Nie wiem po co on mnie tutaj zaciągnął. Czyżby chciał mnie
odciągnąć od Areny i tym samym zniknąć z pola widzenia Heaven’a ? Wszyscy
uważają go za aspołecznego gnojka, i za takiego „dzikusa”, który niby nie da sobie
sam rady. To nie prawda. On się po prostu tym nie chwali.
-Zlizać ? przekrzywiłam buźkę, a on tylko wyszczerzył się i
zaraz nachylił tak by dotknąć wargami moich warg. Zbliżał się bardzo powoli.
Czyżby dawał mi czas do zastanowienia się ? Hmmm… nie sądzę, tu musiało chodzić
o coś całkiem innego. Zamiast zastanawiać się nad tym czy na pewno chce aby
mnie pocałował, zaczęłam zastanawiać się dlaczego tak naprawdę mnie tu
zaciągnął i totalnie odłączyłam się od świata. Kiedy zorientowałam się co
właśnie może się stać….. ktoś uprzedził mnie i odciągnął Haruke jednym
soczystym szarpnięciem do tyłu. To był Heaven ku mojemu zdziwieniu. Kto mu
pozwolił wyjść po za szklaną kopułę ośrodka !? Tego nie wiem, ale jakby się tak
chwilę zastanowić to przecież Heaven jest silniejszy od czterech takich
naukowców. Złapał mniejszego od siebie chłopaka za szmaty i przycisnął go do
ściany obok. Był cały we krwi. Boże, nieźle musiał się zdenerwować kiedy
zobaczył jak wychodzę z Haruką. Tak właśnie łączę sobie wątki.
-Ty gnoju, jak śmiesz ją w ogóle dotykać… - warknął i wtedy
też ja zerwałam się z miejsca i podeszłam do niego. Kiedy chciał uderzyć
szatyna od razu złapałam go za dużą i bardzo mocno zaciśniętą pięść. Teraz
można było wyczuć jak bardzo jest zdenerwowany, ale to też mogło być
spowodowane walką na arenie i jednym z jego ataków. Czułam się trochę głupio
zatrzymując chłopaka przed wymierzeniem ciosu, ale nie mogłam pozwolić by potem
naukowcy znęcali się nad nim ponieważ zrobił coś komuś po za terenami ośrodka.
Na dodatek Haru gdyby chciał skopałby go na kwaśne jabłko. Jego zemsty też
chciałam uniknąć.
-Heaven…. Stój. Przestań. – westchnęłam ledwo dając rade go
utrzymać
-Vanilla puść mnie… - prychnął przez zaciśnięte zęby, cały
czas siłując się ze mną. A co ja niby mogłam zrobić. Mogłam niby użyć Arany,
ale nie zrobię tego… na nim. Jedyne co teraz mogłam zrobić to wejść między nich……
-Jeśli chcesz go uderzyć, najpierw musisz zrobić krzywdę mi….
– powiedział stanowczo teraz już stając pomiędzy nimi, przodem do Heaven’a.
Rozłożyłam ręce na boki (udawałam samolot xD) i spuściłam głowę w dół. Czułam
jak z niego po prostu kipi złość. Ostatecznie jednak opuścił dłoń rozluźniając
ją. Przez chwilę tak wszyscy staliśmy w bezruchu. W końcu ten o wiele większy
złapał mnie za małą rączkę i pociągnął w stronę wyjścia. Ledwo stał, a mimo
wszystko poszedł mnie szukać. To było niesamowite uczucie kiedy widzi się, że
komuś tak bardzo zależy, że nawet nie zważa na własne zdrowie i życie…
Nie puszczał mnie tak przez całą drogę do ośrodka. Zrobił to
dopiero wtedy, gdy zamknął drzwi do swojego apartamentu. Oparł się o drzwi. Nic
więcej już nie mówił. Nie miał siły. To całkowicie zrozumiałe biorąc pod uwagę
jego liczne obrażenia i otwarte rany. Aż mi się go szkoda zrobiło. Podeszłam do
niego gdy zauważyłam, że już nawet nogi odmawiają mu posłuszeństwa i
przytrzymałam go.
-Chodź…- pociągnęłam go w stronę kanapy i zaraz posadziłam.
Wzięłam czystą wodę, jakąś ściereczkę, wodę destylowaną i opatrunki. Usiadłam
chłopakowi na kolanach, bo uznałam, ze jego nogi to chyb najmniej poraniona
część ciała. Nic nie powiedział tylko spojrzał na mnie takim pustym
wzrokiem. Później ściągnęłam z niego
zakrwawioną koszulkę i delikatnie zaczęłam przemywać rany najpierw zwykłą wodą
potem destylowaną a na końcu założyłam plastry i bandaże. Następnie przyszedł
czas na jego plecy, twarz i dłonie. Trochę na tym czasu zeszło. Dużo tego było,
a i tak dobrze się trzymał. Mogłam sobie tylko wyobrazić w jak złym stanie
znajdowała się tamta dziewczyna.
Kiedy już wszystko było skończone i zamierzałam zejść z jego
kolan, on jakby ocknął się z głębokiego transu i natychmiast oplótł mnie dłońmi
w tali, tym samym zatrzymując mnie przy sobie. Wtulił się w moje miękkie, blond
włosy i głośno westchnął.
-Szukałem cie… zaraz po tym jak stąd wyszłaś, ale nie
zdążyłem cie znaleźć. – wyszeptał. To było takie miłe uczucie, że aż sama się
na chwilę zawiesiłam i nie wiedziałam co powiedzieć. Dlaczego za każdym razem
kiedy jestem z nim tracę tą swoja powagę i brak jakichkolwiek uczuć na twarzy ?
-Musisz odpoczywać.. – mruknęłam odsuwając się lekko od
niego.
-Ale…
-Spokojnie. Nigdzie nie pójdę. Po prostu nie możesz się
teraz wysilać, bo nigdy tego nie wyleczysz… po za tym obiecałam ci coś…. Jeżeli
wygrasz… - na ostatnie słowa zbliżyłam się i pocałowałam go delikatnie w
policzek. – Masz jeszcze jedną walkę przed sobą więc musisz wracać szybko do
zdrowia..- uśmiechnęłam się nieznacznie i za momencik usiadłam sobie tuż obok
niego. Heaven przez chwilę patrzył przed siebie, a potem na mnie. Hmmm dziwnie
to wyglądało.
-No co ? – przekrzywiłam łepek i klapnęłam przy tym jedno
uszko jak taki mały kiciuś.
( Heaven ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz