Byłam na siebie zła, że znów nie potrafiłam sprzeciwić się nowo
poznanemu chłopakowi. Myślał, że może mną rządzić i nic sobie nie
pomyślę? Moja "pewność siebie" wygasła... Ale z tym psem to wywalił, co
ja miałam wspólnego z tym wszystkim? Nic. To jego sprawa. Tak, wiem,
mogłam powiedzieć to wcześniej, że mam to gdzieś, ale coś mnie
powstrzymywało... W efekcie jestem w tym jakże dziwnym miejscu, w którym
nie powinno mnie być. Nawet nie rozumiałam, o czym temat więc tylko
założyłam nogę na nogę i oparłam się łokciem o jakiś stolik obok mojego
siedzenia. Wiem akurat to, że osoby, które się tu zebrały... Są o wiele
silniejsze niż jakaś tam niedoświadczona Arcana. Ziewnęłam przeciągle.
Absolutnie nie wiedziałam, co mam tutaj robić, i coraz bardziej
zastanawiały mnie ich dialogi a także fakt, że jeden z drugim o mało się
nie pobili. I jaki ja miałam w tym udział? Żaden. Nawet nie wiem, po co
tu jestem.
- Hej, a co ma na celu te spotkanie? - zapytałam niepewnie, ale
postanowiłam się udzielić i pokazać, że nie jestem duchem. Dopiero za
chwilę miałam się dowiedzieć o konsekwencjach.
- Bądź cicho, jeśli chcesz dożyć kolejnego dnia - Kida, osoba z którą
tu przyszłam, uśmiechnął się chytrze jednocześnie zamykając wzrokiem
moją buzię.
"Napuczyłam się" i wbiłam spojrzenie w podłogę. Cóż, wydawała mi się w
tej chwili najciekawsza. Potem słyszałam już tylko niewyraźne dźwięki
tego, o czym rozmawiają... Aż o uszy obił mi się niepokojący chichot
Kidy. To nie mogło dobrze zwiastować z tym, że po chwili blondyn
otrzymał zamaszysty cios od prawej pięści wcześniej nazwanego
"Heaven'a", prosto w jego uroczą buźkę. Spojrzałam na to, aczkolwiek nie
wywołało na mnie większego wrażenia. W końcu jestem tutaj tylko po to,
żeby siedzieć, a nie go ubezpieczać. Nie obchodzi mnie to, co ma się
zdarzyć jeszcze. Inni też jakoś niespecjalnie ich powstrzymywali.
Kida otarł zakrwawioną szczękę i gdy wydawałoby się, iż są kwita,
prowokujący blondyn odwrócił się, oddając niespodziewanie równie mocny
cios. Raczej nie zanosiło się na wesoły kompromis, więc po jakimś czasie
wyrównania liczby zamachów po obu stronach, Heaven wykonał zwinny ruch,
który zmusił Kidę do odskoczenia prosto pod moje nogi.
- Tylko na to cię stać, pączusiu? - posłał temu drugiemu prowokujący do działania uśmiech.
Aż nerwica brała, gdy pomyślało się o tym, jak ten szaro włosy podatny
był na gniew, naprawdę. Chwilę później wzrok Kidy spoczął na mnie. Wow,
ktoś zauważył tu Naturalną, niedoświadczoną Arcanę, która ciągle
zastanawia się nad swoim sensem bycia tutaj.
- A ty? Miałaś mnie chronić... Głupia - podniósł kącik ust, wypluwając małą strużkę krwi, wydobywająca się z jego ust.
- Wybacz, próbuje tylko dożyć jutra - uśmiechnęłam się promiennie, mając
na uwadze wcześniejsze, godne podziwu ostrzeżenie. - Zostanę ukarana? -
ziewnęłam przeciągle, gdy w wir walki weszła jakąś baba z sąsiednich
drzwi.
Zanim wyraziła swoje niezadowolenie dotyczące zaistniałej sytuacji, złapała się pod boki.
- Mam cię opatrzyć, czy jeszcze nie skończyliście udowadniać sobie
swojej siły? - zaoferowałam pomoc, czekając w bezruchu na odpowiedź.
< Kida albo chopoki? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz