Chłopak powoli odchodził. Już ani razu nie spojrzał za
siebie by przyglądnąć się dziewczynie, która powoli traciła krew. Widać było,
że zabijani przychodziło mu z niezwykłą łatwością. Dlaczego w tamtej chwili nie
pozwolił na szybką śmierć, czyżby krępowały go obowiązujące zasady? Szatynka
została i tak spisana na straty, więc nikt nie musi przejmować się jej losem.
Białowłosy odszedł mając na twarzy sadystyczny uśmiech. Dzięki temu, że zadał
jej tyle ran został usatysfakcjonowany. Świadkiem całej sytuacji był Shin,
który przyglądał się temu z ukrycia. Momo dawała mu znaki, aby nie zbliżał się
lecz uciekał i dołączył do reszty grupy. Ten jednak postanowił sprzeciwić się
rozkazom. Gdy upewnił się, że przeciwnik zniknął gdzieś na tym polu walki od
razu podbiegł do szatynki. Leżała na brzuchu patrząc w jeden nieruchomy punkt.
Jej twarz była pokryta kurzem wydobytym z wcześniej zawalającego się budynku.
Włosy miała w nieładzie, a niektóre kosmyki były zafarbowane na czerwoną cieczą
wydobywającą się z jej pleców. Całe ciało było pokaleczone co powodowało brak
możliwości wykonania jakiegokolwiek ruchu. Upadł na kolana i uważnie zaczął
przyglądać się ranom zadanym dziewczynie. Większość z nich nie zaliczała się
nawet do płytkich przecięć samej skóry. Obrażenia zadane przez tego gościa, a
właściwie przez jego sprzymierzeńców dotkliwie uszkodziły organizm kobiety.
-Nic ci nie jest?-po kilku chwilach dotarł do jej uszu
znajomy głos. Starała się obrócić głowę w kierunku osoby wypowiadającej te
słowa. Każdy najmniejszy ruch sprawiał jej niewyobrażalny ból.
-Idź st..ąd-te słowa wypowiedziała próbując złapać trochę
tchu, którego wciąż było jej brak. Chciała stworzyć pozory, aby Shin wykonał
jej rozkaz. W końcu wciąż była jeszcze kapitanem. Z jej ran wciąż ciekły
strumienie barwnej krwi. Poczuła w głowie ukłucie, a następnie po policzkach
pociekły niewielkie stróżki łez. Uderzyła pięścią w ziemie. Mamiko obudziła się
w takim momencie. Używając resztki sił spróbowała wstać. Niestety jej wysiłek
poszedł na marne, gdyż pokaleczone ręce nie były w stanie utrzymać ciężaru
ciała, który na nie w tej chwili działał. Jej twarz, aż wykrzywiła się z bólu przechodzącego
po wszystkim. -Masz się w tej chwili stąd wynosić!-podniosła głos co było
niepodobne do tej tożsamości.
-Muszę ci pomóc-oznajmił po czym ściągnął z siebie sweter i
przycisnął do rany dziewczyny. Syknęła z bólu, przygryzając przy tym dolną
wargę. Nie chciała zwabiać tu kolejnego nieprzyjaciela, który akurat znalazłby
się w korzystnej sytuacji.
-Miałeś być posłuszny…-przerwała-ona będzie wściekła-wymamrotała,
a chłopak spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Ta jednak schowała twarz w
dłoniach.
-Nie mogę zostawić pani Kapitan-cały czas przyciskał ubranie
do najbardziej zagrażającej życiu rany.-Człowieka nigdy nie można opuścić.
-Jeżeli nie uciekniesz w tej chwili, to po tym wszystkim ty
będziesz błagał o pomoc.
Chłopak wzdrygnął się na te słowa swojej dowodzącej. Nie
chciał zostawiać jej w takim stanie, ale jednak coś mówiło do niego, aby wykonał
rozkaz. Odszedł od niej pozostawiając ją samej sobie. Mamiko próbowała się
dostać do najbliżej znajdującego się kamienia. Zaczęła przeciągać swoje ciało
rękoma, którymi ledwo mogła poruszać. Wydostanie się z tego wszystkiego jako
pierwsza. Drugiej tożsamości wydawało się, że jest to dość śmieszna sytuacja.
Kapitan, który odpada jako pierwszy. Co za ironia losu. Podwładny został
porwany, a to ona traci szansę na starcie z innymi. Oparła się o pierwszą,
lepszą część zniszczonego wieżowca. Od samego dotyku zimnej, betonowej ściany
poczuła uporczywe ukłucie wzdłuż pleców. Spojrzała na swoją dłoń, która także
była pokaleczona poprzez ataki tajemniczego mężczyzny. Najchętniej, gdyby mogła
zatłukłaby go jednak Mamiko wolałaby unikać tej osoby szerokim łukiem. Zaczęła
bawić się swoją krwią. Momo przejęła władze nad ciałem. Zsunęła się i teraz
znów wróciła do pozycji leżącej. Kącik ust uniosła do góry.
-Lutkica
Wymamrotała po czym podniosła się z ziemi jakby nigdy nic
się jej nie stało. Przeobraziła się w drewnianą lalkę. Nie chciała marnować
swoich innych dzieł na czas biegania. Zrobiła ją na swoją podobiznę, więc z
daleka nie widać różnicy. Ruszyła w tą samą stronę co białowłosy chłopak. Była
spisana na straty, a więc mogła poświęcić kilka marionetek na walkę z tym
czymś. Próbowała go znaleźć za pomocą urządzenia na dłoni, ale skoro należał do
przeciwnej drużyny był dla niej niczym duch. Pozostało jedynie liczyć na
szczęście, które w ostatnim czasie mało się do niej uśmiecha. Po długim
poszukiwaniu jej wysiłek opłacił się. Zauważyła jak chłopak spacerował sobie
poniszczonym chodnikiem. Jego twarz nie wykazywała żadnego uczucia. Nie
wiedziała dokąd zmierza, więc pozwoliła sobie na chwilę spoglądania na ruchy
wykonywane przez niego. Niedługo po tym zniewoliła go swoimi nićmi, które pomimo
tego iż były niewidoczne jak na cienkie niteczki są bardzo wytrzymałe.
Zaczepiła go z ukrycia niczym swoją nową marionetkę. Obie ręce mężczyzny
zostały przebite w trzech miejscach dłonie, przedramię oraz ramię. Umiejętność
ta nie polegała na zadanie bólu przeciwnikowi lecz unieruchomienie go. Teraz
koleś z opaską na oku stał się jedną z marionetek Momo. Na twarzy dziewczyny
pojawił się szaleńczy uśmiech. Nie wiedziała czy da sobie z nim radę, ale
zawsze warto spróbować. Przed nim zjawiły się dwie lalki, które przyłożyły mu
do szyi po dwa niewielkie sztylety. Dziewczyna wyszła z ukrycia i udała się do
swojej ofiary.
-Przyszłam znów cię trochę powkurwiać
Uśmiechnęła się szeroko. Chłopak był lekko zdziwiony, że
szatynka która niedawno leżała ledwo przytomnie na ziemi teraz znajduje się tuż
przed nim. Jednak w końcu zauważył, że rzecz stojąca przed nim to niby tylko
zwykła marionetka. Nie przypuszczał, że ktoś jeszcze ma Arcane zawiązaną z tak
nieudolną umiejętnością. Jego wyraz twarzy zmienił się w dziwny uśmiech. Zirytowało
to Momo, a więc ta wykonała parę ruchów rękoma, a lalki wcześniej wezwane
pokaleczyły młodego mężczyznę. Rany nie były głębokie. Następnie znów poruszyła
palcami, a chłopak ustawił się w dziwnej pozycji, powtórzyła tą czynność kilka
razy, aby poprawić sobie tym humor. Niestety nie zadziałało. Wróg wydawał się
bardziej być znudzony zachowaniem dziewczyny, ale ta znów machnęła ręką i dwie
lalki zaczęły ciąć nieprzerwanie ciało nieprzyjaciela. Jedna rana stawała się
głębsza od drugiej. Powoli zaczęły wyciekać z nich ciemno czerwona ciecz. Momo
podeszła do niego od tyły i przekręciła jego głowę, pozwalając sobie na
kontynuacje zabawy lalkami.-Spróbuję ci się jakoś wynagrodzić w końcu coś za
coś, prawda?-spojrzał na nią obojętnym wzrokiem, który jednocześnie mówił „zaraz
cię zajebie”. W końcu szatynka nie miała za wiele do stracenia, więc mogła pozwolić
sobie na taką walkę.
<Riuki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz