Ona naprawdę chciała mnie zakneblować…. Chciała mi założyć
ten cholerny kaganiec, który rzekomo miał chronić wszystkich przed tym by nie
zostali ugryzieni przez „wampira”. Dlaczego oni wszyscy uważają mnie za takie
szkaradztwo… chociaż nie, nie powinienem się dziwić. Mam kły i żywię się krwią
zupełnie tak jak…. to coś. Może faktycznie z jednej strony jestem bardzo
przerażający. Nie mogę teraz tracić zimnej krwi. Nie teraz po prostu nie!
Spojrzałem na materiałowy kaganiec, który leżał na ziemi. Podszedłem i
podniosłem go stamtąd. Przyjrzałem mu się. Był czarny i masywny. Ciekawe z
czego był zrobiony. Dzięki tak wysoko rozwiniętej technologii mogli zrobić coś
dzięki czemu na serio nie mógłbym więcej pić krwi. Straszne. Najpierw obroża a
teraz jeszcze co. Rozumiem że opaska na oku to dla mojego dobra ale żeby
zamykać mi buzie tak za przeproszeniem ?! To jakieś nie humanitarne. Zaraz, zaraz przed chwilą chyba ona
powiedziała coś …. Coś dziwne. Że mam ją zabić tak ? Ta
akcja z tym kagańcem to było tylko po to żebym nie zrobił jej krzywdy.
Śmieszne. Gdybym chciał….. zrobił bym to już na samym początku. W jednej chwili
rzuciłem dziewczynie kaganiec przed nos.
-Masz….. tak bałaś się że cie skrzywdzę, dlatego chciałaś mi
to założyć, a teraz płaczesz, mażesz się wręcz nad swoim losem i jeszcze mówisz
żebym cie zabił ? Gdyby, chciał to zrobić zrobiłbym to już na samym początku i
to tak by zabolało cie jak najbardziej. – warknąłem niezadowolony z tego że
próbowała mnie „uciszyć”
-Riuki….
-Nie wymawiaj nawet mojego imienia skoro chciałaś zrobić mi
coś takiego jak ci naukowcy ! – warknąłem tym razem na serio. Podniosłem ją z
ziemi za szmaty i przyszpiliłem do ściany. – Chciałaś mnie skrzywdzić…. –
wymamrotałem i za raz złapałem drugą
dłonią (no bo jedną ją przecież trzymałem) za obrożę. Boli. Obroża gdy tylko stykała
się z moją ręką raziła prądem, ale co z tego. Nie zamierzałem jej puścić.
Szarpnąłem raz a dobrze i zerwałem ją z szyi. Teraz to ona już nie udawała.
Była przerażona tym co zrobiłem, chociaż… za jaką cenę. Może tego nie
dostrzegła, ale gdy tylko obroża wylądowała na ziemi moja porażona przez prąd
ręka, poparzona opadła bezwładnie na dół. Puściłem ją a ona zsunęła się po
ścianie na dół.
-Proszę bardzo… masz zakładaj …skoro się mnie tak bardzo
boisz… - spojrzałem na nią z góry tym swoim bezwzględnym wzrokiem. Za chwilę
też rozwiązałem swoją opaskę. Czy mogę być jeszcze straszniejszy. – Tego też
się boisz ?... więc co następnym razem wydłubiesz mi oko. Ty chyba myślałaś że
ja chce tutaj być. Że jestem tutaj z własnej woli. Ty nie musisz walczyć o
przeżycie… ciebie nikt nie chciał zakuć, lub nawet zamknąć w dobrze strzeżonym
więzieniu…. Ty myślisz że jestes jedyna, która tak bardzo cierpi… - warknąłem
już powoli się uspokajając. Odsunąłem się od niej. Skoro się mnie boi nie chce
żeby była blisko. Nawet jeśli to ma oznaczać nie zbliżanie się na więcej niż 5
metrów. To dopiero wyczyn. Ona była pierwszą osobą, która się mnie od początku
nie bała, niestety chyba się przeliczyłem….
Cofnąłem się tak daleko żeby zetknąć się plecami z ścianą.
Zwiesiłem głowę na dół. Nie płakała. Już to dostrzegłem. Ostatnie jeszcze łzy
spływały jej po policzkach.
-Wynoś się stąd. - mruknąłem.
Chciała żebym ją zabił, ale po co ? Ona się boi śmierci i widać to na pierwszy
rzut oka. Więc skoro chce żyć to czemu nadal tu siedzi? No zawsze wiedziałem,
ze ona jest straszną idiotką. Pozbierała się z ziemi i zrobiła krok w moją
stronę. Uuu…. A już myślałem że stąd ucieknie. No to się nieźle zdziwiłem. –
Jeśli chcesz zginąć to idź… powiedz to tym psom, które nas tu zamknęły. Nie
czerpałbym radości z zabicia ciebie….. –
cały czas mówiłem to bardzo cicho wręcz szeptem.-Chciałaś mnie skrzywdzić tak
samo jak oni. Czy ja ci wyglądam na zwierze !? – krzyknąłem znów. Widziałem, że
znów się trochę cofnęła- Nie pokazuj mi się więcej na oczy… - warknąłem
wychodząc z salonu i zamykając się w sypialni. Na klucz. Tak żeby nie mogła tu
wejść. Dlaczego pokazałem jej swoją słabość. Jestem bezmyślny. Nie obchodzi
mnie przecież to co się z nią stanie, ale myśl o tym że mogłaby mi to założyć…
przerażała nawet mnie. Jeśli się mnie boi dlaczego nie poszła do nich i nie
powiedziała żeby coś ze mną zrobili. Skoro tak bardzo chciała mojej krzywdy to
chyba lepiej byłoby załatwić sobie obrońców czyż nie.
Po kilku minutach bezczynnego stania i podpierania drzwi
stwierdziłem, że chyba sobie poszła. Jak dobrze. Nie będę musiał już jej
oglądać. Co fakt to fakt… straciłem jedynego żywiciela, który by mnie nie
zdradził naukowcom. Nie. Już nie mam pewności, nie powinienem tego robić. Osunąłem się po drzwiach i usiadłem za raz.
Po moim ciele nadal przechodziły delikatne mrówki. To przez tą obroże. Ból był
niemiłosierny. Tak duży, że nawet nie mogłem unieść ręki by zobaczyć jak ona
wygląda, a musiała być straszna. Czułem zapach spalonego mięsa… może skóry. To
nie wróży dobrze. Zostaną po tym blizny. Zwłaszcza jeżeli tego nie opatrzę. Heh
nie myślcie sobie że zamierzam. Jestem już zmęczony tym wszystkim. Ilekroć
przechodzi mi przez głowę myśl, że istnieje ktoś taki, kto nie boi się mojej
natury tylekroć zostaje porządnie kopnięty w dupsko. Odchyliłem głowę do tyłu i
już po chwili zasnąłem….
[…]
Obudziłem się tak pod koniec dnia. Słońce już zachodziło.
Nikogo tu nie ma ? Jaki spokój, aż mnie to cieszyło, że przez chwilę nie będę musiał
się niczym martwić. Obudziłem się teraz tylko z tego względu że czułem straszny
ból. Byłem tak zmęczony że na dobrą sprawę w ogóle nie powinienem się budzić…
Hmmm…. A czym mogłem się zmęczyć ? Nie to nie było zmęczenie fizyczne.
Brakowało mi krwi. Przez tak długi okres czasu nic nie jadłem. Nie wyobrażacie
sobie jakie to jest duże cierpienie. Wstałem.. choć z wielkim trudem. Zdołałem
tylko dojść do łóżka i już za raz położyłem się na nim. Spojrzałem w sufit.
Moja rączka leżała bezwładnie na pościeli. Teraz naprawdę widziałem jak jest
pokiereszowana. Ah to co zrobiłem było najbardziej bezmyślnym działaniem w
całym moim życiu. Ej nie chwila… no tak przecież ja nie znam swojego życia i
nie wiem co robiłem za nim się tutaj znalazłem. Szkoda że zostałem tak
skreślony przez los….
(Co tam u cb Cinia ? Idziesz naskarżyć chłopakom w
fartuszkach ? xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz