W sumie to teraz zasnęłam już bardzo szybko. O wiele
trudniej byłoby mi kiedy miałabym to zrobić z myślą, że Heaven nadal nie chce
bym jego dotykała. To było straszne, a ja musiałam jakoś dać mu do zrozumienia,
że to co powiedział nadal we mnie tkwi i to ON musi coś zrobić, żebym przestała
się obawiać o nasz związek. Sama nie wiem jak tego dokonać, a wymagam tego od
niego. Kretynka. Nigdy nie będzie dobrze jak będę wychodziła z takim
założeniem.
[…]
Jak już zamknęłam oczy i zrobiło się całkowicie ciemno to
noc bardzo szybko zleciała. Mimo wszystko nadal nie mogłam tak długo spać i już
o godzinie 7 byłam na nogach. To nie było normalne. To znaczy.. ja ogólnie
zawsze wstaje wcześnie, ale…. No bez przesady. Dla mnie wcześnie to godzina 9 –
nie później i nie wcześniej. Biorąc pod
uwagę nasza ostatnią rozmowę mogłam w pełni stwierdzić, że to właśnie przez nią
to wszystko. Za nim wrócę do swojego poprzedniego stanu to trochę czasu minie.
Otworzyłam swoje oczka i spojrzałam najpierw na sufit, a następnie na chłopaka
słodko śpiącego obok mnie. No i co? Nie mogę go nawet pogłaskać, bo ciągle się
boje. Kapitan… w dodatku Sigma… 6 rangi… który boi się dotknąć własnej
sympatii. To brzmiało bardzo komicznie jednak prawdziwie. Westchnęłam cicho,
tak, aby nie obudzić śpiącego obok siwowłosego dzieciaczka. Zsunęłam leniwie
nóżki z łóżka i stanęłam na zimnej podłodze. Nie przyjemne uczcie. Moje włosy wraz z moim powolnym wstawaniem
zsuwały się coraz bardziej z łóżka, aż w końcu opadły swobodnie wzdłuż mojego
ciała zakrywając przy tym prawie mnie całą patrząc od tyłu. Były już takie
długie. I pomyśleć, że kiedyś były jedynie do ramion. No tak… nadal mam na
sobie koszulkę Heaven’a i w sumie nie za bardzo mi to przeszkadza. Podobno
kobiety bardzo seksownie wyglądają w męski, za dużych ciuchach. Pierwsze co zrobiłam to przeczesałam kilka
razy kremowe włosy. Potem to już tylko takie babskie kosmetyczne sprawy (nie
pomijając faktu, ze nadal nie zamierzałam się ubierać i paradowałam po jego
apartamencie tylko w samej koszulce, nie mając pod spodem nic oprócz
koronkowych majteczek). Biegałam tak sobie na boso tu i tam do godziny 7:45.
Potem stwierdziłam, że jednak wypadałoby temu „nadzwyczaj uzdolnionemu
kulinarnie” kolesiowi coś ugotować. Stanęłam sobie w kuchni i powolutku
zaczynałam wyciągać produkty. Kiedy już miałam omlety na patelni usłyszałam
ciche skrzypnięcie łóżka i otwierające się drzwi. Potem już tylko lecąca wodę.
Oho.. brudasek poszedł się wykąpać. Czyżby ta noc była dla niego Az tak
emocjonująca? Kurcze szkoda, że nic nie nagrała. Jest niewiarygodnie cicho
kiedy robi TE SPRAWY. Na samą myśl o tym
aż się zaśmiałam. Jak takie nawiedzone dziewczę chichrające się same do siebie.
Brawo Vanilla. Wykładałam sobie właśnie omleciki z masełkiem na talerzyk, gdy w
tym samym czasie ktoś zaszedł mnie od tyłu i dotknął mokrymi, zimnymi włosami.
No myślałam że go zastrzelę. Odskoczyłam nieco na bok dotykając się w mokre
miejsce i wycierając to co po sobie pozostawił (czyli kropelki zimnej cieczy)
-Baranie… kąpałeś się w zimnej wodzie. Chcesz się
przeziębić? - zerknęłam na niego przez
ramię. Nie stać mnie było na nic więcej bo przecież musiałam jeszcze te omlety
postawić na stole. To znaczy…. Tylko jego, bo moje nadal stały na blacie.
Przecież musze to jeszcze wszystko posprzątać.
-Vanilla… usiądź ze mną i zjedz jak normalny człowiek. –
zachichotał składając rączki tak jakby się do tych omletów modlił. Olałam
totalnie to co powiedział i nadal zmywałam naczynia. Właśnie w tym momencie
kiedy na niego jeszcze raz zerknęłam zorientowałam się, że jest totalnie do
połowy ubrany ( tylko spodnie. Ah tak bardzo Szekszi ~). A no i jeszcze ten
ręcznik na głowie. Naprawdę jest kretynem.- Vanilllaaaaaa…. –przeciągnął moje
imię w taki sposób, bym tylko zwróciła na niego uwagę. – Mam dziwne wrażenie,
że mnie ignorujesz….. dlaczego to robisz? Ja przecież… się staram… -spuścił wzrok i teraz wlepił go
w omlety. Dopiero teraz również wziął się za zajadanie. Oparłam się plecami o blat kuchenny i
złożyłam rączki na piersi przyglądając mu się.
-Jak będziesz tak łaził bez koszulki to będziesz chory. –
zwróciłam mu uwagę. W sumie nie przeszkadzało mi to, że tak paraduje, ale…. Ciało
Heaven’a to jedna z kilku rzeczy, przez która nie mogłam się skupić na niczym
innym. Nie wiem dlaczego tak jest. Może z tego względu, że nie interesują mnie
takie chude szkapy dając na przykład tego chłopaczka Cinii.- Po za tym…. Nie ignoruje
cie. Nie wiem jak mam się teraz w stosunku do ciebie zachowywać. Wiesz jakie to
okropne uczucie kiedy nie wiem na jak bardzo mogę się zbliżyć….. żebyś mnie nie
odepchnął…
-Przecież ja nigdy… - zaczął szybko, ale gdy chciał
dokończyć chyba sobie przypomniał jak odtrącił mnie ostatnim razem. Bo tylko o
to mi chodziło i o nic innego. – Nie chciałem cie wtedy odtrącić. I wczoraj też
myślałem, że ty po prostu wolisz mieć dystans. Przepraszam. – nie zareagowałam
na to co powiedział tylko spojrzałam w dół. Heaven wstał z miejsca i podszedł
do mnie bliżej. Oparł się obiema rękoma po obu moich stronach o blat i lekko
schylił. Nasze oczy były mniej więcej na tej samej wysokości. Nie wiem czego
chciał dokonać, jednak gdy tak niebezpiecznie się zbliżył dzięki mojej Arcanie
bardzo szybko go zatrzymałam unieruchamiając jego ciało dokładnie tak samo jak
wcześniej to zrobiłam podczas potyczki z Rick’iem. Obiecałam sobie, że nie będę
na nim jej używać, ale niestety nie potrafię mu wbić do głowy inaczej takich ważnych
rzeczy.
-Widzisz… to ty mnie zatrzymujesz. Tym bardziej Arcaną… nie masz odwagi zrobić
tego ręcznie ? – zapytał. Mimo, że wiedział co teraz powiedzieć to jego
spojrzenie było bardzo zdziwione. W
głębi… naprawdę się tego nie spodziewał.
-To nie dlatego ciołku. Ja po prostu chce ci cos pokazać. A
więc…. Jak się teraz czujesz… kiedy jestem tak blisko, a ty… nie możesz mnie
nawet dotknąć ? – moje zaklęcie puściło, ale chłopak nadal pozostał w takiej
samej pozycji, jednak zbytnio się nie zbliżał.
-Źle…. Chciałbym, żeby było tak jak dawniej…
-Nie wiem czy to jest możliwe…. – wzruszyłam ramionami
odwracając głowę w inną stronę. – Powiedziałeś, że nie możesz na mnie patrzeć,
że żałujesz … i że…. Mam cie więcej nie dotykać. Ty naprawdę tego chcesz?
-Nie chce…. Ale jak mam to udowodnić? Pozwól mi cofnąć czas
to wszystko postaram się naprawić.
-Czas nie jest twoim sługa i nie będzie cie słuchał, a twoja Arcana doprowadzi do tego jeszcze raz…
i kto wie… czy ja ci wtedy wybaczę? – mówiąc to już podeszłam do niego o kroki
przyłożyłam dłoń do jego policzka. Po kilku minutach przylgnęłam do jego
nagiego, już ciepłego torsu i oparłam czółko. – Mogę cie o coś zapytać…. Albo raczej…
poprosić? Pocałuj mnie….. tak samo jak kiedyś… - przymknęłam na chwilę oczy, bo
w sumie to wcale nie oczekiwałam, że chłopak się na to odważy.
( Heaven ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz