sobota, 28 lutego 2015

[Team 2] Od Mamiko - C.D Riuki'ego

Chłopak powoli odchodził. Już ani razu nie spojrzał za siebie by przyglądnąć się dziewczynie, która powoli traciła krew. Widać było, że zabijani przychodziło mu z niezwykłą łatwością. Dlaczego w tamtej chwili nie pozwolił na szybką śmierć, czyżby krępowały go obowiązujące zasady? Szatynka została i tak spisana na straty, więc nikt nie musi przejmować się jej losem. Białowłosy odszedł mając na twarzy sadystyczny uśmiech. Dzięki temu, że zadał jej tyle ran został usatysfakcjonowany. Świadkiem całej sytuacji był Shin, który przyglądał się temu z ukrycia. Momo dawała mu znaki, aby nie zbliżał się lecz uciekał i dołączył do reszty grupy. Ten jednak postanowił sprzeciwić się rozkazom. Gdy upewnił się, że przeciwnik zniknął gdzieś na tym polu walki od razu podbiegł do szatynki. Leżała na brzuchu patrząc w jeden nieruchomy punkt. Jej twarz była pokryta kurzem wydobytym z wcześniej zawalającego się budynku. Włosy miała w nieładzie, a niektóre kosmyki były zafarbowane na czerwoną cieczą wydobywającą się z jej pleców. Całe ciało było pokaleczone co powodowało brak możliwości wykonania jakiegokolwiek ruchu. Upadł na kolana i uważnie zaczął przyglądać się ranom zadanym dziewczynie. Większość z nich nie zaliczała się nawet do płytkich przecięć samej skóry. Obrażenia zadane przez tego gościa, a właściwie przez jego sprzymierzeńców dotkliwie uszkodziły organizm kobiety.
-Nic ci nie jest?-po kilku chwilach dotarł do jej uszu znajomy głos. Starała się obrócić głowę w kierunku osoby wypowiadającej te słowa. Każdy najmniejszy ruch sprawiał jej niewyobrażalny ból.
-Idź st..ąd-te słowa wypowiedziała próbując złapać trochę tchu, którego wciąż było jej brak. Chciała stworzyć pozory, aby Shin wykonał jej rozkaz. W końcu wciąż była jeszcze kapitanem. Z jej ran wciąż ciekły strumienie barwnej krwi. Poczuła w głowie ukłucie, a następnie po policzkach pociekły niewielkie stróżki łez. Uderzyła pięścią w ziemie. Mamiko obudziła się w takim momencie. Używając resztki sił spróbowała wstać. Niestety jej wysiłek poszedł na marne, gdyż pokaleczone ręce nie były w stanie utrzymać ciężaru ciała, który na nie w tej chwili działał. Jej twarz, aż wykrzywiła się z bólu przechodzącego po wszystkim. -Masz się w tej chwili stąd wynosić!-podniosła głos co było niepodobne do tej tożsamości.
-Muszę ci pomóc-oznajmił po czym ściągnął z siebie sweter i przycisnął do rany dziewczyny. Syknęła z bólu, przygryzając przy tym dolną wargę. Nie chciała zwabiać tu kolejnego nieprzyjaciela, który akurat znalazłby się w korzystnej sytuacji.
-Miałeś być posłuszny…-przerwała-ona będzie wściekła-wymamrotała, a chłopak spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Ta jednak schowała twarz w dłoniach.
-Nie mogę zostawić pani Kapitan-cały czas przyciskał ubranie do najbardziej zagrażającej życiu rany.-Człowieka nigdy nie można opuścić.
-Jeżeli nie uciekniesz w tej chwili, to po tym wszystkim ty będziesz błagał o pomoc.
Chłopak wzdrygnął się na te słowa swojej dowodzącej. Nie chciał zostawiać jej w takim stanie, ale jednak coś mówiło do niego, aby wykonał rozkaz. Odszedł od niej pozostawiając ją samej sobie. Mamiko próbowała się dostać do najbliżej znajdującego się kamienia. Zaczęła przeciągać swoje ciało rękoma, którymi ledwo mogła poruszać. Wydostanie się z tego wszystkiego jako pierwsza. Drugiej tożsamości wydawało się, że jest to dość śmieszna sytuacja. Kapitan, który odpada jako pierwszy. Co za ironia losu. Podwładny został porwany, a to ona traci szansę na starcie z innymi. Oparła się o pierwszą, lepszą część zniszczonego wieżowca. Od samego dotyku zimnej, betonowej ściany poczuła uporczywe ukłucie wzdłuż pleców. Spojrzała na swoją dłoń, która także była pokaleczona poprzez ataki tajemniczego mężczyzny. Najchętniej, gdyby mogła zatłukłaby go jednak Mamiko wolałaby unikać tej osoby szerokim łukiem. Zaczęła bawić się swoją krwią. Momo przejęła władze nad ciałem. Zsunęła się i teraz znów wróciła do pozycji leżącej. Kącik ust uniosła do góry.
-Lutkica
Wymamrotała po czym podniosła się z ziemi jakby nigdy nic się jej nie stało. Przeobraziła się w drewnianą lalkę. Nie chciała marnować swoich innych dzieł na czas biegania. Zrobiła ją na swoją podobiznę, więc z daleka nie widać różnicy. Ruszyła w tą samą stronę co białowłosy chłopak. Była spisana na straty, a więc mogła poświęcić kilka marionetek na walkę z tym czymś. Próbowała go znaleźć za pomocą urządzenia na dłoni, ale skoro należał do przeciwnej drużyny był dla niej niczym duch. Pozostało jedynie liczyć na szczęście, które w ostatnim czasie mało się do niej uśmiecha. Po długim poszukiwaniu jej wysiłek opłacił się. Zauważyła jak chłopak spacerował sobie poniszczonym chodnikiem. Jego twarz nie wykazywała żadnego uczucia. Nie wiedziała dokąd zmierza, więc pozwoliła sobie na chwilę spoglądania na ruchy wykonywane przez niego. Niedługo po tym zniewoliła go swoimi nićmi, które pomimo tego iż były niewidoczne jak na cienkie niteczki są bardzo wytrzymałe. Zaczepiła go z ukrycia niczym swoją nową marionetkę. Obie ręce mężczyzny zostały przebite w trzech miejscach dłonie, przedramię oraz ramię. Umiejętność ta nie polegała na zadanie bólu przeciwnikowi lecz unieruchomienie go. Teraz koleś z opaską na oku stał się jedną z marionetek Momo. Na twarzy dziewczyny pojawił się szaleńczy uśmiech. Nie wiedziała czy da sobie z nim radę, ale zawsze warto spróbować. Przed nim zjawiły się dwie lalki, które przyłożyły mu do szyi po dwa niewielkie sztylety. Dziewczyna wyszła z ukrycia i udała się do swojej ofiary.
-Przyszłam znów cię trochę powkurwiać
Uśmiechnęła się szeroko. Chłopak był lekko zdziwiony, że szatynka która niedawno leżała ledwo przytomnie na ziemi teraz znajduje się tuż przed nim. Jednak w końcu zauważył, że rzecz stojąca przed nim to niby tylko zwykła marionetka. Nie przypuszczał, że ktoś jeszcze ma Arcane zawiązaną z tak nieudolną umiejętnością. Jego wyraz twarzy zmienił się w dziwny uśmiech. Zirytowało to Momo, a więc ta wykonała parę ruchów rękoma, a lalki wcześniej wezwane pokaleczyły młodego mężczyznę. Rany nie były głębokie. Następnie znów poruszyła palcami, a chłopak ustawił się w dziwnej pozycji, powtórzyła tą czynność kilka razy, aby poprawić sobie tym humor. Niestety nie zadziałało. Wróg wydawał się bardziej być znudzony zachowaniem dziewczyny, ale ta znów machnęła ręką i dwie lalki zaczęły ciąć nieprzerwanie ciało nieprzyjaciela. Jedna rana stawała się głębsza od drugiej. Powoli zaczęły wyciekać z nich ciemno czerwona ciecz. Momo podeszła do niego od tyły i przekręciła jego głowę, pozwalając sobie na kontynuacje zabawy lalkami.-Spróbuję ci się jakoś wynagrodzić w końcu coś za coś, prawda?-spojrzał na nią obojętnym wzrokiem, który jednocześnie mówił „zaraz cię zajebie”. W końcu szatynka nie miała za wiele do stracenia, więc mogła pozwolić sobie na taką walkę.
<Riuki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope