Bonnie szedł w kierunku tych przebrzydłych ludzi po woli,
mimo że nie czuł bądź myślał wiedział iż chce ich zabić. Za wszelką cenę
ukatrupić, zniszczyć, żeby ich ciała zgniły pod tymi cudownymi gruzami.
Wystawił w ich kierunku jęzor i machnął nim kilka razy, metalowy bicz wił się
niczym wąż odbijając światło słoneczne. Wyraźnie się uśmiechał. Czuł jak
wzbiera w nim moc i wiedział jak jej użyć, aby zadać jak najwięcej bólu swoim
ofiarom. Nie myślał racjonalnie..No dobra, raczej w ogóle nie myślał. Miał
ułożony plan w tej swojej metalowej obudowie zwanej głową, a może zalążek tego
co ma się stać. Chęć mordu była większa niż mógł to sobie wyobrazić (a nie mógł
wcale). Przyspieszył kroku wreszcie
przechodząc do biegu, skoczył w kierunku grupki osób, rozpierzchli się we
wszystkich kierunkach jak małe myszy, szczury, szkodniki. Bonnie przesunął
swoim morderczym spojrzeniem wypatrując jakiegokolwiek ruchu. Zauważył. Oblizał
metalowe zębiska, a potem ruszył w kierunku
tak wspaniałego widoku. Zazgrzytał zębami wzbudzając jeszcze większy strach
wśród swoich ofiar. Chmura dymu rozwiana przez wiatr nie stanowiła już dla
niego problemu. Zaczął na nowo szukać obiektu bardzo ruchliwego. Wreszcie go
zobaczył, ruszył z miejsca niczym błyskawica. Bardzo szybko dotarł do nowego
celu. Zanim ta..Dziewczyna? Zdążyła się odwrócić już byłą w uścisku wielkich
metalowych dłoni. Próbowała się wyrwać, jednak Fioletowy zacisnął mocniej
palce. Gdyby mógł wykrztusić z siebie chociaż słowo..Gdyby mógł nie byłoby ono
pozytywne. Wreszcie dziewczyna o złotych lokach zrobiła coś niespodziewanego.
Krzyknęła ostatkiem sił, a wtedy ktoś z bardzo dużą siła uderzył w bok
Mechanicznego Królika. Przesunął się on o jakiś metr ze swojego poprzedniego
miejsca wypuszczając dziewczynę z rąk. Jak jakąś kruchą filiżankę. Popatrzył na
napastnika i zazgrzytał zębami wytwarzając przy tym iskry. Mężczyzna o
srebrnych włosach popatrzył na niego z lekkim uśmiechem, a potem ukucnął obok
dziewczyny i podniósł ją. Odszedł w pył, Bonnie obserwował go z zaciekawieniem,
jednak nie trwało ono dłużej niż minutę czy nawet kilkanaście sekund. Ruszył
nagle z miejsca i zaraz „wleciał” w chmurę pyłu podniesioną przez nagłe ruchy i
jego i tych wszystkich osób. Wystawił jęzor ponownie, wyglądał jakby badał
powietrze w poszukiwaniu zapachów – zupełnie jak wąż na polowaniu. Obrócił
głowę z prędkością, której można by było pozazdrościć i ruszył w kierunku
zapachu. Wyczuwał lęk przed nim samym. Arcana, którą posiadał w sobie pozwalała
mu na bardzo wiele. Że też naukowcy musieli wczepić ją w akurat tego robota.
Ponownie zazgrzytał zębami, jednak tym razem było to dłuższe i o wiele
głośniejsze niż wcześniej. Porównywalne do pisku jakichś drzwi i zgrzytania
tryb w zepsutym mechanizmie. Dym natychmiast zniknął, niebo przybrało nieco
ciemniejszy kolor, jednak pogoda nadal była piękna..Jeżeli taką można tak
nazwać całkiem czyste niebo i słońce. Bonnie oblizał zęby czując coraz więcej
zapachów. Kierował swój wzrok w każdą stronę, przy okazji nasłuchując. Mimo że
miał tak zniszczone uszy, coś tam jeszcze słyszał.Może nawet więcej co potencjalny
człowiek. Gdy do tych czułych uszu doszedł cichy szmer i dźwięk przesuwających
się kamieni pobiegł w tamtą stronę. Kroki stawiał lekko jakby biegł po chmurce
albo jakby sam ważył z 5 kilo. Wykonał długi skok w kierunku dźwięku. Uderzył w
skałę,następnie oderwał jej kawałek i rzucił tam, gdzie przed sekundą widział
jeszcze ruch. Wydał z siebie coś na kształt ryku zdenerwowania pomieszanego z
ocieraniem się stali o stal. Wreszcie zauważył kolejną postać. Bawili się z nim
w kotka i myszkę, tyle, że jeżeli on zachciałby być kotkiem wszyscy zginęliby
na miejscu.Byli na jego łasce..Właściwie to wszyscy w promieniu dwóch
kilometrów byli na łasce jego i innych Omicronów. Dlaczego nie zrobił tego
wcześniej? Dlaczego nie zniszczyli tego wszystkiego? (No ja wam nie powiem.. Ja
tylko opowiadam ). Nakierował się na postać,potem przygniótł ją do
podłoża.Pochylił się do niej i wystawił jęzor.Gdy dotknął nim policzka ofiary,
wiedział już jak ma na imię oraz jakie posiada moce.
Haruka..Mężczyzna..Sigma..Wysoka ranga..Jednak nie tak wysoka jak jego.
Przycisnął jego twarz mocniej do podłoża,a
ten jęknął cicho z bólu. Bonnie uśmiechnął się szeroko,gdy doszedł do
niego ten idealny zgrzyt łamanej kości w ręce tego chłopaka, mężczyzny? Nie
liczyło się to. Wreszcie pękła, jak zabawka z plastiku, Haruka krzyknął
głośno,a po chwili zamilkł jakby dostał jakiś znak. Mechaniczny Królik
zazgrzytał zębami zostawiając swoją ofiarę na pastwę losu.Nie widząc nikogo
dookoła poszedł dalej w kierunku kolejnego – jeszcze stojącego, nie tak
zniszczonego – budynku. Użył tylko części swej Arcany jak do tej pory, zauważył
jak niebo znów się rozjaśnia, a za to „zaraza” przechodzi na wiecznie zielone
rośliny. Najpierw spleśniały,potem zrobiły się żółte i zgniły opadając na
doniczkę.
(Team 2?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz