Byłam zszokowana jak nigdy. Co mu się stało? Przecież jeszcze nie dawno
było wszystko dobrze. No może poza przemoczoną przytulanką, ale żeby
ranić się przez to? Przyszłam tutaj, bo chciałam go trochę pocieszyć,
ale w sumie mogłam się pospieszyć. Czemu tak nagle go naszło. Po chwili
znów zmienił się w „dobrego Aki’ego”. Zapłakany rzucił mi się z płaczem
na szyję. Czułam jak jego krew spływa po moim karku i barwi białe włosy.
Niewiele myśląc chwyciłam go za ręce jednocześnie trochę od siebie
odsuwając. Delikatnie położyłam jego pokaleczoną dłoń pomiędzy swoimi i
przymknęłam oczy. Po krótkiej chwili była już zdrowa. Przyjrzał jej się
dokładnie, po czym wtulił się w materiał mojego swetra. Wzdrygnęłam się
czując nadal jego krew na moich włosach. Gdy poluzował uścisk usiadłam
na krześle i wzięłam go na kolana. Wytarłam mu łzy, a chłopiec spojrzał
na moje zakrwawione ubranie i włosy.
- Co się stało? - zapytał bacznie mi się przyglądając
Westchnęłam ciężko kręcąc głową. I co ja mam mu teraz powiedzieć.
Podniosłam wzrok i przerzedziłam jego blond włosy. On nadal wpatrywał
się w moje oczy wyczekująco.
- To… nic takiego - szepnęłam i uśmiechnęłam się niemrawo
Pokręcił główką i znowu się do mnie przytulił. Lekko go objęłam, cały
czas byłam w szoku. I co ja mam o tym myśleć? Po jakimś czasie odsunął
się i zeskoczył na ziemię. Pobiegł do suszącego się pluszaka, a ja w tym
czasie poszłam do łazienki. Cała bluzka we krwi, tak samo jak włosy.
Obmywałam czerwone dłonie, kiedy nagle drzwi pomieszczenia gwałtownie
się otwarły, a zza nich wleciał Aki. Wystraszył mnie dodatkowo
podstawiając mi pluszaka przed twarz. Zdezorientowana zrobiłam dwa kroki
do tyłu i skończyłam w wannie. Chłopiec podbiegł do krawędzi i wystawił
rączkę. Pomógł mi wydostać się na ziemię. Nie dość, że byłam
zakrwawiona to teraz jeszcze mokra. Westchnęłam wstając i przyglądając
się swoim zmasakrowanym ubraniom.
- Zaraz przyjdę dobrze? Pójdę się tylko przebrać - przykucnęłam przed nim podając mu pluszaka, którego odłożył gdzieś na bok
Pokiwał głową i jeszcze raz mnie przytulił o mało nie powalając na
ziemię. Odprowadził mnie do drzwi, a ja czym prędzej pobiegłam do
siebie. Wrzuciłam przemoczone ciuchy do pralki a sama wskoczyłam pod
prysznic. Szczerze mówiąc umycie włosów i całego ciała zajęło mi dłużej
niż myślałam. Z łazienki wyszłam dopiero po jakiejś godzince jak nie
więcej. Znalezienie jakiś ubrań w szafie też było nie lada zadaniem. Jak
to ja nie zrobiłam prania od.. chwila od kiedy? No w skrócie bardzo
dawna. Zarzuciłam na siebie jakąś starą rozciągniętą koszulę, która
sięgała mi do połowy uda. Paradowałam tak po apartamencie czekając aż
cała moja garderoba wypierze się, a potem wyschnie chociaż trochę.
Znudzona usiadłam na kanapie wtulając się w poduszki. Chwyciłam do ręki
pilot i puściłam jakieś pierwsze lepsze straszydło. W sumie to tego
nawet straszydłem nazwać nie można. Dawno nie oglądałam czegoś tak
nudnego. Od zaśnięcia przed ekranem ocaliło mnie pukanie do drzwi. Bez
zastanowienia podeszłam do wejścia i wpuściłam chłopca. Przyniósł do
mnie jakieś ciasteczka i czekoladę, a no i oczywiście swojego miśka.
Zanim pozwolił mi cokolwiek zrobić wtulił mnie tak mocno jak tylko mógł.
Dopiero, gdy mu wystarczyło wskoczył na sofę pod mój koc udając ducha.
Chwyciłam małą książeczkę leżącą na komodzie i zbliżyłam się do niego.
Chłopiec wyłonił się spod okrycia i spojrzał na mnie ciekawsko. Podałam
mu książkę, a on szybko ją przejrzał.
- To taki mały prezent ode mnie. Mam nadzieję, że Ci się spodoba - powiedziałam cicho, a Aki rzucił mi się na szyję
Powalił mnie na oparcie i chyba za nic w świecie nie chciał puścić. Co
jakiś czas odsuwał się na chwilę i albo całował mnie w policzek albo
siadał na chwilkę przyglądając się prezentowi. Kiedy już mnie wyściskał
usiedliśmy razem pod kocem i zajadaliśmy się słodyczami, które
przyniósł. W sumie dużo czasu spędziliśmy tak razem. Z ładne parę
godzin. Spojrzałam na okno z ciekawości czemu w pokoju jest już tak
ciemno. Na niebie było już pełno gwiazd i księżyc w pełni. Przyglądałam
się temu przez dłuższą chwilkę, gdy z zamyślenia wyrwał mnie wdrapujący
się na moje kolana chłopiec. Przytulił mnie raz jeszcze, po czym ziewnął
słodziutko. Przetarł zmęczone oczka i spojrzał na mnie niemrawo.
Pokiwałam tylko główką z uśmiechem i podprowadziłam go do jego
mieszkania. Na koniec pożegnaliśmy się i każdy wrócił do siebie. Na
szczęście nikogo nie było już na korytarzu, bo raczej nie chciałabym
żeby ktokolwiek zauważył mnie w samej przydużej koszuli. Padłam na łóżko
zmęczona wpatrując się w sufit. A no tak… kompletnie zapomniałam.
Przecież jutro mają być te pojedynki. Z tego co słyszałam Aki i Cinia
też tam będą. Chciałabym im teraz życzyć serdecznie powodzenia i
przytulić. Boję się jutra…
~
Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Obudziłam się w jakimś białym
pomieszczeniu. Mrugałam dłuższą chwilę by przyzwyczaić się do tej
jasności. Gdy już w miarę widziałam zobaczyłam na sobie ten sam strój co
na bitwie. Znowu? Westchnęłam cicho podnosząc się z twardego łóżka,
chociaż łóżkiem tego nazwać nie można. Po chwili do pomieszczenia wszedł
jakiś naukowiec. Poprosił mnie o wyjście na zewnątrz. Podążyłam
grzecznie za nim. Wtem znalazłam się w jakimś dziwnym miejscu. Coś jak
nasze Rimear, ale tutaj nie było kompletnie nikogo. Może jakaś zamknięta
strefa… możliwe. Stanęłam czekając na mojego przeciwnika. Boję się…
Mam nadzieje, że Akie’mu dobrze pójdzie walka i wróci w jednym kawałku.
(Aki? Albo jego przeciwnik?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz