Ukyo wydawał się być miłą osobą. Gdy tylko zapytał się o moje kocie uszka, delikatnie nimi poruszyłam.
- No cóż... takie mi się stworzyły - uśmiechnęłam się. - Od urodzenia je mam...
- Jak to możliwe? - ponownie zapytał.
- Ponieważ tak naprawdę nie jestem w pełni człowiekiem. W części jestem
kotem... - miauknęłam cichutko. - Zostałam sztucznie stworzona, dlatego
tak jest.
Chłopak się delikatnie uśmiechnął, a po chwili kelnerka przyniosła nam
gorącą czekoladę. Poczekałam aż chwilę wystygnie, po czym wypiłam
trochę, a mój nowy kolega także. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, po czym
skończyliśmy pić i kelnerka przyniosła nam rachunek. Wyciągnęłam
pieniądze, ale Ukyo, powiedział, że zapłaci. Chociaż chciałam zapłacić, i
tak zrobił to sam.
Gdy wyszliśmy, kontynuowaliśmy rozmowę, po czym usłyszałam ciche
miauknięcie, a w zaułku zauważyłam małego kotka, który leżał skulony
przy ścianie. Podeszłam do niego, a on miauknął ponownie.
- Myślisz, że do kogoś należy? - zapytał się mnie Ukyo.
- Pewnie nie... Tylko okrutne osoby zostawiają na mrozie takie
zwierzęta, jak ten kotek... - mówiąc to wzięłam go na rączki i
spojrzałam na jego oczka. Były niebieskie, czyli był pewnie bardzo
młody. Ułożył się wygodnie, zamknął oczy i zasnął cichutko mrucząc.
- Jak oni mogą to robić... - powiedział chłopak.
- Nie wiem, ale nie są to dobrzy ludzie... - powiedziałam.
Chwilę przeszliśmy z malutkim kotkiem, po czym zapytałam się:
- A może chcesz go też potrzymać?
<Ukyo? Wybacz, że tak, ale nie mogę twojego formka znaleźć (w zakładce go nie ma - żadnej)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz