- Miło mi Cię poznać – powiedział wesoło.
Uśmiech Izayii znacznie się poszerzył. Abel nie peszył się i odpowiadał na każde jego przeszywające spojrzenie. Większość osób natychmiast odwracała wzrok i czuła przy tym zakłopotanie. A on nie; interesujące, doprawdy interesujące. Miał nadzieję, że będzie tu więcej takich osób. Brunet przechylił głowę w prawo, powoli taksując chłopaka rubinowymi oczami. Wyglądał tak… kobieco. Gdyby kilka minut temu dokładniej mu się nie przyjrzał mógłby uznać go za dziewczynę. Drobne ciałko i delikatne rysy twarzy mówiły same za siebie. Ale Izaya nie byłby Izayą, gdyby się w czymkolwiek pomylił.
Chłopak czując na sobie natarczywe spojrzenie odwrócił głowę w jego stronę i pytająco uniósł brew. Zmrużył przy tym oczy, co Izayii wydawało się odrobinę zabawne. Kolejny raz odgarnął jasne włosy z twarzy. Suche kosmyki miały śnieżnobiały kolor, natomiast te wilgotne przybrały szarawy odcień.
- Dlaczego tak się na mnie patrzysz? – zapytał, nie wykazując większego zainteresowania.
- A dlaczego by nie? – wzruszył ramionami, wracając do cichego nucenia.
Weszli pod daszek i podążyli do znajdujących się kilka metrów dalej drzwi. Izaya mógł z ulgą zrzucić kaptur z głowy. Na dzień dzisiejszy miał dosyć spacerowania w deszczu.
[ Abel? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz