W sumie to nie miałam o czym z nimi rozmawiać. Ciągle tylko płakałam
jakby to cokolwiek dawało. Naprawdę sądziłam, ze on się tym przejmie.
Naiwna i do tego w jakim stopniu. Kocha mnie ? Zakochał się w
dziewczynie, której praktycznie nie zna, tak więc dlaczego nie miałby
się teraz odkochać ? Dokładnie tak samo szybko. Chciałabym zmienić się z
nim rolami chociaż na jeden wieczór i pokazać mu jak słowa chłopaka
potrafią bardzo zranić. Z racji tego, że jeszcze nie mogłam się odzywać
(jeszcze nie miałam an to siły) to tylko spojrzałam na Rick'a. Tak na
niego, bo na Heaven'a na razie nie chciałam. W sumie to nie chciałam już
w ogóle. Przecież on mówił, że też nie może na mnie patrzeć, czy coś w
tym guście.. więc dlaczego teraz tutaj siedzi, przy mnie ?
-Jak
się czujesz ? - Rick wstał z miejsca i podszedł bliżej mojego łóżka.
Najbardziej na świecie chyba nienawidziłam leżeć w szpitalu. Te białe
ściany, i charakterystyczny zapach leków. Już wystarczająco dużo się
nacierpiałam podczas wszczepiania Arcany. Przeczekując jakąś chwilkę
uświadomiłam sobie, że przecież mój były kochanek nadal tutaj siedzi.
Wyciągnęłam więc rękę i bardzo delikatnie ułożyłam ją na policzku
Rick'a. Heavy musiał mieć niezłą zazdrość wymalowaną na twarzy, nie żeby
mi się to podobało. Po prostu chciałam w jakiś sposób podziękować
Rick'owi za to, że nie zostawił mnie tam i chciał pomóc. I teraz chyba
znowu zrobiłam taki sam błąd jak wcześniej. Chłopak, który wręcz wisiał
nade mną: nagle pochylił się i coraz bardziej zbliżał do mojej twarzy/ W
tym też momencie Heaven chyba nie wytrzymał. Zerwał się z miejsca i
złapał go za szmaty. Brutalnie odciągnął go do tyłu i wręcz rzucił na
ścianę.
-Poczekaj.... tylko stąd wyjdź a własna matka cie nie pozna. - warknął, ale chyba opanował się od tego by kolejny raz uderzyć go w twarz. Chyba wstałabym i bym mu oddała. Ja rozumiem, że jest cholernie zazdrosny i w ogóle, ale sam wybrał coś takiego. Dobrze wiedział o tym, że ja długo samotna nie będę, a skoro już sobie odpuścił to po co walczy.
[...]
Po jakichś kolejnych dwóch godzinach byłam już wolna i pozwolili mnie stąd zabrać. Oczywiście jakimś magicznym cudem wiedzieli, że Heaven i ja tak trochę ten tego kręcimy i musieli mu kazać mnie zabrać do siebie. Po prostu musieli. Nie mogli mnie oddać Chiyo ? Wyszłam z tego pomieszczenia nadal bez słowa i od razu skierowałam się do siebie. W połowie drogi jednak siwowłosy dogonił mnie i zatrzymał łapiąc za ramię, przez które jeszcze kilka godzin temu przeleciała kulka. Skrzywiłam się z bólu i od razu wyrwałam z jego uścisku. Baran. Odwróciłam się na tyle by na niego spojrzeć. Wyglądał jak taki zbity piesek. Nawet na mnie nie patrzył. Tylko w ziemie. Nie chciał się spotkać z mym jakże oziębłym spojrzeniem?
-Vanilla... czy my...
-Zapomnij. Zapomnij o nas, zapomnij o tym co nas łączyło.... Zapomnij o mnie...- mówiłam to z takim bólem, że miałam wrażenie, iż zaraz znowu będę płakać. Od razu odwróciłam się do niego tyłem. Nie wiem czy był zdziwiony, w szoku, czy raczej zły? Nie mam pojęcia i nie zdążyłam tego zauważyć.
-Nie chce o tobie zapominać.... ja cie.... kocham. - chciałam ruszyć przed siebie, ale przed tym gdy zrobiłam choć jeden krok on złapał mnie za dłoń i nie pozwolił na jakikolwiek ruch. - Ja mówiłem te wszystkie rzeczy.... nie panowałem nad sobą. Byłem zły, zazdrosny...
-Tak Heaven, ale...
-Ja nie chce cie dzielić z żadnym innym! Jesteś tylko.... moja... - pierwszy raz słyszałam z jego ust coś takiego. Dlaczego on mówił mi takie rzeczy zawsze po naszej kłótni. Dlaczego zaczynał mówić mi co czuje dopiero po tym jak wielokrotnie mnie zranił. -Nie chodzi mi w takim sensie.... że... jesteś rzeczą. Po prostu.... ja nie chce widzieć cie z innym. Nie zniosę tego. Chcę żebyś była tylko ze mną...
-Ale my nie jesteśmy razem. Nie byliśmy i nie jesteśmy. Nigdy nie mówiłeś, że jestem "twoja". Teraz nagle kiedy wszystko legło w gruzach to ty sobie przypomniałeś o mnie ? O tym, że nie chcesz mnie oddać na przykład Rick'owi? - zapytałam, i już po chwili nie otrzymując żadnej odpowiedzi ruszyłam naprzód. Pewnie nic nie mówił, bo ponownie przyznał mi racje. Dopiero u niego w apartamencie znowu na niego spojrzałam. (No tak bo przecież nie mogę siedzieć sama tak więc kazali mi iść do niego)
-Ktoś uświadomił mi jak bardzo jesteś dla mnie ważna... - mruknął kiedy usiadłam sobie na kanapie.
-Szkoda tylko, że za późno. - westchnęłam kładąc się i wtulając w poduszkę. Po kilku minutach jakby się przemógł i usiadł sobie na podłodze tuz obok mnie. Było mi tak źle z tym, że nie potrafię mu wybaczyć, bo w głębi serca na prawdę go kochałam. I to się chyba nigdy nie zmieni...-Przecież nie możesz na mnie patrzeć więc czemu tutaj za mną siedzisz ? Żałujesz, ze mnie pokochałeś więc po co siedziałeś w szpitalu. W dodatku żałujesz ze ze mną sypiałeś i czujesz obrzydzenie wiec jakim cudem jeszcze mnie chcesz dotykać. Pragniesz mojej uwagi.... ale po co? Ty sam wybrałeś. Nie wybrałeś mnie, wybrałeś swoją dumę, więc dlaczego....- i w tym momencie mój głos zadrżał. Odwróciłam się tyłem do niego (czyli przodem do oparcia kanapy), bo po moim policzku znów spłynęła gorąca ciecz.- Dlaczego chcesz to naprawić?
-Może dlatego, że cie kocham ? - oparł głowę o moje plecy i westchnął głośno
-Niestety te słowa już nie wystarczą. Nie naprawią tego co powiedziałeś wcześniej... Zrozum to i lepiej... daj sobie spokój. Nic z tego nie będzie.... nawet nie wiem jak mógłbyś to naprawić... z resztą straciłam już wszystkie nadzieje. Nawet nie wierze w to, że będziesz próbował to zmienić, co dopiero jakby pokazało to jakieś rezultaty.
Sama nie wiem czemu z nim rozmawiam. Zawsze to kończy się tym samym. Nagle wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Był lekko zdziwiony tym manewrem. Zaszklone oczy spojrzały w jego stronę.
-Jeśli w końcu czegoś nie stracisz to nigdy się nie nauczysz. A skoro wybrałeś właśnie mnie jako to z czego zrezygnujesz to... - dalej nie mogłam już dokończyć. Po prostu mój głos mi na to nie pozwolił. - Idę do Chiyo.... nie będę ci więcej zawracać głowy, to może w końcu naprawdę zapomnisz..
( Heaven ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz