-Dlaczego ty tak koniecznie, chcesz tutaj być i widzieć jak
cierpię ? – przekrzywiłem łepek, nadal mając rączki dziewczyny na policzkach.
Coś czuje, że za moment się zdenerwuje. – Skoro już wiesz co będzie się działo
to czemu…
-Bo cie kocham… - szepnęła przerywając mi. Przyłożyła wtedy
głowę do mojej klatki piersiowej i powoli zsunęła ręce z mojej twarzy. Niby już
słyszałem te słowa z jej ust jednak teraz czułem się całkowicie inaczej. Uczucie
kiedy ktoś się o ciebie martwi jest.. dziwne. Westchnąłem głośno, ale nie
powiedziałem nic więcej. Uniosłem swoją dwa razy większą dłoń (w porównaniu do
dziewczyny) i położyłem na jej głowie. Delikatnie przeciągnąłem nią po jej
złotych włosach i zamknąłem oczy.
- Za czuły się zrobiłem przez ciebie.. – warknąłem po
dłuższej chwili sam do siebie i wręcz przekrzywiłem twarzyczkę z niesmakiem.
-Haha.. to dobrze. Nie jesteś już taki szorstki dla mnie.
-Tylko dzisiaj. Bo nie mam ani humoru, ani mój stan zdrowia
na to nie pozwala. – wystawiłem jej język i za moment uciekłem z jej objęć.
Ubrałem się do końca , by później znaleźć swoją czarną, stalową maskę i założyć
ją sobie na oko.
- Jesteś straszny gdy to zakładasz. – prychnęła wstając (hih
nadal była w ręczniku. Chyba nie wie że może się to dla niej bardzo źle
skończyć).- Zdejmij to…. – już wyciągnęła rączkę w stronę mojej twarzy, jednak
ja cofnąłem się o krok i zakryłem dodatkowo czarną „klatkę”.
-Ja ogólnie nie jestem jakiś super przystojny. I ty o tym
wiedziałaś. Po za tym kiedy ją nosze inni nie muszą na to patrzeć. Nie
interesują się wtedy tym po za tym kiedy jest zamknięte: mniej boli. –
wyjaśniłem jej bardzo zwięźle, ale na temat. Wydawało się, że rozumie, ale ciul
tam wie co ona ma w tej małej główce.
-To mam sobie zmienić sympatie ? – zachichotała i pewnie
teraz obserwowała moją reakcję. Stałem do niej tyłem i grzebałem w szafce więc
nie widziała teraz mojej miny. Może oczekiwała, że się do niej odwrócę ? No napewno.
- Pff… rób co chcesz. – prychnąłem pod nosem jak to zwykle
ja, jednak na twarzy miałem wymalowaną obawę. Nie tyle, że stracę osobę, którą
kocham, ale bardziej przed tym, że stracę to oparcie. Tak długo byłem sam… nie chce
teraz znów wszystkiego stracić. Przez te rozmyślenia nie spostrzegłem się nawet
kiedy Cinia wstała i przykleiła się do moich pleców tymi swoimi wielkimi
cycami. Ykhh…i jak tu się powstrzymywać, ja się pytam.
-Ty na serio myślisz, że zmieniłabym cie na jakiegoś innego
?
-Jest przecież tyle lepszych ode mnie… - zerknąłem na nią
przez ramię
-Idiota.. – prychnęła i chyba zaraz poleciała do siebie się
ubrać. Tak w ręczniku ? Przez balkon ? Żałuje, ze nie wyszedłem tego zobaczyć.
[…]
Coś długo zajęło jej to przebieranie, bo wróciła dopiero pod
wieczór. To dobrze. Przynajmniej nie truła mi cały dzień i mogłem sobie trochę
odpocząć. Potrzebowałem czasem takiego odpoczynku. Odespać sobie cały dzien. Po
prostu marzenie. Niestety z taką Cinia na ogonie nie dało się tego wykonać.
Obecnie leżałem sobie ładnie w łóżeczku i jak zawsze pod wieczór w takie dni (i
noce) zwijałem się z bólu. To było po prostu nie do wytrzymania i na dodatek
nic nie mogłem z tym zrobić. Cały czas się kręciłem i nie wiedziałem co z sobą
począć. W końcu usiadłem i siedziałem taki skulony. Czułem jak z bólu łzy
spływają mi po policzkach. Moje pięści były tak mocno zaciśnięte na pościeli że
aż zsiniały…
-Riuki… - usłyszałem cichy głos. Pewnie Cinia, ale teraz nie
byłem w stanie tego stwierdzić. Podbiegła do łóżka i usiadła obok mnie.
Podniosła moją twarz i spojrzała mi w zaszklone oczy.- Ty… płaczesz…
-Nie dotykaj…..- wyrwałem się i wtedy też znowu zabolało,
przez co jęknąłem cicho. – Spadaj. Nie kontroluje tego.. i wcale nie płacze !
( Cinia ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz