Miałam pechowy dzień. Naprawdę. Od samego rana wszystko szło nie po
mojej myśli. Zaczęło się od tego, że nie wyszło mi malowanie paznokci.
Niby nic wielkiego, ale kiedy piąty raz trzeba zmywać lakier i poprawiać
ten sam paznokieć można się troszeczkę zirytować.
Później, kiedy chciałam pograć na swojej gitarze, przypadkowo
uszkodziłam jej struny. Potem zawartość pojemniczka z henną wylała mi
się, o zgrozo, na białą koszulkę. A żeby było jeszcze weselej -
przepadła mi gdzieś ostatnia paczka leków przeciwbólowych.
Już nieźle podminowana postanowiłam opuścić w końcu swój pokój.
Stwierdziłam bowiem, że może gdzieś poza nim opuści mnie pech. Z ciężkim
westchnięciem wsunęłam na głowę swoje ukochane słuchawki, a do ręki
wzięłam zeszyt, w którym miałam pozapisywane teksty różnych piosenek, a
także nuty i chwyty gitarowe do nich.
Zaczęłam błąkać się po korytarzach ośrodka bez większego celu. Po
prostu szłam przed siebie, wsłuchując się w muzykę płynącą że słuchawek i
nucąc sobie cicho pod nosem. Nawet nie zwracałam uwagi na swoje
otoczenie. I to był mój błąd.
Pomimo tego, że wyszłam z pokoju, pech mnie nie opuścił. Dlaczego? Otóż
dlatego, iż zabłądziłam. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę stanęła jak
wryta.
- To jakiś żart? - zapytałam samą siebie, gapiąc się na obcy korytarz. W
te rejony ośrodka jak do tej pory jeszcze się nie zapuściłam.
Kompletnie nie wiedziałam, gdzie się znajdowałam. Warknęłam nerwowo pod
nosem, odwracając się gwałtownie jedynie po to, aby z kimś się zderzyć.
Siła impetu wtrąciła mi zeszyt z rąk. Luźne kartki zafurkotały w
powietrzu, rozpatrując się na wszystkie strony niczym stado papierowych
ptaków.
- No niieee! - zawyłam, opadając bezsilnie na kolana. Tego już było zdecydowanie za wiele, jak dla mnie.
- Przepraszam - mruknęłam do osoby, na którą wpadłam, nie podnosząc na
nią wzroku. - Moja wina, nie patrzyłam, gdzie lezę. Możesz się na mnie
wydrzeć, jeśli chcesz...
Spuściłam wzrok na kartki. "Trzeba to pozbierać", pomyślałam sięgając po pierwszą z brzegu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz