Heaven przypominał teraz kogoś podobnego do kata. Ta jego
obojętność w oczach. Ta rządza krwi. No pewnie jak by mógł to by rzucił się na
mnie i zabił. Tak byłoby najprościej jednak… nie wiem czy zatrzymywała go
Cinia, Vanilla, ja czy może jeszcze coś innego. Może fakt, że jednak jeszcze
nie powiedziałem wszystkiego, a gdybym chociaż spróbował to zrobić to Vanilla
załamała by się już do końca.
-Heaven… jaki ty jesteś beznadziejny. – westchnąłem przez
delikatny uśmiech. Chciałem go jak najbardziej sprowokować, ale…. Po co?
Wiedziałam, że robiąc to sprawiam iż coraz bardziej Cinia jest narażona.
Zwłaszcza teraz powinienem jej pilnować. Zastanawiał mnie jednak fakt, czy w
przypadku takiego załamania i bezsilności … rzuciłby się na nią? Nie no… co jak
co, ale chyba damskim bokserem nie jest. Mógłbym sobie tak gdybać, ale tak
naprawdę nigdy w życiu nie chciałbym tego sprawdzać, bo nie wiem… czy byłbym w
stanie ją wtedy obronić? Teraz ledwo stoję a jednak coś nie pozwala mi się
odwrócić i po prostu odejść. Rozchyliłem tylko usta by pochwalić się z nimi
kolejną falą jakichś niemiłych komentarzy, gdy ten w jednej chwili znalazł się
obok mnie i chwycił mnie za szyję. W tym momencie dopiero poczułem ile ten
chłopak ma w sobie siły. W porównaniu do mnie był o wiele lepiej zbudowany i
miałem tego świadomość, chociaż jak an takiego chudzielca to miałem dosyć sporo
siły. To jednak w żadnym stopniu nie było porównywalne z moją siłą naturalną,
bez używania Arcany.
-Riuki! – krzyknęła pośpiesznie Cinia łapiąc mnie i
odciągając nieco do tyłu. Niestety to było na nic. Ona również nie mogła
porównywać się do Heaven’a. Ja natomiast pozostawałem zupełnie nie wzruszony.
Mógłby mnie chociażby teraz zabić, a ja nie przestraszyłbym się. – Heaven, daj
już spokój… odpuść mu…. – powiedziała teraz nieco spokojniej. Oj już mu nie
groziła. Tak bardzo się o mnie martwi? Aż
mi się ciepło zrobiło przez to.
Już siwek miał coś powiedzieć, ale w tym samym czasie ktoś
pociągnął go do tyłu za fraki, położy na ziemię i wycelował bronią. No… jakby
tego było mało to wystrzelił jeden nabój koło głowy chłopaka tak blisko, że
przeciął mu skórę na skroni. Nie tyle co był wystraszony co raczej nieźle go
zamurowało, Dokładnie tak samo jak i mnie. Cofnąłem się jeszcze o krok do tyłu,
niestety nie z własnej woli, a już z braku jakichkolwiek sił na utrzymanie się
na równych nogach. Blondynka stojąca za
mną delikatnie podparła mnie rękoma.
Zerknąłem na nią tylko ukradkiem i powiedziałem niemo coś w rodzaju
„dziękuję”. Zaraz potem znów skupiłem się na tym głupku co przed chwilą
zamierzał mi zrobić krzywdę. Chyba po raz pierwszy w życiu widziałem go tak
zdziwionego. Powalił go jednym szarpnięciem, a mimo wszystko nie wyglądał tak
dobrze jak on. Może mięśnie to jednak nie wszystko?
-Ja was nauczę bardzo szybko dyscypliny. – warknął Kida
przygniatający mojego wroga nogą do podłoża. Tym razem przestał się już śmiać i
był śmiertelnie poważny. – I właśnie z takiego powodu Sigma nie powinna się przywiązywać.
Jesteś niesprawiedliwa. Pozabijaliby się, a ty nadal stałabyś za tym, którego
lubisz bardziej… Vanilla… nie dla tego zostałaś Kapitanem. – zwrócił się teraz
do kremowowłosej, która i tak wyglądała już jak Zombie. Widocznie moje słowa dotarły do niej tak jak
chciałem. Jednym ruchem dziewczyna o niebieskich oczach odwróciła się i po
prostu odeszła. Heaven nie wiedział już czy ma ją wołać, czy ma za nią biec,
czy jeszcze co innego… W sumie na jego miejscu sam nie wiedziałbym co zrobić. –Przynajmniej
wiem już jak was dobiorę. Wy na pewno będziecie razem. Chce zobaczyć to
przedstawienie. Jak się nie nauczycie ze sobą współpracować …. To się
pozabijacie, albo… ja was dobiję… - odsunąwszy się od Heaven’a posłał nam
jeszcze jedno spojrzenie i poszedł również w swoją stronę. Ten nadal leżał i
chyba jakoś nie zamierzał w stać. No może jeszcze księżniczce pomóc? Miałem
zamiar w sumie do niego chociażby podejść i spojrzeć na niego z pogardą jak tak
ładnie sobie leżał, ale zanim to zrobiłem: blondynka chwyciła mnie za kołnierzyk
koszulki i podparła pod ścianę. Uuuu nie dobrze. Jestem w stanie przeżyć
wszystko, ale nie to jak ona jest zła.
-Ty… Kretynie…. Martwiłam się! – podniosła te zaszklone oczka
na mnie…. Aż mnie w tym momencie zatkało. Takie dziwne uczucie, że ktoś cały
czas stoi obok i się o ciebie troszczy. Zastanawia mnie tylko, czy robi to
dlatego, że ostatnio jej powiedziałem, iż czuje się niekochany. Taaa… to może wiele
wyjaśniać. Eh jaki ze mnie dzieciak…. – Czy ja ciebie musze zamknąć, żebyś
przestał w końcu narażać swoje życie baranie jeden!? – krzyczałam i krzyczała
jakieś 15 minut, Az się zupełnie nie uspokoiła. Heaven w międzyczasie zdążył sobie
usiąść i dotknąć swojej rozciętej przez nabój skroni. Dziewczyna nadal coś tam do mnie nawijała,
ale ja w tym momencie zamiast jej słuchać po prostu spojrzałem na niego.
-Heaven… - mruknąłem w końcu dosyć cicho. Wszystko umilkło, a chłopak tak jak
siedział nieruchomo to teraz zerknął na mnie tymi przygaszonymi ślepiami. – Nie
zasługujesz na tą dziewczynę…. – dokończyłem swój dialog i zerknąłem w tym
czasie na wsłuchaną Cinię. Popierała mnie w tym co mówię, ale chyba nie chciała
bym jeszcze bardziej pogorszał sprawę…
Zdziwiony wzrok Cartera spotkał się teraz ze spojrzeniem
dziewczyny z tego co zauważyłem. Odwróciła się w jego stronę tylko po to by
jeszcze raz go zmierzyć, a następnie pociągnęła mnie w stronę swojego
apartamentu. Zrobiła to tak szybko, że ledwo nadążyłem.
-Cinia….Ci…. CINIA! – zatrzymałem się momentalnie, bo nie
wiedziałem co jest spowodowane takim nagłym brakiem chęci na rozmowę i na
opieprz. Czyżby tak bardzo nie mogła na niego patrzeć?
-No co!? Denerwuje mnie ten chłopak, a jak sobie myślę co on
mógłby z tobą zrobić to…
-Stój…. Ty naprawdę sądzisz, że Heaven tak po prostu by mnie
wykończył? Ty jeszcze nigdy nie
widziałaś jak ja…
-I dobrze. Nie chce tego widzieć. Domyślam się, że nie
byłoby ciekawie… ale…. – mówiła tak szybko. Tak jakby się bała, że nie zdąży mi
tego wszystkiego powiedzieć. Co z niej za głupek. Nim skończyła podszedłem do niej
( a stała do mnie tyłem teraz ) i uwiesiłem się na jej szyi od tyłu zwieszając
swoje ręce do przodu. Taki z niej maluszek… ciężko mi się tak zginać.
- Nigdy się aż tak nie denerwuje, żeby pokazać komuś co
naprawdę potrafię. Ale…. Gdyby teraz nie udało mi się zatrzymać Vanilli słowami…
to na pewno nie skończyłoby się to tak kolorowo dla jednego z nich. Tylko jedno
jest w stanie teraz sprawić, że zaczynam się martwić … Nie doceniasz mnie. -
szepnąłem jej na ucho po czym miźnąłem noskiem jej policzek na chwile
przylegając torsem do jej pleców. Zaraz po tym odsunąłem się i ruszyłem przed
siebie. – Już strzeliłaś buraka? No
chodź bo jeszcze cie ktoś zobaczy głupia. Idziemy do ciebie. Idę zobaczyć czy
znowu masz porozrzucane staniki po podłodze. Może jeszcze coś ciekawszego
znajdę..?
( Cinia ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz