- Sądzę, że nic tam nie znajdziesz – powiedziałam z dziwnym uśmieszkiem.
- Jesteś tego pewna?
Przytaknęłam nadal się uśmiechając, wzruszył tylko ramionami ale nie zmienił swojego kursu. Otworzyłam drzwi i o dziwo pozwoliłam mu wejść. Riuki prawie natychmiast usiadł na kanapie po raz pierwszy, w nikłym stopniu pokazując to, jak cierpi. Przez Heavena wszystko musi go jeszcze bardziej boleć, on to ma talent do kaleczenia się. Podeszłam do niego zajmując stosowną odległość.
- Cinia… - zaczął powoli, znowu miał taki dziwny, tajemniczy ton – Czy ty mnie jeszcze w ogóle kochasz?
Wprawdzie pytanie to zadawał niezliczoną ilość razy, ale i tak za każdym razem mnie ono zaskakiwało. Zamrugałam oczyma i spojrzałam na niego niepewnie, tak jakby to był jakiś podstęp. Ale nie mogłam też dłużej zwlekać z odpowiedzią, która była w sumie oczywista… pytanie tylko – czy on mi jeszcze wierzy?
- Jasne, że tak… czemu w ogóle o to pytasz?
- Kiedyś mówiłaś mi to znacznie częściej, ostatnio prawie wcale.
- Czujesz się niekochany? – spojrzałam mu w oczy – Nie chciałam, żebyś tak to odebrał. Po prostu sam kiedyś mi powiedziałeś, że to moje częste powtarzanie tego słowa, doprowadzi do tego, że jego znaczenie straci jakąkolwiek wartość.
- Ale ogólnie, nie okazujesz mi tego.
Przysunęłam się bliżej niego i ujęłam jego twarz w dłonie. Nie byłam nawet świadoma tego, że w ten sposób wyrządzam mu krzywdę… zabawne, na każdym kroku dowiaduję się o sobie coraz więcej. Niestety są to tylko i wyłącznie negatywne cechy. Wpierw dotknęłam swoim czołem jego czoła, kątem oka spoglądając na niego. Nie był zakłopotany, można powiedzieć, że był spokojny jak zawsze. A raczej taki przybierał wyraz twarzy. Dotknęłam jego ramienia, jednak zaraz zabrałam swoją dłoń.
- Czemu to robisz?
- Bo się boję… - wyszeptałam.
- Ale czego – zdziwiony odsunął się ode mnie.
- Tego, że zrobię Ci krzywdę. Wszystko przecież jest przeze mnie, twoje rany… nie powinnam była ci w ogóle składać propozycje pojedynku. Riuki nie chcę nigdy więcej z Tobą walczyć.
Zanim zdążyłam jeszcze powiedzieć cokolwiek, chłopak zamknął mi usta delikatnym pocałunkiem. Z początku zdziwiona prawie się zachłysnęłam, jednak po chwili odwzajemniłam ten nieśmiały gest.
- Będziesz się obwiniała do końca życia?
- Nawet dłużej – wyszczerzyłam swoje ząbki w szerokim uśmiechu.
Pokręcił głową zrezygnowany na co tylko cicho się zaśmiałam opierając głowę o jego klatkę piersiową.
(Riuki?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz