać "Czy ja się przypadkiem nie przesłyszałam?!", ale ostatecznie tylko oparła ręce na biodrach, spoglądając na mnie z niedowierzaniem.
- No dobrze, niech ci będzie. Mój Heaven boi się być sam. Jesteś naprawde słodki. - uśmiechnęła się, czochrając moje srebrne włosy.
Może w tamtej minucie nie było tego po mnie widać, ale miałem ochotę skakać w radości. Chociaż ją śledziłem (wcale nie, ja tylko podziwiałem jej piękne plecy) to jednak pozwoliła mi zostać. Równie dobrze mogła mnie po prostu wyrzucić za drzwi, dać po pysku bądź zrobić awanturę. Myślę, że była zbyt zmęczona, aby użerać się z takim upartym osłem jak ja. Poza tym... uderzenie mnie nie dało by jej żadnej, większej satysfakcji z racji tego, że nie odczuwam bólu. Czasami potrafiło to być naprawde wkurzające, zwłaszcza dla osób trzecich ;v
[...]
Z racji tego, że dziewczyna schowała się w łazience i także w niej przebrała, nie miałem możliwości podziwiania jej pięknych kształtów, nieprzykrytych żadnym materiałem. Kiedy z niej wyszła, w oczy od razu rzuciły mi się jej diabelnie długie, rozpuszczone włosy. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby sięgały one u kogoś do kostek, praktycznie dotykały ziemi. Dopiero gdy klasnęła w dłonie zaraz przed moją twarzą, powróciłem na ziemie. Miała śliczną, kremową piżamę w czekoladowe torciki z wisienkami.
- Lepiej się przebierz i się połóż. Chyba, że śpisz na siedząco. - powiedziała bez większego zainteresowania, jakbym naprawde spał w taki właśnie sposób.
Zdjąłem jedynie koszulkę, jednocześnie gasząc światło. Położyłem się zaraz obok obiektu moich westchnień, wpatrując się w te śliczne, błękitne oczy.
- Dobranoc. - rzuciłem, przelotnie całując ją w czoło, a ona tylko kiwnęła głową w odpowiedzi, a potem zamknęła oczy.
Wiedziałem, że pewnie nie zasnę, więc wpatrywałem się przez dłuższą chwilę w powoli zasypiającą Sigmę. Zegarek pokazywał równo czwartą trzydzieści. Nie pamiętam czy kiedykolwiek byłem tak podekscytowany czyimś towarzystem. Zapewne nie, wbrew pozorom miałem w ośrodku niewielu znajomych. Zdecydowana większość żyła poza jego obszarem co było cholernie niesprawiedliwe, chociaż... gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to tak jak powiedziała Vanilla: mógłbym nieumyślnie kogoś skrzywdzić. Jestem na serio aż tak niebezpieczny? Według mnie niezupełnie... Gdyby tak było, nie byłoby mnie tutaj, przy niej. Po jakieś godzinie bezsensownego bicia się w własnymi myślami, po prostu zasnąłem.

<Vanilla?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope