Powiem szczerze, że już sama obecność dziewczyny wywoływała u mnie
momentalną irytację. Popatrzyłem na nią kątem oka i zauważyłem, jak
zaczyna się głupkowato uśmiechać. Zaczęła mnie świerzbieć ręka, jednak
powstrzymałem się od nagłej chęci przywalenia jej w ten koński łeb.
Wyglądało na to, iż w najbliższym czasie, nie zamierza dać mi spokoju.
Przewróciłem teatralnie oczami i postanowiłem stanąć naprzeciw temu
wybrykowi natury. Wyzywająco spojrzałem jej w oczy i skrzyżowałem ręce
na klatce piersiowej.
- Grabisz sobie, bachorze.
- Z takim niskim wzrostem, to ty możesz, co najwyżej, sobie kota pogonić. - Posłała mi nieodgadnione spojrzenie.
- Tch. Spieprzaj mi z oczu.
Napięcie się odwróciłem i postanowiłem iść dalej swoją drogą. Co prawda,
na początku nie było słychać dźwięków, który zdradzałyby, że wciąż
siedzi mi na ogonie, ale nie musiałem się nawet domyślać, że ten
niedorozwinięty natręt, podąży za mną, niczym obłąkany kundel. No i się
nie myliłem, dziewczyna znów dorównała mi kroku i nie raczyła, ani razu,
spuścić mnie z oczu. To nie jest upór, lecz czysty obłęd. Zatrzymałem
się gwałtownie i nim zdążyła zareagować, kopnąłem ją z niezwykłą
precyzją w klatkę piersiową, posyłając ją tym samym na ścianę budynku,
gdzie opadła bezwładnie na ziemię, uporczywie starając się złapać
powietrze. Byłem żołnierzem przez ponad 15 lat, więc miałem obszerną
wiedzę na temat najczulszych punktów witalnych ludzi. Każdy człowiek
może różni się charakterem, ale nie budową. Wszyscy mamy punkty witalne w
tych samych miejscach, a tak silne uderzenie wprost na mostek, powoduje
nagłe zatrzymanie pracy płuc, które uniemożliwia prawidłowego wciągania
tlenu. Trochę się pomęczy nim jej ciało znów będzie mogło pracować znów
normalnie. Na miarę swoich sił, stanęła na czworaka. Ja podszedłem do
niej spokojnie i ponownym kopniakiem posłałem ją na spotkanie ze szklaną
powłoką. Teraz widziałem ją bardzo dobrze. Przydusiłem ją i z
morderczym spojrzeniem obserwowałem jak próbuje się uwolnić z mojego
żelaznego uścisku. Może byłem niski, ale ona wciąż była zwykłym
babsztylem, której szyja była cienka, więc moja dłoń swobodnie oplotła
się wokół niej, zaciskając się mocno. Byłem także bardzo silny, więc z
łatwością sprawiałem jej niemiłosierny ból. Złapała mnie za nadgarstek,
chcąc się wyrwać, lecz to wszystko było wobec mnie bezużyteczne.
- Dobra, słuchaj mnie teraz, pokrako, gdyż nie lubię się powtarzać -
powiedziałem to z taką pogardą w głosie, że momentalnie zamarła w
bezruchu i tylko na mnie patrzyła. - Jeśli jeszcze raz spróbujesz się za
mną wałęsać, czy tym bardziej mnie dotknąć, wiedz, że nie skończy się
to tylko na zwykłym kopnięciu - W okamgnieniu, jeden z moich sztyletów
znalazł się, dość głęboko wbity, w jej ramieniu. - A zobaczysz rzeczy do
jakich jestem naprawdę zdolny. Byłem żołnierzem. Zabiłem osoby w każdym
wieku, każdej płci, każdej rasy. Ciężarne, wdowy, emeryci, noworodki,
przedszkolaki. Każdy ginął z mojej ręki. Zero litości, zero rozmyśleń,
zero bezbolesnej śmierci. Wszystko to, co ich przeze mnie spotkało, było
czymś, czego żaden z nich nie chciałby przechodzić drugi raz. Mam taki
sposób torturowania oraz zabijania, których skuteczności może
pozazdrościć mi sam Lucyfer. - Podkreślałem każde słowo. Mówiłem to
powoli z dużym naciskiem na mroczny oraz tajemniczy ton mojego głosu. - A
teraz spi****aj, bo trudno będzie komukolwiek zidentyfikować twoje
zwłoki, a raczej to, co z nich zostanie.
W tym momencie cisnąłem ją o ziemię i, jak gdyby nigdy nic, poszedłem w
stronę swojego apartamentu, zostawiając ją tam na pastwę losu.
(Yuriko?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz