środa, 28 października 2015

Od Heaven'a - CD. Rosalie

Początkowo nie mogłem dopuścić do siebie myśli, iż dziecko siedzące tuż naprzeciw mnie może być tą samą, dawną Rosie z jaką miałem przyjemność być w drużynie podczas pierwszych Bitw Grupowych. Zaskoczyło mnie, że na moją niewiarę dziewczynka zaczęła ronić najprawdziwsze łzy, z jakiegoś nieznanego mi powodu było jej bardzo smutno. Ale... przecież Rosalie nie mogła cofnąć się w czasie ani zmienić ciała. Przecież to nie możliwe.
- Wszczepienie Naturalnej Arcany do drugiej naturalnej natychmiast ją uśmierca. Jakim cudem udało ci się przeżyć i jednocześnie zachować moce z dawnego ciała?
-  Sama nie wiem... – mruknęła, nadal szlochając – Nawet nie wiem, kiedy to nastąpiło. Po prostu zasnęłam, i obudziłam się już taka jak teraz. Moje dawne ciało było bardzo słabe. To, chociaż dziecięce, jest o wiele silniejsze oraz wytrzymalsze.
Po owej wypowiedzi nastąpiła martwa, niezręczna cisza. Wpartywałem się w białowłosą, nieprzerwanie kreślącą na talerzu widelcem jakieś niewidzialne wzorki. Unikała mojego spojrzenia, zapewne w obawie przed kolejną falą wyrzutu z mojej strony. Ah... czyli o to chodzi. Z jakiegoś powodu wierzyłem jej, to co mówiła miało sens.
- Wiesz co? Jestem gotów uwierzyć w twoją historię – oznajmiłem, oparłszy ręce na stole -  Ale musisz mi powiedzieć coś co pozwoli mi upewnić się, że to naprawde ty.
- Uleczyłam twoje rany, kiedy odniosłeś rany w bitwie. Byłeś wtedy nieprzytomny. To się wydarzyło jeszcze zanim zniknęła Futaba. I zanim poznałeś Vanillę...
Futaba... skąd ja znałem to imię? To przecież było wiele miesięcy temu, jeszcze na samym początku zanim dołączyła większość ze znajdujących się obecnie w ośrodku Arcan. Niebywałe, że wciąż to pamięta. Sądziłem, iż wraz z cielesną zmianą, wspomnienia Rosalie także odeszły w niepamięć.
Zrobiłem wielkie oczy, nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilę usłyszałem. Nie wiedząc co właściwie zrobić, dźwignąłem się z siedzenia, aby otrzeć łzy z jej policzków, na co mi pozwoliła ku zdziwieniu nas obogja. Kiedy przestała płakać, w milczeniu skończyliśmy jeść i postanowiliśmy udać się na spacer do parku w celu wspólnej zamiany paru słów. Jej wzrost przy moim wyglądał dosyć komicznie: znajoma sięgała mi do klatki piersiowej, była prawie o połowę niższa ode mnie. Przez większą część przemierzonej trasy intensywnie dumałem nad treścią pytań jakie mógłbym zadać oraz tematem rozmowy jaką mógłbym poruszyć. Niestety me myśli ogarniała jedynie pustka, nic sensownego nie przychodziło mi  do głowy. Już miałem westchnąć zrezygnowany, kiedy nagle...
- Rosie? Może... opowiesz mi o swoich nowych umiejętnościach. Wiesz... bardzo mnie to ciekawi, twoja sytuacja niezywkle mnie zaintrygowała i dlatego chciałbym wiedzieć jak...
- Nie ma problemu, Heaven. – rzekła już bardziej pogodnie, delikatnie się uśmiechając – opowiem ci wszystko czego sama się dowiedziałam.
Czym prędzej zamieniłem się w słuch. Na początku nieco się motała, jako, że jest Omegą, w dalszym ciągu większość mocy białowłosej pozostała nieokryta. Wiedziałem tylko, iż w większej mierze mają one związek z przyrodą i (o ile dobrze zrozumiałem) nekromancją. Dopóki nie dotarła to najciekawszej, znanej jej umiejętności.
- Ponadto mogę przywołać coś w rodzaju portalu i przenieść do jej wnętrza inne osoby. – wytłumaczyła zauważając jak me czerowne ślepia zeszkliły się od ekscytacji. – Problem w tym, że sama nigdy nie wiem gdzie trafie. Raz jest to świat usiany morzem kwiatów, a drugi niczym po przejściu Apokalipsy, gdzie grasują śmiertelnie niebezpieczne potwory.
Im bardziej się przysłuchiwałem, tym mocniej i szybciej pragnąłem się znaleźć z owych miejscach. Musiałem się tam udać! Po prostu musiałem! Nareszcie jakaś prawdziwa rozrywka i nowy, nieznany świat!
- Błagam cię, Rosie. Zabierz mnie tam. Czy jesteś w stanie przywołać taki portal w tej chwili?
- Tak, ale nie powinniśmy tego robić przed oczami zwykłych ludzi. Musimy znaleźć jakieś ustronne miejsce. Jeżeli zobaczy nas ktoś kto nie jest Arcaną, będziemy mieli kłopoty. Naukowcy prosili o dyskrecję.
- Chyba wiem gdzie możemy się udać. – odparłem, uśmiechając się pod nosem, po czym pociągnąłem ją za rękę w kierunku Sali treningowej.
W związku z tym, żę ciągle trwała pora obiadowa, każdy wolał zjeść porządny posiłek niż wyciskać siódme poty na treningach. Tam nikt nie będzie się nas czepiał czy podglądał i obrzucał podejrzliwymi spojrzeniami.


<Rosie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope