czwartek, 17 grudnia 2015

[Team 2] Od Rosie - C.D Cinii

Obudziłam się w jakiejś dziwnej kapsule. Strasznie bolała mnie głowa. Przyłożyłam chłodne dłonie do skroni i zgięłam się wpół. Słyszałam długi, przeciągły pisk w uszach. Dopiero, gdy po paru minutach moje ciało uspokoiło się, a ja wyprostowałam się lekko. Zauważyłam, że mam na sobie jakieś dziwne ubranie. Zazwyczaj dostawałam takie tylko na czas Bitw Grupowych. Rozejrzałam się wokół siebie. Byłam kompletnie sama. Pozostałe kapsuły stały puste. Dźwignęłam się na nogi i zbliżyłam się do dziwnych komór najciszej jak potrafiłam. Były suche. Najwidoczniej reszty nie ma tutaj od dłuższego czasu. Nagle coś zapiszczało na mojej ręce. Jak poparzona odskoczyłam do tyłu odrobinę się przy tym obijając. Odetchnęłam z ulgą. To tylko zegarek. Wskazywał mi drogę do wyjścia z tego pomieszczenia. Niepewnie rozejrzałam się po pokoju. W sumie i tak nic lepszego do roboty tu nie mam. Stałam już przy drzwiach, gdy nagle odwróciłam się na pięcie i chwyciłam jakieś małe plastikowe pudełko. Coś na kształt probówki i nabrałam do niej trochę tej dziwnej substancji, w której prawdopodobnie byłam zanurzona. Schowałam ją do tylnej kieszeni spodni, po czym szybkim krokiem wyszłam z sali. Na początku oślepiło mnie ostre światło, ale gdy już przywykłam rzuciłam okiem na zegarek. Pokazywał, że niedaleko ode mnie znajdują się członkowie mojej drużyny. Ruszyłam w ich kierunku po cichu. Niestety nie miałam chwili by przejrzeć informacje, nie chciałam przecież przypadkiem wpaść na wrogą drużynę. Sama jestem strasznie słaba, więc nie byłabym żadnym zagrożeniem. Na szczęście widziałam już moją drużynę, ale była także zła wiadomość. Nieopodal zauważyłam przeciwny team. Schowałam się za budynkiem tak by widzieć mój team, ale jednocześnie ukrywając się przed wrogami. Przyglądałam się sytuacji, gdy nagle osoby z mojej drużyny się odwróciły.
- Cinia? - szepnęłam mrużąc oczy - Nie, nie może być.. - wyszeptałam, ale tak cicho, że sama tego nie słyszałam
- Rosie!? - wykrzyknęła biegnąc ku mnie
Zaczęłam wymachiwać rękoma by się cofnęła, ale była równie zaskoczona co ja. Zatrzymała się dopiero w połowie dystansu. Szybkim, płynnym ruchem odbiła ostrze rzucone ze strony przeciwników. Hm.. biała broń co? Może nie jestem zbyt dobra w walce na kule, ale wręcz nie jest chyba aż tak tragicznie. Stworzyłam w ścianie obok mnie mały portal. Wyciągnęłam z niego miecz dopasowany ciężarem i wielkością do mojej osoby. (Od razu odpowiadając na pytanie - Tak, bronie i inne rzeczy można zabierać z wymiarów, ale stworzenia nie mają już takich przywilejów.) Wybiegłam po przyjaciółkę. Droga dłużyła się w nieskończoność. Cudem unikałam ciosów. Drużyna biegła w naszą stronę. Chwyciłam dziewczynę za rękę i pociągnęłam za najbliższy mur. Cinia ocknęła się i schyliła obok mnie. Najszybciej jak tylko mogłam przekazałam informacje poprzez zegarek reszcie drużyny by okrążyła kilka budynków, tak by znalazła się za nieprzyjacielem. Wyjrzałam za murek i brakowało milimetra by coś ostrego trafiło mnie w oko. Na szczęście przecięło tylko lekko policzek. Wskazałam na jeden z budynków nieopodal nas. Razem pobiegłyśmy w jego kierunku.
- Po co tu przyszłyśmy? Przecież i tak nas widzieli! - stwierdziła lekko zawiedziona moim planem
- Cii.. - przyłożyłam palec do ust i wskazałam na sufit nad nami - Tego piętra wcześniej tu nie było. Prawdopodobnie zostało podłożone specjalnie na czas walk. Zauważyłam dziwny proszek na suficie i ścianach. Jeżeli zbliżysz się do niego wywoła lekkie duszności. Jeśli natomiast zostaniesz nim obsypana dostajesz silnego kaszlu, coś ala zaawansowana astma. - wytłumaczyłam nieco
Dziewczyna spojrzała na mnie z wyraźnym zdziwieniem. Zanim zdążyła coś powiedzieć dokończyłam.
- Tak naprawdę to lek, który przyjmowałam. U osób chorych na różne dolegliwości z oddychaniem daje uczucie ulgi, natomiast u osób zdrowych ma kompletnie odwrotne działanie. Miejmy tylko nadzieje, że są zdrowi, bo nic o nich nie wiem… - wyraziłam niepewność, po czym przeszłyśmy na drugi koniec pomieszczenia
W tym samym momencie przeciwnicy wparowali do budynku. Już przymierzali się do ataku, gdy stuknęłam mieczem w sufit, a proszek zaczął opadać. Wycofałyśmy się i miałyśmy zamiar pobiec do miejsca, gdzie miała stać nasza drużyna.
(Ktokolwiek? Cokolwiek?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope