Ania kazała mi iść ze sobą. Niosła spore pudło z kotkami. Jednego miała nawet na głowie.
- Dlaczego mnie zabrałaś? - powiedziałam przecierając oczka. Bardzo
mocno chciało mi się spać, mało brakowało, abym położyła się na ziemi i
zasnęła nie zwracając uwagi na to, gdzie bym leżała ani na to, że
leżałabym na śniegu.
- Przecież leżałaś w tym zimnie! Mogłaś zamarznąć! - powiedziała podniesionym głosem.
Nie chciałam być niegrzeczna, więc nic nie mówiłam, chociaż już wiele
razy w równie mroźną zimę spałam w pudełkach i nic mi nie było. Jedynie
cicho miauknęłam i poszłam z Anią nie stawiając oporów.
Wokół było ciemno, więc pewnie niektórzy nie widzieliby dobrze
otoczenia. Padał śnieg, a wiatr wiał bardzo mocno. Powoli dochodziłyśmy
do budynku, gdzie mieścił się apartament Ani. Weszłyśmy do środka, po
czym pomogłam wyjąć jej kociaki z pudełka. Wszystkie były śliczne...
Niektóre mniejsze, niektóre większe, ale były bardzo ładne. Ania poszła
do kuchni i przyniosła miskę pełną mleka dla kotków.
- Jak mogę jeszcze pomóc? - zapytałam jej cicho.
- Może pójdź spać... Widzę, że jesteś zmęczona. - odpowiedziała.
- Na pewno?
Ania przytaknęła, więc skuliłam się w kącie pokoju, cicho miauknęłam, po czym zasnęłam.
<Ania?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz