Mężczyzna był przerażający, jego spojrzenie, postawa i sam sposób w jakim wypowiadał słowa, przyprawia mnie o drżenie całego ciała. Przez jakieś kilka minut, siedziałam na ziemi wpatrując się bez zbędnego wyrazu twarzy w krwawiącą rękę. Dopiero po upływie nieokreślonego dla mnie czasu, podniosłam się z ziemi. Ból tak jak szybko przyszedł, tak i szybko minął. Krwawienie niemal już ustało, więc nie ma sensu, abym kierowała się do swojego apartamentu. Braciszek może jeszcze chwile na mnie poczekać. Zamiast tego postanowiłam dalej ruszyć za tym dziwnym gościem, totalnie nie obchodziło mnie to, co przed chwilą do mnie powiedział. Ponieważ przez czas, w którym siedziałam jak bez życia na ziemi zdołał się oddalić, miałam ogromne problemy ze znalezieniem go. Jednak kto jak kto, ale byłam osobą bardzo dobrą w szukaniu innych. Nie bawiłam się nawet w podchody, tylko od razu podbiegłam do niego.
- Podejrzewałem, że jesteś głupia i cię jeszcze zobaczę, ale nie sądziłem, że jesteś tak durna żeby przychodzić tak szybko. Naprawdę chcesz żebym cię zajebał? - spojrzał na mnie morderczym wzrokiem, który miał mnie przeszyć na wskroś ale coś za bardzo mu chyba nie wyszło.
- Chyba się troszkę jeszcze mylisz. - spojrzałam znudzona na swoje paznokcie.
- Ostrzegałem, żeby nie było. - Powiedział po czym złapał mnie za ramię, wykręcając mi rękę. Krzyknęłam upadając z bólu.
Upadłszy na kolana, uniosłam nieznacznie głowę do góry, spoglądając na niego kątem oka. Za to jedno, bezkarne spojrzenie zostałam obdarowana kopniakiem w brzuch. Musiało to wyglądać żałośnie, zważywszy na to, że już byłam poniżona, wcale nie musiałam się przed nim płaszczyć jeszcze bardziej...
- Naprawdę musiałem się do tego posuwać? - przekręcił głowę, pochylając się nade mną - No odpowiedz! - wymierzył mi cios w policzek.
Spojrzałam na swoją bezwładną rękę, a potem na jego twarz. Niby nie zmienił swojego wyrazu twarzyczki, a jednak wydawał się być poirytowany i to bardzo. Powoli zaczynało mnie to już denerwować, to całe darcie się na mnie, bicie mnie i jeszcze to złamanie ręki. Było mi to potrzebne jak dziura w moście. Teraz to ja się zdenerwuję. Posłałam mu groźne spojrzenie, po czym wstałam odpychając go delikatnie zdrową ręką. Kiedy już się wyprostowałam i miałam wystarczająco dużo wolnego miejsca, dotknęłam swojej pokaleczonej ręki. Spojrzałam na nią tak, jak zwykły człowiek spojrzałby na porzuconego szczeniaczka. Totalnie ignorując tego wypłosza, który coś do mnie mówił, zaczęłam sobie nastawiać połamaną kończynę. Nie minęła minuta, była już jak nowa.
- No proszę, teraz działa idealnie - powiedziałam sama do siebie z szerokim uśmiechem na twarzy. Kiedy jednak spojrzałam w jego kierunku, mina od razu mi zrzedła. - Czemu się tak na mnie patrzysz? Masz jakiś problem?
Szkoda, że nie mogę teraz zrobić zdjęcia jego minie, była ona bezcenna. A jednak coś czuję, że będę musiała za moją zuchwałość zzapłacić nieziemską cenę...
(Levi? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz