- Oczywiście, że nie jestem nudny - powiedział z zadowoleniem patrząc na
chłopaka, kąciki jego ust delikatnie się uniosły. Poczuł się mile
połechtany. - Mam nadzieję, że w tej herbacie nic nie było.
- Tego nie możesz być pewien - srebrnowłosy uśmiechnął się tajemniczo. -
Czy moja odpowiedź Cię usatysfakcjonowała? - dodał unosząc brwi i
krzyżują ramiona na piersi. Izayii wydał się jeszcze bardziej
drobniejszy i kobiecy.
- Tak, na razie mi wystarczy - odparł brunet, dopijając napój. Wstał
trzymając kubek w dłoni i przytrzymując koc, żeby nie opadł na ziemię.
Złożył go byle jak i przerzucił sobie przez ramię. Stanął obok Abla,
wsadził naczynie do zlewu i ruszył do salonu. Nie miał zamiaru dłużej
siedzieć na niezbyt wygodnym krześle. Dlatego też rozłożył się na sofie,
ponownie narzucając na siebie koc. Wprawdzie nie było mu już tak zimno,
ale miękki materiał, aż prosił się, żeby się w niego wtulić.
- Następne pytanie - mruknął do srebrnowłosego, który przyszedł do salonu za nim. - Ile masz lat?
- Siedemnaście.
- Naprawdę? Mógłbym przysiąc, że mniej - stwierdził zgodnie z prawdą.
Abel nie wyglądał na więcej niż szesnaście, a tu proszę, są w tym samym
wieku. Izaya rozejrzał się po pokoju, jego wzrok zatrzymał się na
stojącej harfie. Uśmiechnął się figlarnie do gospodarza i skinął głową w
stronę instrumentu. Jego słowa brzmiały raczej jak żądanie a nie prośba
- Zagraj mi coś.
[ Abel? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz