No nie... Teraz nie będę mógł pomóc Pani Kapitan w razie problemów. Nie
mam zbytnich szans na wygraną jeden na jednego, a więc moja porażka jest
niemal pewna. Uśmiechnąłem się lekko i dokładnie przyjrzałem się
przeciwnikowi. Zrobiłem krok do tyłu i cicho powiedziałem: "Heaven
Stamp: Violent Thunder". Nie udało się, zrobił unik. Nie powinienem stać
zbyt długo w jednym miejscu. Postanowiłem, że zagonię go w miejsce
gdzie będę miał przewagę. Zacząłem biec przed siebie. Chłopak zaczął
podążać za mną. Nie wiedział co planuję, a przynajmniej przez chwilę.
Zniknął mi z widoku. Podbiegł z prawej strony, nie miałem czasu na unik.
Musiałem zablokować cios. Poczułem pieczenie... Czyżby się palił?
Spojrzałem na jego ręce co jakiś czas zapalały się. Czyli ogniem nic nie
zdziałam? Mówi się trudno. Będzie trzeba używać silnych ataków.
Podmuch, który muszę wytworzyć, musi być naprawdę potężny. Jak będę
używał burzy, mogę nieco obniżyć jego wartość ataków, ale o ile? No nic
trzeba się przygotować na parę siniaków, poparzeń i ran. Skoro już do
tego doszło, zacząłem biec w stronę chłopaka. Przygwoździłem go do
ściany poparzonym ramieniem i znów użyłem tego ataku. Ze względu na ból
jaki odczuwałem, efekt nie był dosyć zadowalający. Pewnie poczuł jakby
go prąd z gniazdka kopnął. Wymigiwanie się od treningów daje po sobie
znać, bywa. Nie chciałem walczyć, ale trzeba było. Co teraz mogę zrobić?
Uciec? Nie, ja po prostu pobiegnę w innym kierunku i się schowam...
Uśmiechnąłem się sam do siebie, a chłopak dziwnie na mnie spojrzał.
Cofnąłem się do tyłu, a on rzucił się do ataku. Tym razem i mi się udało
zrobić unik.
-Fire Stamp: Hellfire Ash!-wrzasnąłem.
Na szybko wymyśliłem plan. Nie zaszkodzę mu ogniem, a więc moje ataki
muszą się przydać do czegoś innego. Odwrócę jego uwagę, a później
zaatakuje czymś innym! Wszystko niby fajnie, ale jeśli mi się nie uda,
prawdopodobnie nie będę miał sił uciekać czy w ogóle się bronić. Po
chwili powtórzyłem poprzednie słowa. Chwilowo stać mnie na wytworzenie
takich dwóch wężów z ognia na raz. Nie chodzi tu o siłę tego ataku, ale o
jego kontrolę. Ognisto-włosy zajmował się istotkami i zbliżał się do
mnie. Po chwili wypowiedziałem słowa swojego trzeciego ataku; "Combo
Stamp: Terrible Lightning of Heaven"! Poczułem się słabo. Dwa węże
zniknęły, a strumień ognia z potężnymi błyskawicami ruszyły w stronę
przeciwnika. Upadłem na ziemię. Rozejrzałem się, nie słyszałem go, ale
to do czasu. Nie był na tyle słaby by po pierwszej próbie padł. Rypnąłem
o ziemię głową. Kopnął mnie w łeb czy po prostu tak mocno uderzył ręką.
-Przepraszam, sa. Musiałem odpocząć-uśmiechnąłem się.
Zerwałem się na, w miarę, równe nogi. Przetarłem oko i spojrzałem na
niego. Czym mógłbym go zaatakować? Magicznym atakiem? Nie, prędzej sam
się wykończę. Muszę po prostu użyć siły fizycznej? Cicho się zaśmiałem
pod nosem. Wyciągnąłem nożyk z kieszeni i rzuciłem się na przeciwnika.
Nie miałem szans na wygraną, ale mogę go osłabić tak aby kto inny dał
sobie z nim radę, no na przykład Momo. Jeśli będę w między czasie
odpoczywać, zbiorę siły i wykonam jeden atak. Chyba, że wcześniej
polegnę. Próbowałem go zranić nożem, na próżno. Prawe ramię nie było
zbytnio sprawne. Wcześniejsze poparzenia spowodowały, że jeśli nią
poruszę, zaczyna strasznie boleć. Kiedy zmęczyłem się wymachiwaniem
nożem w tę i w tam tą, stanąłem w miejscu i czekałem, aż to on
zaatakuje. Na jego łapkach pojawił się ogień. Trzeba teraz uważać... Nie
uda mi się. Powinienem się poddać, ale nie... Inni z mojego teamu będą
walczyć do końca, to ja nie będę inny! Nagle wpadł mi pewien plan do
głowy. Gdy chłopak zmierzał w moją stronę, ja również ruszyłem na niego.
Przygotowałem nóż i miałem zamiar dźgnąć go w bok. Byłem już obok
niego, ciekaw jestem czy mi się uda.
Roxel? Uda mu się, czy to Twoja postać wyjdzie z tego prawie cało? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz