piątek, 7 sierpnia 2015

Od Stefki - C.D Zandera

Stałam z walizką pod drzwiami pokoju,  w którym miałam mieszkać. Podeszłam z kluczem do drzwi by móc je otworzyć, jednak po tym locie ręce mi się za bardzo trzęsły żebym mogła za pierwszym razem włożyć klucz do zamka. Przez chwile się tak męczyłam, aż wreszcie się udało. Znów usłyszałam kpiący śmiech chłopaka, ale zignorowałam go i otwarłszy drzwi wjechałam z walizką do pokoju. Odstawiłam ją tuż przy drzwiach, zdjęłam z ramienia torbę i powiesiłam ją na wieszaku. Westchnęłam z ulgą, że nie musiałam jeszcze chodzić po ciemnych uliczkach i wyczekując  jakiejś żywej duszy, bo gdyby nie dobry człowiek, który był czarnowłosy albo bym dalej się pląsała nocą po dworze, albo zasnęła wtedy na tej ławce i tak spędziła swoją pierwszą noc w tym ośrodku. Zdjęłam z siebie brązową kurtkę i powiesiłam koło torby. Stanęłam przed lustrem zagarniając włosy do tyłu. Jako iż miałam zajęte rączki poradziłam sobie ustami zdejmując gumkę z nadgarstka. Robiąc "kucyka" nawet nie zauważyłam, że mam cały czas otwarte drzwi od pokoju, a w nich stoi chłopak i wpatruje się we mnie rozbawiony. Spięłam szybko gumką włosy i odwróciłam się do niego zezłoszczona, że nadal tu stoi i się wprasza, bo już jedną nogą stał w pokoju.
- Właściwie to jak ty się nazywasz? - spytałam przeciągając się i ziewając
- Zander
- A więc Zander, dziękuje ci za pomoc i za ten lot, ale chciałabym się przygotować do snu, więc sobie idź - podeszłam do drzwi i je popchnęłam, a te z hukiem się zatrzasnęły przed chłopakiem, który w ostatniej chwili cofnął nogę.
Przeciągnęłam się po raz kolejny i z niechęcią podeszłam do walizki by rozpakować swoje rzeczy. Zaczęłam od ubrań, które szybko znalazły się w szafie, a skończyłam na otwarciu torby i wyjęciu konsoli i laptopa. Przejechałam palcem po Stefanie i podłączyłam go do laptopa. No już jakoś w pół godziny rozpakowałam się szybko i usiadłam na fotelu nakrywając na siebie zielony koc w fioletowe kwiatki. Zdjęłam buty rzucając je na podłogę. Mogłam spokojnie wstać i udać się do łóżka, ale w domu byłam przyzwyczajona spać na fotelu no i trzeba tradycje dalej ciągnąć. Przyciągnęłam nogi do siebie i o dziwo jak na siebie bardzo szybko zasnęłam. Nawet jak byłam zmęczona trudno było mi zasnąć, kręciłam się w fotelu i po jakiś dwudziestu minutach zasypiałam. Przyciągnęłam pod twarz koc na śpiąco i przekręciłam głowę na lewo.
~~~
Otworzyłam zaspane oczka słysząc stukanie kropel deszczu o parapet. Poranny wiosenny deszczyk, dzień miło się zapowiada. Tak, lubiłam gdy padał deszcz w ciepłe dni takie jak ten. Słońce dawało mi znaki o sobie rażąc mnie w oczy. Nakryłam na głowę koc i jeszcze chwilę tak skulona siedziałam na fotelu, jednak musiałam oznajmić komuś, że dotarłam na miejsce nie wyrządzając szkód. Uniosłam ręce do góry w celu przeciągnięcia się i szybko udałam się po jakieś ubrania. Trzymając wszelkie potrzebne rzeczy do porannej toalety weszłam do łazienki. Nie używam specjalnie jakiś kosmetyków, jedynie maluje rzęsy więc raz ciach wyszłam z łazienki mając spięte czarnymi gumkami włosy w dwa kucyki, ubrana w miętową koszulkę i krótkie spodenki dżinsowe. Podeszłam do fotela i siadając na nim założyłam trampki - te same, które w nocy rzuciłam w kąt. Biorąc mniejszą torbę, w której miałam potrzebne dokumenty zamknęłam drzwi i zeszłam na parter po schodach. Pchnęłam za szklane wejściowe drzwi i już po chwili znalazłam się na dworze. Kilka kropel skapnęło z dachu na mój nos. No tak, ciągle pada ale coraz mniej. Zeszłam po schodach i zaczęłam się kierować wzdłuż alejki z drzewami. Zanim jeszcze znaleźliśmy się wczoraj przed drzwiami pokoju, chłopak powiedział mi jak trafić do biura i że mam nie robić kłopotów, bo ludzie w białych fartuchach zwani naukowcami nie byli dość wyrozumiali dla nas, ludzi z Arcanami nazywanymi przez naukowców projektami. Idąc ścieżką wpatrywałam się jak ostatnie krople deszczu lądują w kałużach.
Długo nie musiałam czekać aż na niebie pojawi się tęcza. Ale nie miałam czasu na oglądanie widoków, miałam podać papiery a już było po dwunastej. Słonce dawało się we znaki, cały czas musiałam zasłaniać oczy ręką bo nic nie widziałam. Na rozdrożu skręciłam w prawo i idąc jeszcze kilka minut znalazłam się przed szklanym budynkiem. Zaskoczyła mnie jego budowa. Już z daleka mogłam zauważyć jaki był okazały, aż z wrażenia otworzyłam buzię. Wchodząc od środka gwałtownie chciałam wyjść widząc jaka jest kolejka przede mną. Jakbym była w maku, gdy jest wycieczka czy też w Biedronce, gdy jest czynna jedna kasa, a już zamykają jednak wciąż jest dużo ludzi. Stanęłam za jakąś wyższą ode mnie postacią, która mogła mierzyć dwa metry. Czekałam z dziesięć minut i po raz kolejny się zdziwiłam widząc jak szybko poszło i już ja stałam przy okienku. Wyciągnęłam wszelkie papiery i podałam kobiecie, która oddając mi część z kartek miło mnie przywitała. Nie wiedziałam co mam o tych ludziach sądzić co są ubrani na biało. Jedni byli mili, a drudzy nie. Będąc nadal w biurze oparłam się o ścianę i westchnęłam. Jednak jeszcze coś miałam zrobić i miałam czekać aż ktoś się po mnie zgłosi. Może jakieś gratisy chcą mi dać? Stałam tak czekając, gdy nagle usłyszałam krótkie "Cześć" przy uchu. Wzdrygnęłam się, a papiery które trzymałam w ręce wylądowały na podłodze, a ja omal nie krzyknęłam. Od razu przykucnęłam by je pozbierać, po chwili zerkając na tego kto mnie przestraszył. Zander? A po co on tu przyszedł? Podniosłam się z podłogi i z powrotem stanęłam przy ścianie ignorując chłopaka.
- Już nie potrzebujesz pomocy to możesz mnie ignorować? - spytał oburzony dźgając mnie w bok, a ja lekko się skuliłam
- Jakoś tak wyszło - powiedziałam przystawiając kartki do twarzy i zerkając na postać stojącą obok - Na kogoś czekasz? - spytałam rozglądając się wokół

<Zander?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope