środa, 20 maja 2015

Od Neriel - C.D Levi'a

Neriel stała w dość długiej kolejce, czekając, aż szanowna pani ekspedientka raczy ją za obsłużyć. Przyglądała się kolorowym paczuszkom żelków, gum, cukierków i czekolad. Jeszcze raz przeczytała listę zakupów i jeszcze raz pokręciła głową. Po co komu szparagi i kurkuma? No cóż, Shiemi, jej współlokatorka, od zawsze miała swoje dziwactwa, ale szczerze mówiąc Neriel wcale to nie przeszkadzało. Dziewczyna nerwowo dreptała w miejscu, co chwilę patrząc na zegarek. Gdy w końcu nadeszła jej kolej, błyskawicznie wyrecytowała produkty, które miała zakupić. Ekspedientka strasznie jak denerwowała, pakowała wszystko w ślimaczym tempie, nie mówiąc już o podliczaniu na kasie rachunku. Po chwili czekania Nel została powiadomiona o tym, ile ma zapłacić. Wyjęła z portfela dwie dychy i podała je kasjerce. Schowała resztę i niosąc siatki pod pachami, wystrzeliła na zewnątrz. Cóż, pomijając fakt, że niemalże zginęła pod kołami rozpędzonego samochodu, wpadła na kilku przechodniów i zgubiła parę szparagów, to wytrwale i w miarę szybko brnęła do przodu. Gdy doszła do małego mieszkanka w bloku, stanęła jak wryta. Jej domek wyglądał jak pobojowisko, a na środku salonu leżała Shiemi. Dla ścisłości martwa Shiemi. Zupełnie niespodziewanie ktoś położył rękę na jej ramieniu, a potem... Potem straciła przytomność.
***
Neriel obudziła się w obcej pościeli, obcym łóżku, obcym pokoju i obcym apartamencie. Nie miała pojęcia, gdzie się znajduje... Próbowała przypomnieć sobie wydarzenia z ostatniego dnia, ale ktoś jakby wymazał je z jej życia. Jakby nigdy ich nie było... Dziewczyna usiadła na brzegu materaca. Zdziwiona pomachała bosymi stópkami i zlustrowała swoją odzież. Była ubrana w dziwną koszulę, przypominającą te w szpitalach. Zeskoczyła na ziemię, zaciekawiona nowym miejscem. Pierwsze, co rzuciło się jej w oczy, to wielki, 72-calowy telewizor i konsola do gier. Nie przejmując się głodem, zmęczeniem, ani potrzebami fizjologicznymi, podbiegła do owych przedmiotów i zaczęła je podziwiać. Bardzo chciała zagrać tych cudeńkach, ale wolała nie ryzykować złości ich prawowitego właściciela (jak później się okazało, siebie samej...). Wyszła więc na długi korytarz i z zaciekawieniem zaczęła przyglądać się wszystkiemu, na co warto było zwrócić uwagę. Chwilę łaziła bez celu, aż w końcu ukryte w niej Tęczowe Dziewczęta dały o sobie znać. Nel próbowała je powstrzymać, ale nie dała rady. Siedem kolorowych pannic stanęła tuż obok niej. Jak zwykle zaczęły się przekrzykiwać:
- Aua! Rika, uderzyłaś mnie! - warknęła błękitna Touka.
- Co?! Ja cię nawet nie dotknęłam! - odparła oburzona granatowa.
Greenda, jak to Greenda próbowała załagodzić całą sytuację.
- Dziewczyny, proszę was... - mruknęła.
Ale kolorowe pannice kłóciły się dalej. Nagle wszystkie umilkły, patrząc w to samo miejsce. O Boże... Satoko właśnie wchodziła do czyjegoś pokoju. Jako że była bardzo niska, chwilę pomęczyła się z dosięgnięciem klamki, a następnie zniknęła w otchłani apartamentu. Cała reszta dziewczyn (w tym Neriel) rzuciła się w tamtą stronę. Gdy otworzyły drzwi, ujrzały Satoko gryzącą nogę jakiegoś bruneta, który usiłował się jej pozbyć, potrząsając i kopiąc kończyną.

<Levi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope