W sumie w tańcu z Rick’iem nie było nic takiego niezwykłego,
ale boje się, że za samo takie wyjście mogłabym nieźle dostać po głowie od
Heaven’a. W sumie to nie chce czuć się jak jego własność, ale musze mieć na
uwadze jego chorobliwą zazdrość. Kiedy tylko muzyka skończyła grac znowu
usiedliśmy do stołu. Rick strasznie namawiał na to bym z nim wypiła, ale mogło
to się skończyć idą mnie tragicznie. W końcu wstałam od stołu i skierowałam się
do toalety. Ah te babskie sprawy, no przecież musiałam poprawić swój makijaż, który
i tak jest raczej znikomy, ale dodaje uroku. Kiedy wyszłam, Rick’a już tam nie
było. Gdzie on znowu wybył. Boże, żebym musiała pilnować jeszcze jego.
Podniosłam szklankę z wcześniej nalanym sokiem, ale gdy tylko przystawiłam ja
sobie do ust od razu poczułam coś niepokojącego. Zabije tego szmaciarza. Dolał
mi czegoś. No właściwie nie czegoś, tylko alkoholu. I to jeszcze w takim stężeniu,
że byłam w stanie to od razu poczuć. Mało nie wyszłam z siebie i nie stanęłam obok.
Od razu wyszłam stamtąd i kogo zobaczyłam opartego o ścianę. Nikogo innego jak
Rick’a. Zabije go..
-Jeśli sądziłeś, ze tak łatwo uda ci się mnie napić, to
byłeś w błędzie… - mimo, iż nigdy nie pokazywałam tak swojej złości jak i całej
reszty uczuć to teraz wyraźnie było widać moją złość. Za kogo on się uważa.
Chłopak z dziwnym uśmieszkiem i tym błyskiem w oku spojrzał na mnie. Jakoś nie
wyglądało na to że ma zamiar się tłumaczyć.
-Chyba nie trzeba być Sigmą, żeby wyczuć taką ilość
alkoholu, co ? – zachichotał głupkowato podchodząc do mnie. Nie wiem czemu, ale akurat jego wysokość,
była dla mnie dość przytłaczająca. Nawet jeśli lubiłam wysokich mężczyzn.
-Kpisz sobie ze mnie ? To, że jestem Sigmą, nie ma tutaj nic
do rze… - nim skończyłam mówić, Rick złapał mnie za nadgarstki 9 co dziwniejsze
jedną ręką) i przyszpilił mnie do ściany.
-Nie uważasz, ze czasami za dużo gadasz ? – nachylił się i
widząc to, że już zamierzam powiedzieć mu coś nie za bardzo miłego: złączył
swoje wargi z moimi. Teraz to z tego zdziwienia nawet nogi się pode mną ugięły.
Normalnie by mnie to nie zdziwiło, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że już
jestem coś zobowiązana jednemu chłopakowi, więc nie powinnam zachowywać się
chamsko. Nie miałam niestety na tyle
siły by wyrwać się z uścisku Rick’a a przyrzekłam sobie kiedyś, że nie będę używała
Arcany na osobach, na których w pewnym sensie mi zależy, nawet do obrony własnej.
Szarpałam się tylko przez chwilę, a gdy tylko druga ręka chłopaka bardziej przytknęła
mnie do ściany przestałam. Nie zamierzałam w żaden sposób odwzajemnić tego
pocałunku, ale ciężko było tego dokonać kiedy jego język złączył się z moim.
Jedynym ratunkiem w tym przypadku było odwrócenie głowy w inną stronę. Gdy
tylko na to wpadłam od razu to zrobiłam i jednocześnie zasłoniłam tym swoja
bladą twarz i delikatnie czerwone rumieńce. Dlaczego ja się do cholery rumienię…-
Jeszcze na mnie nie krzyczysz ? – zachichotał mi prosto do ucha. Za blisko.
Jest zdecydowanie za blisko.
-Zobaczymy co na ten temat powie ci Heaven jak się dowie… - warknęłam
lekko zdesperowana. Nie wiedziałam co mam teraz ze sobą zrobić.
-Heaven ? A co on może ? Tak jak szybko się w tobie
zakochał, tak bardzo szybko się odkocha jak się dowie, ze cie pocałowałem, a ty
mnie nie odepchnęłaś. – poluzował uścisk na moich nadgarstkach, żeby przy obezwładnianiu
mnie nie zrobić mi przy tym żadnej krzywdy. Te słowa tak szybko do mnie dotarły, że nie
byłam już w stanie nic innego powiedzieć. Po prostu już wyobraziłam sobie całą
złość Heaven’a. Nawet jeśli będę próbowała się jakkolwiek wytłumaczyć, on i tak
mi w to nie uwierzy.
-Chcesz mnie odbić Heaven’owi ? –zapytałam cicho nie za bardzo
mając już ochotę na jakąkolwiek rozmowę. W odpowiedzi usłyszałam tylko takie
ciche „Może”. – Jeśli tak, to dlaczego nie załatwisz tego z nim, a celowo
chcesz mnie zranić ? – tym razem nie bałam się już spojrzeć mu w twarz i ze
łzami w oczach podniosłam główkę.
( Rick ? :’) )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz