Dziewczyna
widocznie nie skojarzyła mnie tylko ze znanym eksperymentem, ale
również z tą hołotą, która niszczyła tym wszystkim młodym ludziom życie.
Nie mówię o wszystkich... znam takich, którzy starają się jakoś
pomagać, ale i tak nie mogą oni za wiele zrobić, bo zaraz szefostwo
mogłoby się przyczepić. W końcu... według większości, byliśmy tylko
eksperymentami co można zinterpretować jako przedmiotowe traktowanie. Co
poradzić... trzeba jakoś żyć, nie?
-Byłem. - westchnąłem czując ulgę w sercu. Sam się zastanawiałem czasami, skąd ja się tam w ogóle wziąłem.
-To
znaczy? - zapytała niecierpliwa. Czułem, że dziewczyna może być nieco
agresywna, ale... była troszkę drobnej budowy i wątpiłem w to czy byłaby
mi w stanie coś zrobić.
-Ehh...
u ciebie trochę słabo z wyciąganiem wniosków. - poprawiłem okulary – No
ale... miałem do czynienia z gorszymi przygłupami niż ty. Byłem to
znaczy, że już nie jestem od co. Czy teraz rozumiesz? - zapytałem
opierając brodę o oparcie krzesła.
-Gówno
prawda! - wrzasnęła łapiąc mnie za ubrania i podnosząc na wysokość
równą z jej płonącymi od nienawiści oczyma – Jesteś ich szpiegiem!
Śledzisz nas i mówisz im o wszystkim co tu widzisz! Ty kreaturo... -
wyszeptała gniewnie. Nie pozwoliłem jej na ani jedno słowo więcej. Mocno
ścisnąłem jej nadgarstki wymuszając oswobodzenie mojego biednego
swetra, który już był wystarczająco rozciągnięty. Podniosłem się z
krzesła nie puszczając jej nadgarstków ze swojego uścisku. Dziewczyna na
początku była zdziwiona moją reakcją, ale później jej oczy zapłonęły
agresją:
-Natychmiast mnie puść! - zaczęła się wyrywać.
-Nie
jestem żadnym szpiegiem, tylko więźniem takim samym jak wy. Nie masz
prawa mi czegokolwiek wmawiać. - zagroziłem – Myślisz, że gdybym miał
moc cofania sie w czasie, nie zmieniłbym swoich decyzji? - zapytałem
ciężkim głosem uwalniając nadgarstki dziewczyny – Skoro już jesteś
zdrowa, a myślę, że jesteś to możesz wrócić do siebie. Mam sporo pracy.
Drzwi są otwarte i myślę, że łatwo je znajdziesz. - mruknąłem wychodząc z
pokoju. Najgorsze było to, że ból wciąż nie ustępował. Heh... i bądź tu
człowieku dobry dla kogoś, a nawet " dziękuję " nie usłyszysz... nawet
cię obrażą przy okazji... norma w tym wstrętnym świecie. Podszedłem do
okna i otworzyłem je. To mieszkania wleciało mroźne powietrze.
Spojrzałem w dół na krzątających się tu i ówdzie ludzi. Siegnąłem do
kieszeni po papierosa i zapalniczkę. Zapaliłem sobie całkowicie
zapominając o dziewczynie.
( Yuriko? Wybacz, ale mam urwanie głowy i pisze takie małe gówienka XP )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz