Czasem miewam takie myśli:
"Dlaczego w ogóle się urodziłem?"
"Dlaczego w ogóle się urodziłem?"
Przecież nie jestem nikomu potrzebny, zawsze omijany i niezauważany. Z czasem przyzwyczaiłem się do zaistniałej samotności. Nie potrzebna mi teraz osoba towarzysząca. Sam sobie wystarczę. Ja nawet... boję się innych. Są tacy straszni. Wiem, wiem... każdy powie, że jestem siusumajtkiem czy jak no ale taki już jestem i jak wiem nic tego nie zmieni.
Segregując sobie myśli które aktualnie przechodziły przez moją głowę wyszedłem z budynku Rimear Center i pokierowałem się na obrzeża. Pogoda nie była jakoś wyjątkowa, ale mi to nie przeszkadzało. Rozglądałem się dookoła poszukując ciekawych rzeczy. Takowych nie znalazłem... Park jak park: Zieleń... dużo ludzi... i tak dalej i tak dalej. Westchnąłem ciężko i usiadłem na kamieniu który otaczał pobliską fontannę. To było lepsze nisz błądzenie.
Spojrzałem na taflę wody, była taka spokojna. A na niej.. widniał najgorszy obraz jaki mógł być, czyli - ja. Dotknąłem palcem powierzchni cieczy a na tej zaczęły pojawiać się kółka spowodowane moim działaniem. Przejechałem jeszcze tak ze dwa razy by obraz się zakrzywił. Wtem poczułem na sobie czyjś wzrok. Spojrzałem w tamtą stronę, obserwowała mnie dziewczyna. Pierwsze co dało się rzucić w oczy były dwa czarne kucyki po bokach jej głowy. Miała bardzo miłą dla oka twarz. Lecz gdy spostrzegła, że zacząłem patrzeć się w jej stronę na chwilę odwróciła wzrok. Jednakże po chwili znów wróciła. Podrapałem się niezręcznie po policzku i niemrawo uśmiechnąłem. Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna podeszła do mnie i usiadła na obok. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem.
[Mori?~ Mwhahahaha ;w;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz