Nie wiem o co chodzi. Jeszcze przed chwilą siedziałam sobie spokojnie w apartamencie, czytając jedną ze swoich książek. Była to książka dziwna, ciężka do zrozumienia i dosyć gruba, w porównaniu do reszty książek które były w moim posiadaniu. I właśnie wtedy, kiedy wszystko miało zacząc nabierać sens, do środka wbiegli oni. W czarnych skafandrach, maskach na twarzach oraz z paralizatorem i pałką u boku, tak na wszelki wypadek. Dwóch z nich podeszło do mnie, łapiąc mnie za ramiona, pozostała trójka stała z boku. Ponieważ byłam zbytnio zdezorientowana, nie stawiałam nawet oporu. Grzecznie pozwoliłam się wyprowadzić z mieszkania, zostawiając za sobą jedynie otwarte drzwi. Wyprowadzili mnie z budynku, przyciągając uwagę wielu osób, wszyscy patrzyli na mnie z... współczuciem? No w sumie nie każdy ma zaszczyt, zostać zgarnięty przez nich, jedynie te Arcany które sprawiają największe problemy. Pytanie tylko co ja niby takiego zrobiłam, ostatnio cały czas siedziałam na tyłku na zmianę albo u siebie, albo u Riuki'ego. O niego raczej też nie chodzi, no bez przesady. Kątem oka spojrzałam na mężczyznę po mojej prawej, w jego goglach nie za bardzo widziałam w jakim kierunku się patrzy, ale jego wzrok prawdopodobnie był utkwiony w wielkim budynku, do ktorego się zbliżaliśmy.
- Mogę wiedzieć czemu mnie zabra...
- Nie zadawaj zbędnych pytań. - mężczyzna nadal spoglądał przed siebie .
Czyli chyba tyle jeśli chodzi o naszą rozmowę, zbytnio się niczego nie dowiedziałam... Przeszliśmy jeszcze kilkadziesiąt metrów, po chwili wchodząc do wnętrza ciemnego budynku. Nigdy nie zamierzałam tam wyjść, mało kto potem stąd wychodzi, przełknęłam ślinę i zacisnęłam dłonie w piąstki starając się jakoś opanować. Jednak im głębiej zapuszczaliśmy się w ten brudny, osmolony korytarz tym większy czułam niepokój. Kiedy zdawało mi się już, że będziemy tak iść już do końca życia, nagle zatrzymaliśmy się przed wielkimi, stalowymi drzwiami. Jeden z trójki mężczyzn stojących za mną, podszedł do drzwi i napinając mięśnie pod czarną powłoką kombinezonu, pchnął je napierając na nie całym swoim ciężarem. Stalowa konstrukcja jęknęła, wypełniając cały korytarz nieprzyjemnym dźwiękiem. Zmrużyłam oczy, z wnętrza tego pomieszczenia bił ogromny blask, w porównaniu z ciemnościami panującymi tutaj. Ponieważ zatrzymałam się na dłużej, wepchali mnie do środka z taką siłą, że prawie się wywróciłam. Powstrzymałam się od posłania im wściekłego spojrzenia tylko dlatego, ponieważ nie spieszyło mi się jeszcze z odejściem z tego świata. Pospiesznie zamknęli za sobą wrota, zostawiając mnie samą. Jednak nie. Kiedy tylko się odwróciłam, w kącie pokoju zauważyłam trzy postaci. Tylko co tam robił Riuki i Haruka? Wyższej ode mnie blondynki niestety nie kojarzyłam, chociaż może raz czy dwa ją widziałam. Niepewnie podeszłam do grupy, nadal zdezorientowana i w pewnym stopniu przerażona, chociaż to do mnie niepodobne.
- O co tutaj chodzi? - zapytałam podchodząc do nich.
- A żebym ja to wiedział - Riuki burknął wyraźnie niezadowolony tym całym zajściem.
Przytaknęłam patrząc na blondynkę, kiedy zapytałam ją o imię powiedziała, że Misaki. Nie było nawet czasu na pogawędki, ponieważ za chwilę jakiś niski naukowiec wszedł do środka. Sam? Odważny...
- Pewnie zastanawiacie się co tutaj robicie? - poprawił swoją białą czuprynę - Troszkę namieszaliśmy w wyniku czego musieliśmy stworzyć trzy grupy, Arcan Naturalnych oraz Sigm...
Czyli wszystko jasne, musiny znowu posprzątać po nich cały syf. Mężczyzna w skrócie wyjaśnił nam zaistniałą sytuację, no przyznam że takiej akcji to już dawno nie słyszałam. Potwory gorsze od Sigm... coś takiego można w ogóle stworzyć? (Nie mówię, że Sigmy to potwory XD) Na dodatek znowu jestem Kapitanem, super... integracja naszej grupy w tym właśnie momencie osiągnęła największy poziom z możliwych.
- Musicie ustalić z resztą grup, którym Omicronem się zajmiecie. Radziłbym się pospieszyć, maszyny sieją zamęt już w tej chwili...
Jak na zawołanie budynek się zatrząsł, siła uderzenia prawie zwaliła mnie z nóg, chociaż budynkowi nic się nie stało. Naukowiec zmrużył oczy i kazał nam iść za sobą. Posłusznie ruszyliśmy, wychodząc pzez te same drzwi którymi dopiero co tutaj weszłam. On jednak nie był odważny, za drzwiami stało kilkunastu strażników którzy w każdej chwili mogli nas pozabijać gdybyśmy się sprzeciwili.
(Reszta drużyny albo nawet jakaś inna?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz