- Dobrze, no to od jutra. Ciekawe jakiego mi fartucha załatwisz. Takiego
z falbanką? Hm... Oczywiście będzie mi z nim do twarzy, jak tobie z tym
rumieńcem.
Zaśmiałem się i jedną łapką przejechałem po jej policzku. Z każdą chwilą
Artis robiła się coraz to bardziej różowiutka, a nawet czerwoniutka.
Teraz zastanawiałem się nad jednym, czy to tak powinno być, czy może
zrobiłem coś źle. Złapałem jej rączki, nie miała jak się teraz
podpierać, a więc całkowicie się na mnie położyła. Niezbyt mi to
przeszkadzało, jej chyba z resztą też. W końcu nie protestowała.
Przytuliłem ją, a następnie pogłaskałem ją po głowie.
- Wnioskując po twoich słowach... Stałem się zwierzakiem. Nigdy bym nie
przypuszczał aby kiedykolwiek by do tego doszło. Jednak widać, że w
Rimear Center wszystko jest możliwe. Jeszcze brakuje tutaj dinozaurów!
Ciekawi mnie to jak wygląda dyrektor całego ośrodka.
Obróciłem się tak, aby to Artis już spokojnie leżała sobie na kanapie.
Gdyby się tak zastanowić, to nie było zbyt dobre posunięcie. Myślałem,
że pozbędzie się tego rumieńca, ale on cały czas widniał na jej
policzkach. Zaśmiałem się. Wyglądała teraz jak taki mały, uroczy
chomiczek. Mimo tego, to ja tu jestem zwierzątkiem. To w sumie pasowało.
"Wisiałem" tak nad nią i zastanawiałem się co bym mógł teraz zrobić.
Usiadłem obok przesuwając nieco nogi dziewczyny.
- Artis, bardzo ciekaw jestem co mi dołożysz jak coś źle zrobię. Jestem
jednak pewny, że to nie będzie coś tak "niedobrego". Raczej nie byłabyś w
stanie czegoś takiego wymyślić. Przynajmniej tak uważam. - Spojrzałem
na nią. - Bardzo boli cię głowa?
- Nie, tylko troszeczkę. Nie musisz się jednak tak o to martwić.
Przeszła do siadu i lekko kiwała się na boki. W końcu raz tu, raz tam i to może być mały problem.
- Może byś się jeszcze na chwilę położyła? Tak chyba będzie lepiej. Gdzie masz jakiś kocyk?
- Nie muszę się kłaść. Naprawdę nie muszę. Teraz przydałoby się zająć swoim gościem.
- To pozwól, że będę się czuć jak u siebie w domku. No i gdzie masz ten kocyk?
Artis odwróciła się na chwilę i wskazała ręką na jakąś szafkę. Wstałem z
miejsca i ruszyłem po ten kocyk. Chwilę go szukałem. Podrapałem się po
głowie i stanąłem przy kanapie. Rozłożyłem kocyk i otuliłem nim
dziewczynę. Okrążyłem mebel i przykucnąłem przy nim. Artis już się
położyła. Uśmiechnąłem się do niej.
- To ja może coś zrobię do jedzenia?
- No dobrze.
- Artis, wybierasz ty się może na bal? - zapytałem. - No bo wiesz... -
Nerwowo stykałem swoje palce. - Gdyby Cię nikt nie zaprosił moglibyśmy
się razem tam zabrać... Oczywiście jak chcesz.
Artis?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz