Spałem tak chyba przez dłuższy czas. Nawet w sumie sam nie
wiem ile. Wiem tylko że śniły mi się straszne koszmary. Wierciłem się. Miałem
wrażenie, ze z czegoś spadam i tym podobne. Cinia to musiała mieć ze mnie
niezły ubaw. Bo jeszcze nie brała tego na poważnie. To nie było jeszcze takie
poważne jak pewne sytuacje w których czasami nie umiałem już racjonalnie łączyć
wątków. Jedną z nich była ta, która zdarzyła się zaraz po moim trafieniu tutaj.
Czy tylko ja nie pamiętam aż tak dużo ze swojej przyszłości. To jaki byłem. Czy
mój charakter się w jakikolwiek sposób zmienił ? Nie pamiętam… nic … nie pamiętam.
- Riuki….Riuuuuki… - szturchała mnie Cinia. Raptownie otworzyłem
oczy i chciałem się zerwać, jednak dziewczyna przytrzymała mnie tak bym nie
mógł wstać. W sumie to dobrze zrobiła bo nie wiem co mogłoby się wydarzyć,
gdybym tak szybko się podniósł.
-Co… czemu ty.. dlaczego – plątałem się w ogóle nie
ogarniając co się dookoła mnie dzieje.
-Spokojnie. Mamrotałeś coś przez sen… bałam się że coś jest
nie tak, więc cie obudziłam. – powiedziała nieco przygaszona. Pierwszy raz
widziałem, żeby się tak o mnie bardzo martwiła. A może jednak nie pierwszy ?
Teraz leżałem głową na jej kolanach, przez to że mnie pociągnęła więc Cinia
właściwie mogła zrobić wszystko. Byłem wręcz nieprzytomny. Moje oczy wyglądały teraz
tak jak bym był co najmniej po jakichś mocnych trunkach, albo po narkotykach.
Przymknąłem je lekko i odetchnąłem z ulgą. Myślałem, że coś się stało.
Dziewczyna uniosła dłoń i zaraz położyła ją na mojej głowie. Wczepiła palce w
srebrne włosy i przeciągnęła.
-Ufasz mi ? – zerknęła mi w oczy. Eh znowu czegoś chce
pewnie.
-Może.. – mruknąłem przełykając ślinę
-To powiedz mi dlaczego masz takie „ataki”. Wiesz, że nikomu
tego nie powiem. A skoro mi ufasz to wyjaśnij mi to, proszę. Nie wiem co się z
tobą dzieje, martwię się…
Westchnąłem głośno i zaraz przekręciłem głowę tak by
spojrzeć przez okno. Światło słoneczne teraz mnie oślepiło przez co jeszcze
bardziej przymknąłem oczka. Grzecznie wyczekiwała na to Az w końcu jej powiem.
-Ja… sam nie wiem. – wzruszyłem ramionami – Nie wiem
dlaczego tak mam, ale jest to spowodowane tym… - mruknąłem i wtedy zakryłem swoje
„inne” oko. – Czasami jest gorzej czasami lepiej. Oni wszyscy mówią, że moje
ciało nie jest w stanie utrzymać tak silnej arcany i ze ona sama mnie kiedyś
wykończy. W końcu… jestem śmiercią.. – westchnąłem próbując się podnieść do
pozycji siedzącej. Cinia mi przy tym pomogła.- Takie jakby wyładowanie. Nie mam
na o wpływu.. nikt nie ma.. – westchnąłem i zaraz ponownie się zachwiałem.
Pochyliłem się do przodu i oparłem głowę na ramieniu blondynki.
( Cinia ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz