Znowu
byłem na nogach o późnych porach nocnych. Przyśniła mi się jakaś
pierdoła przez co później nie mogłem zmrużyć oka... normalne. Spojrzałem
na ekran telefonu, który wskazywał godzinę czwartą nad ranem.
Westchnąłem ciężko, wstając z łóżka. Przeczesałem włosy dłonią sięgając
po koszulę. Stwierdziłem, że i tak już nie zasnę, więc mogę jakoś
spożytkować ten " wolny " czas. Ubrałem jeszcze dżinsy i buty i
opuściłem swoje mieszkanie. Postanowiłem pospacerować na świeżym
powietrzu. Przy okazji mogłem sobie spokojnie zapalić. Zamknąłem drzwi
na klucz i ruszyłem w stronę schodów. Chociaż raz mogłem nie zjeżdżać
windą. Szybko znalazłem się na parterze, a potem na zewnątrz. Od razu
poczułem przyjemny aromat nocnego powietrza i tą błogą ciszę. Sam
dziwiłem się takiemu stanowi rzeczy. Zawsze ktoś kręcił się po nocach.
Nie za długo zaprzątało to moją głowę. Mozolnym krokiem ruszyłem w
stronę parku, w którym bardzo lubiłem przebywać. Oddychałem spokojnie
rozkoszując się tą wszechobecną ciszą, a raczej brakiem nieprzyjemnych
dla ucha dźwięków. Szum liści... wiatr poruszający najdrobniejszymi
źdźbłami trawy... można by pomyśleć, że wkoło mnie spacerowały duchy.
Zdjąłem swoje okulary, które tylko mi teraz przeszkadzały i schowałem je
do kieszeni koszuli. Skręciłem w ścieżkę prowadzącą nad staw. Z dala
już zobaczyłem odbijający się w tafli wody pół księżyc i odgłosy
pływających kaczek. One również nie miały zamiaru dzisiaj spać. W końcu
ze ścieżki przeszedłem na chodnik i usiadłem na jednej z ławek niedaleko
stawu. Odetchnąłem głęboko kiedy nagle usłyszałem jakiś szmer. Nie
odwracałem się za siebie, ale nasłuchiwałem. Po chwili zauważyłem drobny
ruch po drugiej stronie brzegu. Bez większego zainteresowania
wpatrywałem się w tamtą stronę kiedy w końcu ktoś raczył się pokazać.
Jedyne co wyjątkowo rzuciło mi się w oczy to białe włosy, a przynajmniej
tak wyglądały z daleka. Były także długie, więc wywnioskowałem, że owa
postać była dziewczyną. Podeszła do jednej z ławek i usiadła, ale
wyglądała na spiętą. Przyglądałem jej się przez chwilę. Może coś
przeskrobała i przez to się denerwowała? Postanowiłem sprawdzić jej
duszę i kiedy to zrobiłem bardzo tego pożałowałem. O mało co nie
dostałem zawału kiedy zobaczyłem jej duszę, która była w naprawdę
opłakanym stanie choć i to było słabym określeniem. W sumie... nic nie
było w stanie opisać tego widoku. Dla mnie to było takie uczucie jakbym
zobaczył wymordowany sierociniec – straszny widok. Nie mogłem na to
długo patrzeć. Pozbyłem się widzenia dusz. Ten obraz był naprawdę
straszny. Sam nigdy nie widziałem swojej duszy, ale ona chyba nie
wyglądała wiele lepiej. Dziewczyna nagle wstała, rozejrzała się i
ruszyła chodnikiem w stronę budynku. Miałem nadzieję, że mnie nie
zauważyła. Chciałem poznać jej imię, aby rozejrzeć się po aktach w
komputerze. Dowiedziałbym się co nieco na przykład dlaczego jej dusza
tak wygląda. Kiedy była na tyle daleko, aby mnie nie widzieć i nie
słyszeć wstałem i poszedłem za nią. Dosyć dobrze ją widziałem, ale po
chwili ktoś podszedł do dziewczyny. Usłyszałem jakieś krzyki i
niezwłocznie przyspieszyłem. Widziałem, że oprawcą był tutaj mężczyzna.
Dosyć cherlawy, ale jednak facet. Chyba próbował coś wyłudzić od
dziewczyny. Coraz bardziej wkurzał mnie fakt, że posiadacze Arcan za
wszelką cenę chcieli się upodobnić do tych poza kopułą. Skoro mieli dar
to powinni różnić się od ludzi, no ale... większość próbuje upodabniać
się do nich. Mój krok niebawem zmienił się w bieg, kiedy chłopak zaczął
szarpać dziewczynę:
-Broń
się, cholera jasna. - mruknąłem do siebie. W końcu znalazłem się przy
nich. Trąciłem chłopaka, który puścił biało-włosą i odsunął się o parę
kroków:
-Masz coś do tej pani? - spytałem.
-A
co cię to obchodzi? Może mam, a może nie... - uśmiechnął się szyderczo -
... moja sprawa. Nie wtrącaj się, dziwaku. - prychnął.
-Uważaj
na słowa. - mruknąłem – Na razie jestem spokojny, ale moja cierpliwość
ma swoje granice. Nie chciałbyś ich przekroczyć. - przestrzegłem
chłopaka.
-Tak?
- zapytał nonszalancko – No to dajesz. - fuknął mi w twarz. Zaśmiałem
się nie odwracając wzroku od jego czerwonych tęczówek. Uniosłem go za
kurtkę na co on zaczął się wyrywać:
-Puszczaj!
To nie fair! - próbował mnie kopnąć w klejnoty, ale coś mu nie wyszło.
Przybiłem go do pobliskiego drzewa i wbiłem dwa skalpele w jego kurtkę.
Przygwoździłem go do drzewa z lewej i prawej strony.
-A
czy mężczyzna powinien kopać mężczyznę między nogi? To też nie fair. -
szepnąłem tak, aby tylko on słyszał i zostawiłem go tak przy tym drzewku
ku jego wielkiej wściekłości. Odwróciłem się w stronę dziewczyny, która
patrzyła na mnie z lekkim przerażeniem. To w moim przypadku nic
nowego... niestety.
( Inoue? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz