Pojedynek Cini i tego beznadziejnego patałacha już się skończył,
tak ? Właściwie to nawet ja nie miałem wątpliwości co do tego kto wygra.
Chociaż… tak na dobrą sprawę to teraz miałem ochotę tak sprać Heaven’a. Ba ! To
mało powiedziane ! Zabiłbym go w najgorszy możliwy sposób wbijając mu swoje
czarne paznokietki w szyje. Hmmm.. kiedyś mu się odpłacę…. Na pewno.
Po skończonym pojedynku zamiast od razu iść do Cini to ja
spokojnie pozwoliłem, żeby ci naukowcy zabrali ją do lekarza. Przecież ja sam
nie dałbym razy jej tego wszystkiego opatrzyć, na dodatek mógłbym coś jeszcze
zrobić źle. Tak więc spokojnie usiadłem sobie w swoim apartamencie i
nasłuchiwałem hałasów z góry. Musieli ją tam przecież przynieść, albo jakoś
przetransportować, no nie wiem. Gdy już wszystko ucichło wyszedłem sobie
spokojnie na balkon i zawieszając się na barierce wyżej wskoczyłem do domku
blondynki. O dziwo była przytomna. Siedziała sobie na kanapie skulona, i pełna
plastrów na mordce i rękach. Już wolałem nie interesować się ile ma tego na
pozostałych częściach ciała.
-Przegrałam… - usłyszałem ciche słowo nadal stojąc jeszcze
za kanapą. Boże, ona zamiast martwić się o to że ledwo żyje to martwi się o to
że przegrała. Mały gladiator. Wolałaby wygrać ponosząc śmierć niż żyć ze
świadomością, że przegrała.
-Ej… głupia. – mruknąłem i za raz położyłem dużą dłoń na jej
główce, którą schowała w dłoniach. – Nie przejmuj się tym tak.
-Riuki ! Co ty możesz wiedzieć ! Ty nigdy nie przegrywasz !
Ty zawsze jesteś tym silniejszym ! – krzyczała. W tym tez momencie zerwała się
i zza szkolnymi oczami zaczęła bić mnie w klatkę piersiową. Haha. Śmieszna mała
dziewczynka. Jeszcze tak dużo miała w sobie energii.
-Ale za jaką cenę… - za chwilę uniosłem dłoń i wskazałem na
wystające, wampirze kły. – Po za tym, gdybym naprawdę tak uważał Rene nie
wystartował by za mnie. – mówiłem nad wyraz spokojnie. Cinia odetchnęła, bo
chyba powoli opuszczały ją wszystkie siły. Oparła się głową i rączkami o mój tors
i tak przez chwilę stała, zanim też nogi nie zaczęły odmawiać jej
posłuszeństwa. Kiedy poczułem, ze dziewczyna osuwa się po mnie na ziemie
złapałem ją jedną ręką w tali i podtrzymałem. Cofnąłem ją delikatnie do tyłu i znów
posadziłem na kanapie. Z tego względu, ze nie chciała puścić mojej koszulki
byłem zmuszony usiąść tuż obok.
-Co ty zrobiłeś z włosami ? – zerknęła na mnie w końcu.
Przez tą jej durną uwagę zrobiłem zeza, żeby spojrzeć na swoją długą grzywkę.
Normalna ? Taka jak zawsze co ona się czepia. – Jakaś taka długa. Zasłania ci
te czerwone oczko. – uśmiechnęła się delikatnie i zaraz dotknęła mojego
policzka. Pfff… co ona sobie wybraża….
-Zamknij się. Jest normalna, co ty od niej chcesz.. –
mruknąłem odsuwając się lekko
-Nie jest ! Jest za długa ! Ja ci ją uciacham jak będziesz
spał ! – zachichotała i za raz pociągnęła mnie za kosmyk szarych włosów. – Po za
tym jak jesteś ze mną to ściągaj tą opaskę, bo mnie denerwuje jak ją nosisz.
-A co mnie to obchodzi. Musze ją nosić, nie pojmujesz ?-
warknąłem łapiąc ją za rękę kiedy już chciała dobrać się do mojej opaski.- Po
za tym nawet nie próbuj dobierać się do moich włosów, bo jak ja się dobiorę do
twoich to ogolę cie na łyso …
-Straaaszny… - prychnąłem i za moment dała mi pstryczka w
nos. – Mógłbyś być teraz dla mnie miły. Twoja kochana Cinia jest ranna, więc
mógłbyś okazać trochę troski.
-No patrz już lecę…. –przewróciłem tylko oczami i położyłem
się po przeciwnej stronie kanapy, tak żeby nie zderzyć się czasem z Cinią.
-W ogóle się o mnie nie martwisz. – walnęła mnie znów. Kiedy
przymknąłem jedyne widoczne oko ta usiadła mi na brzuchu i pochyliła się tak,
że teraz nie dość, iż moje własne włosy mnie denerwowały to jeszcze jej.
-Gdybym się nie martwił, to bym do ciebie nie przyszedł
idiotko. – próbowałem ją odsunąć i zrzucić, ale coś mi nie szło..
( Cinia ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz