Ciemność, po której zaraz nastąpiło oślepiające białe światło.
Wszystkimi komórkami ciała czułam jak budzę się z powrotem do życia, a
mój umysł znów zaczął powoli pracować. Spróbowałam otworzyć powieki i
poruszyć jakąkolwiek częścią ciała. Z ledwością zdołałam usiąść
delikatnie rozciągając przy tym wszystkie mięśnie. Złapałam się za głowę
próbując przypomnieć sobie co się stało. Jak zza mgły widziałam
wydarzenia z ostatnich... 12 godzin? Mniejsza. Powoli zaczęłam
przypominać sobie chwilę jak mnie złapali, rozmowę z generałem, walkę,
ucieczkę, a raczej jej nieudaną próbę i w końcu moment, w którym się
obudziłam. Dużo się ostatnio wydarzyło co wcale nie oznacza, że władza
nie mieła ze mną problemów... Uśmiechnęłam się kpiąco pod nosem na samo
wspomnienie tego wszystkiego. Po tym co się stało już dawno powinni mnie
zabić, a nie szpikować środkami nasennymi.
- Kochany wujaszek - mruknęłam ironicznie - Zawsze tak samo martwił się o swoją bratanicę!
Splunęłam na podłogę. Widocznie tak bardzo chcieli mi uprzykrzyć życie,
że postanowili mi je darować. Zasrana rodzinka.. większość martwa, ale i
tak nie zasługują na szacunek pośmiertny. Wszyscy byli tacy sami. Nawet
on się zmienił, dodałam w myślach i na samą myśl o brunecie zachciało
mi się płakać.
***
Zakręciłam prysznic i owinięta białym ręcznikiem wyszłam na zimne,
jasno-błękitne kafelki. Po doprowadzeniu się do ładu, co zajęło mi
dosłownie chwilkę wyszłam z łazienki w pastelowej sukience
podkreślającej zmysłowo wszystkie atuty mojego ciała. Jak na mój styl
była odpowiednio zadziorna, a jednocześnie w miarę nie porównując mnie
do dzi*ki spod latarni. Podeszłam w stronę kalendarza odręcznie
skreślając kolejny dzień. Westchnęłam, nadal nie przyzwyczaiłam się do
życia tutaj. Ta szklana pułapka ograniczała ograniczała moje możliwości,
ale kto powiedział, że nie należy próbować?
Skierowałam się w stronę balkonu. Dziś zdecydowanie nie miałam ochoty
spacerować tymi samymi korytarzami, w końcu będę miała jeszcze okazję.
Zamykając za sobą porządnie drzwi zeskoczyłam kocim ruchem na balkon w
dół i w ten oto sposób wylądowałam spokojnie na ziemi. Przymknęłam
powieki wdychając ze świstem świeże, poranne powietrze. Co jak co, ale
to był jak na razie jedyny plus tego ośrodka - nie to co w dymiącym,
wypełnionym po pęczki mieście. Ruszyłam swobodnym krokiem do barierek i
oparłam się rękoma o poręcze zdając sobie sprawę, iż dwa metry dalej
stoi wysoki, biało-włosy chłopak. Nim minęło pół minuty poczułam jego
spojrzenie na sobie, lecz nie odwróciłam się. Widziałam go kątem oka,
ale po chwili usłyszałam wydobywający się z jego gardła, aksamitny głos.
-...-
<Jakiś białowłosy mężczyzna? c; P.S: Przepraszam za moje nędzne wypociny, nigdy tak nie piszę ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz