Stałam w futrynie wpatrując się to na chłopaka, to na stół, na którym postawił dwa talerze. Co on takiego zrobił do jedzenia? Mam nadzieję, że porcja dla mnie jest jadalna i nie zamierza mnie otruć hehe. Podeszłam do chłopaka jak gdyby nic i przytuliłam, mówiąc "dziękuję". Nie musiał nic gotować, a jednak. Usiadłam przy stole wpatrując się w potrawę, które pierwszy raz na oczy widziałam - Po co mi łyżka, jak mam widelec? - zapytałam wskazując na łyżkę zaskoczona, czemuż to leży obok talerza
- To, to spaghetti. Łyżkę podstawiasz pod widelec z makaronem, by ci nie spadło. Nie jadłaś nigdy? - zaczęłam kręcić głową, a Natsume wpatrywał się we mnie zaskoczony
Po szybkim nauczeniu się jak zjeść danie zaczęłam jeść i tak kończąc przed Natsume. Bardziej wyglądał jakby nad czymś się zastanawiał.
- Hej Natsume. Wracając do tego co się stało w nocy... - w tym samym momencie chłopak zaczął kaszleć, no jeszcze mi się udławi i będę tu z trupem siedziała. Chwilę czekałam by ten przestał mieć napad kaszlu, zaczęłam mowić dalej - Wiesz że ci tego nigdy nie wybaczę - zaczęłam wymachiwać widelcem
- Ten twój spokój jest straszny... - westchnął opuszczając głowę
Zmęczona odsunęłam talerz do przodu i położyłam głowę na blacie
- Zabiję ci matke, dziadka, ojca, wujka
- Nie mam rodziny...- powiedział to ze smutkiem?
- To Ci kota zabije jeśli mnie prędzej nie wykończy - rzuciłam widelcem do tylu opierając się plecami o krzesło - Czekaj. To Madara spał ze mną jak się obudziłam, a ty w szafie byłeś! - gwałtownie podniosłam się z krzesła i szybko skierowałam do drzwi chwytając za klamkę - Rusz sie! Przydaj się wreszcie na coś! - nie czekając, aż chłopak ruszy się z krzesła wybiegłam z pokoju i czym prędzej zaczęłam się kierować do skrzydła budynku, które było przeznaczone dla Sigm. Gwałtownie zaczęłam naciskać na klamkę od drzwi, które były zamknięte.
- Zepsujesz klamkę! - usłyszałam za sobą i nie czekając dłużej niż minutę dzięki Natsume weszłam do jego pokoju, aj jeszcze będzie mi się ten jego pokój źle kojarzył
Zaczęłam jak opętana rozglądać się po części salonowej [życiowe siły wróciły], aż wpadłam do kuchni i zastygłam w ruchu. Nie wierzyłam własnym oczom. Ten wstrętny kocur leżał na ziemi z jakąś butelką i popijał sobie z niej.
- Na co ja liczyłam...jaki właściciel taki zwierzak! - krzyknęłam i sięgając po talerze, które były ustawione na sobie zaczęłam ciskać nimi w zwierzaka
Jeden talerz rzuciłam tak, że uderzył w butelkę, która się potrzaskała a zawartość będąca w niej wylądowała na futrze Madary
Lekko zszokowany tym co się wydarzyło przekręcił się na brzuch i wbił we mnie swoje oczęta. Wpatrywał się we mnie nienawistnym wzrokiem, że mu zniszczyłam życiodajny napój i przerwałam spokojną chwilę. Przecież przy mnie nie ma spokojnych chwil, na co on liczył. Szukając kolejnej rzeczy, którą mogłam w niego cisnąć zwróciłam uwagę na krzesło. Chwyciłam je i gdy już miałam rzucić nim o kota coś mi przeszkadzało w wykonaniu czynności.
- Wracaj do szafy! - zaczęłam walkę o krzesło z Natsume, powinien zrozumieć i sobie pójść pozwalając mi znęcać się nad Madarą, niech się cieszy że to krzesło nie jest celowane w niego
- Uspokój się! Puszczaj to krzesło, zaraz zdemolujesz mi cały pokój!
- Może mi właśnie o to chodzi! Puszczaj!
Szarpanina ani na chwilę nie ustawała, a w tym samym czasie już dawno Madary na miejscu gdzie go ostatni raz widziałam nie było. Fajnie, że jeszcze nie zorientowałam się i miałam zamiar od tak cisnąć krzesło na podłogę. Zmęczona walką puściłam krzesło, a chłopak poleciał trochę do tyłu jednak ustał na nogach, a ja w tym czasie dorwałam się do szuflady z nożami, jednak gdy dorwałam jeden nóż Natsume wykręcił mi ręce, jednak nóż z całych sił trzymałam, ledwo ale trzymałam.
- Zamiast iść po tabletkę do naukowców powinnaś iść po leki uspokajające! - syknął, jak widać nie miał już sił by trzymać wyrywającą się istotkę, którą byłam
- A może wcale nie byłam u naukowców, tylko poszłam sprawdzić czy nie jestem w ciąży!? - odepchnęłam go od siebie, uderzając plecami o blat kuchenny również wypuszczając z rąk nóż, wpatrując się w chłopaka ze łzami w oczach
Przetarłam oczy i w milczeniu zaczęłam się kierować w stronę drzwi, jednak przystanęłam przy Madarze, który dorwał kolejną butelkę. Tak chwilę wpatrywałam się w jego uśmiechniętą mordkę jak mamrotał coś sam do siebie i wskazywał na ścianę, aż wyrywałam mu butelkę i wzięłam go pod pachę wychodząc. Skończyło się, że siedziałam spita na ławce na dworze gadając do pijanego kota, który zaczął się kręcić jak opętany na śniegu. Po chwili ja dołączyłam do tego dziwnego tańca, aż z powrotem wylądowałam na ławce.
<początek się usunął, więc trochę zmieniony, ale jest>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz