Zaskoczyło mnie jej słowa, a jednocześnie sprawiło, że nie wiedziałem, co mam na to odpowiedzieć. Rozluźniałem powoli uściska, aż w końcu puściłem ją. Nie spojrzałem na nią, patrzyłem na czerwoną ścianę nad nią. Pierwszy raz od dawna czułem jakieś głębsze uczucie do drugiej osoby. Moja pewność siebie w jednej chwili zmalała do zera. Wiedziałem, że Vanilla jest na mnie zła, jednak nie winiłem jej za to. Jakby to ująć, sam się w to wkopałem. Zadała dobre pytanie... czemu nie poszedłem z tym do Heaven'a? Bo znałem jego reakcję i wiedziałem, że jest wybuchowy? Bo wiedziałem, że to może się skończyć dla nas na ostrym dyżurze? Bo wiedziałem, że ani ja ani on nie odpuścimy? Bo wiedziałem, że to Vanilla ma ostatnie słowo?
Zabawa uczuciami, jest jak zabawa włączonym mikserem. Jest nieprzewidywalna i można stracić co nieco. W przypadku miksera były to palce, a w przypadku uczuć, zaufanie do drugiej osoby.
Myśli, pytania na które nie wiedziałem jak mam odpowiedzieć, krążyły mi wirem po głowie. Za dużo myślę... zdecydowanie za dużo. Powinienem działać.
Spojrzałem na dziewczynę, która roniła łzy.
- Odpowiedz- mruknęła stanowczo.
Jednak nic nie mówiąc, patrzyłem na nią. Jakbym jej nie słyszał, choć było przeciwnie.
- Słyszysz? Odpowiedz!- wytarła łzy. Chyba jeszcze nie widziałem jej w takim stanie. Zwykłe była bardziej opanowana, a teraz doprowadziłem ją do szczytu złości. Nie zdziwiłbym się, gdybym teraz dostał od niej pięścią po twarzy.
Nie upominała się trzeci raz. Po prostu mnie ominęła i mając wszystko gdzieś odeszła. Spojrzałem za nią i otrząsnąłem się błyskawicznie.
- Idiota- skarciłem się w myślach. Przez moje debilne zachowanie może właśnie straciłem jedyną szansę u Vanilly. - Cholera...- szepnąłem i zacisnąłem pięści.
Na co ja czekałem? Poszedłem za nią, już wyszła z baru.
- Vanilla!- krzyknąłem za nią. Zatrzymała się na chwilę. Krótką chwilę. Potem znów robiła powolne kroki przed siebie, ignorując mnie. Nie dziwiłem się jej. Nie zamierzałem się jednak poddać. Podbiegłem do niej, złapałem ją za ramiona, odwróciłem i przytuliłem czule do siebie, jakbym nigdy nie chciał jej puścić.
- Przepraszam- zacząłem.- Nie chcę cię zranić... ale nie sądzisz, że to ty powinnaś za siebie decydować nie on? Nie załatwię tego z nim, bo to jest twoja decyzja nie jego. Nie boję, że mnie zabije, za to co teraz robię. Jeśli nie będziesz chciała mnie już widzieć, zrozumiem- mimo to nadal jej nie puszczałem...
<Vanilla? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz