środa, 3 czerwca 2015
Od Cinii - C.D Riuki'ego
Riuki niebezpiecznie się zachwiał, a jego oczy a konkretnie oko, straciło blask. Poleciał do przodu, głowę opierając na moim ramieniu. Nie byłam w stanie utrzymać jego ciężaru, więc oboje upadliśmy na kolana. Z tą różnicą, że Riuki był nieprzytomny. Otworzyłam oczy najszerzej jak potrafiłam, a usta otworzyły się w niemym krzyku z przerażenia. Potrząsłam delikatnie chłopakiem, chwytając go za ramiona. Jednak kiedy nie dało to najmniejszego skutku, trząsnęł nim trochę mocniej. Nie ważne ile próbowałam, chłopak ani drgnął.
- Riuki! Obudź się, proszę… Riuki!!! - uderzyłam go nawet lekko w policzek, nawet to nie było w stanie go ocucić
Co ja teraz mam zrobić? Nie wiem jak mam postępować, kiedy jest aż tak źle… Nie ma nawet mowy żebym poszła do naukowców, nie ufam im. Z jednej strony okazywaliby zainteresowanie chłopakiem i udawaliby, że mu pomogą. Natomiast z drugiej, kompletnie odmiennej strony bawiliby się nim. Byłby doskonałym obiektem ich badań. Może są to tylko moje chore domysły, ale nie pozwolę na to, żeby oni kiedykolwiek więcej go dotknęli… już wystarczająco namieszali w jego życiu. Nie znam też innych osób które mogłyby ofiarować mi w tym momencie pomoc. Do jego wspaniałego brata również nie pójdę, raczej nie ma go u siebie bo wszystko by już usłyszał (pewno się seksi). Odgarnęłam chłopakowi włosy z czoła, spoglądając na jego lekko rozchyloną powiekę. Wyglądał w tym momencie przerażająco. No i znowu zaczynam się mazać. Nie wiem nawet od którego momentu, zrobiłam się taka słaba. Jeszcze jakiś czas temu potrafiłam udawać twardą osobę, teraz jestem zupełnym mięczakiem który we wszystkim widzi sytuację bez wyjścia. Najgorsze jest to, że nawet nie staram się tego wyjścia wykopać… odkryć, od razu zaczynam płakać ze swojej bezradności.
- Riuki… no ocknij się... - chlipnęłam starając się go jakoś podnieść.
No wypadałoby go przynajmniej jakość usadowić na łóżku. Pomimo tego, że byłam i tak silniejsza od przeciętnej dziewczyny, musiałam go wręcz targać po tej podłodze. Przekładając ręce pod ramionami i kładąc dłonie na jego klacie, zaczęłam go ciągnąć. Głowa zwisała mu do przodu, co chwilę delikatnie kołysząc się przy każdym moim ruchu. Kiedy oparłam go już plecami o łóżko, co i tak długo trwało a przecież pokonałam tylko z 8 metrów? Potrzebowałam sobie chwilę odsapnąć, jak ja mam go tam wsadzić? No ale już bez zbędnego marudzenia… trwało to znacznie dłużej niż planowałam, jednak ostatecznie mi się udało. Ale to, że go przeniosłam dalej nie załatwiało sprawy. Riuki nadal był nieprzytomny, nachyliłam się nad nim, ponieważ oświeciło mnie, żeby sprawdzić czy oddycha. Jego oddech był dosyć płytki, ale równomierny. Mogło być gorzej, prawda? Kogo ja oszukuję… jest źle, strasznie źle. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że zaraz się ocknie… kolejny raz się pytam, czemu to musiało spotkać jego? Czemu te Arcany muszą być takie niesprawiedliwe? Udeżyłam pięścią o materac, opierając głowę na łóżku.
(Riuki? Przysnęło mi się, dlatego tak późno wstawiam XDDDD)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz