Uśmiechnąłem się do niego szeroko.
Leżał na tej ziemi, tak niewinnie, zakrwawiony. Wyglądał jak
postać z jakiejś mangi, kiedy się podnieci. Taka krewka z noska, z
ust to już gorzej. Nie porównuję do niczego. Czułem taką
ekscytację.. Najchętniej to pozbyłbym się tylko kolejnego
istnienia, no,ale,że jeszcze nie chcę umierać, choć jestem
przygotowany, to po prostu postanowiłem,że dam mu porządny wycisk.
Uśmiechnąłem się niewinnie, a potem złapałem za te jego piękne
niebieskie włosy. Zabrudziłem je trochę paluszkami pokrytymi
czerwoną mazią, ale to trudno się mówi. Zmieniły nieco
kolor na taki fiolecik.. Wyglądał jeszcze piękniej.
-Jak ja bym chciał cię zabić –
westchnąłem teatralnie ciągnąc go nieco do góry za włosy
– Nawet nie masz pojęcia.. Pewnie ty też chciałbyś mnie zabić.
Ale w końcu zęby masz wszystkie co nie?! - wyrwało mi się
głośno, przy okazji uderzyłem nim o podłoże, krawędź budynku,
z którego wcześniej to ja zwisałem.-Mógłbym bardzo chętnie
kurwa cię zepchnąć.. Ale wolę,gdy ktoś krzyczy – powiedziałem
całkiem spokojnie jak na mnie. Przyglądał mi się na wpół
przytomny. Przecież jest taki silny, mistrz. Wpatrywałem się w
jego oczy, ja pewnie miałem w nich szaleństwo.. Szaleństwo w
czystej postaci oraz chęć większego rozlewu krwi, w jego oczach
widziałem strach, ale też wzrastające, z każdą sekundą,
ambicje i próbę walki z przeznaczeniem. Podniosłem go
jeszcze raz,a potem uderzyłem.- Czy mi się wydawało.. Czy coś chrupnęło? - zapytałem kładąc głowę na jego klatce piersiowej, serducho biło jak szalone. Strach jest taki ekscytujący..Za każdym razem, każdy człowiek pokazuje go w inny sposób, w odmienny sposób, ma inne lęki.. Chociaż jedno łączy większość.. Strach przed śmiercią. Na samą myśl o tym uśmiechnąłem się ukazując zęby i odchyliłem się nieco do tyłu. W tym też momencie poczułem but na swoim brzuchu. Automatycznie puściłem niebieskie kłaki wyrywając ich troszkę, odskoczyłem do tyłu na tyle, na ile pozwalało mi moje położenie, zostawiłem Takumi'ego. Obrócił się na bok. Jego twarz wyglądała naprawdę dziwnie.. Splunął krwią połączoną z innymi płynami i uniósł na mnie swoje nienawistne spojrzenie. Otarłem dłonią brzuszek,a potem podniosłem się na równe nogi.
- Nie ładnie jest tak się bawić.. Dasz radę jeszcze walczyć.. Smerfiku? - zapytałem robiąc kilka kroków jego stronę. Nie odezwał się, podparł ręką jakiś mały murek i spróbował się podnieść. Przekręciłem głowę na prawo chcąc zrozumieć jego zachowanie. Cały czas trzymał się za brzuch. Połamałem mu żebra.. Nie mam pojęcia ile.. Ale zadowalało mnie to, choć nie tak bardzo jak zobaczenie go kwiczącego niczym zarzynana świnia. Prawie doczłapał się do jakiejś dziury.. Lecz ja nie pozwoliłem na zejście.
- No przecież jeszcze nie skończyliśmy! Kyoooouuuya!! - jęknąłem ruszając truchcikiem, który wyglądał jakbym co najmniej nie miał po co żyć i był emosem, który chce tylko popełnić samobójstwo. Złapałem kołnierzyk koszulki Takumi'ego,a potem pociągnąłem do siebie. Krew pociekła na podłoże,a chłopak obrócił się do mnie. Dalej patrzył jakby chciał mnie zabić, no na pewno chciał! Przecież tyle mu krzywdy narobiłem! Odwdzięczyłem się tym samym tylko z nieco bardziej niszczącym psychikę skutkiem.
- Połamać ci jeszcze nogę czy rączkę?Możesz sobie wybrać miejsce,w którym chcesz żeby były złamane, daję ci także wybór którą rękę. Znaj moją dobroć – uśmiechnąłem się triumfalnie. Chyba mi się wydawało, ale zobaczyłem łezki w kącikach jego oczu, jakby miał zaraz się rozpłakać niczym małe dziecko.
- A może się jeszcze posikasz ww
gacie jak te małe dzieciaczki? - wyszeptałem mu do ucha,a potem
przesunąłem po nim językiem. Chcę przypomnieć,że jeszcze
stałem do niego tyłem i tylko czasem się odwracał, ale w tamtym
momencie był do mnie tyłem.- Nie – wychrypiał to z takim
ciężarem, zapluł się tą czerwoną substancją. No malutkie
dziecko. Zachichotałem głupkowato. Czy zdarzyło mi się to
pierwszy raz? Nie, bo bardzo lubię się śmiać. Choć najczęściej
robię to w duchu, żeby nikt mnie nie słyszał. Wyciągnąłem
sztylecik i przyłożyłem ostrzem do prawej ręki,a potem do lewej.
- To którą wybierasz? -
zapytałem, nie usłyszałem znowu odpowiedzi, ale to nie miało
znaczenia. Przyłożyłem sztylecik do prawej ręki,a potem naciąłem
skórę. Krew zaczęła ściekać powolnym strumyczkiem po
jego ręce, aż na ziemię. Wydał z siebie kilka dźwięków
cierpienia, a potem upadł na kolana z głową spuszczoną w dół.
- Kurde.. I jak ja takiego klocka
wezmę.. - jęknąłem zrezygnowany – A może by go zostawić? Uuu
to by był lepszy pomysł – tak,tak myślałem głośno. Takumi
sapał ciężko, krew ciekła małym strumyczkiem przez jakąś
minutę lub półtorej, ponieważ potem zaczęły krzepnąć.
(Takumi? Albo ktoś tam coś tam?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz