- Hę? W każdej chwili mogę sobie pójść, a Tobie nic do tego. Jak na razie jesteś moją niańką, ale nie potrzebna Ci jest informacja gdzie mieszkam. Może i sam się dowiesz - założyłam nogę na nogę zerkając na niego
No ale mówi, że za karę mam z nim tu siedzieć, bo nie chcę mu powiedzieć gdzie mieszkam, śmieszne. Może jako Sigma ma lepszy kontakt z naukowcami, nie wiem bo ich staram się szerokim łukiem omijać, ale niestety przebywając w ośrodku jest trudno tego dokonać, mogę czasami do jednego podejść i powiedzieć, że ktoś się mnie uczepił...nie poprawka, ja się uczepiłam osoby i teraz ta osoba próbuje więcej informacji o mnie wyciągnąć. Jeszcze by się zakradł do mnie do pokoju, bo mu te duchy by pomogły i co ja bym zrobiła? Jakby nie wykonywał gwałtownych ruchów mogłabym mu zafundować darmową operację plastyczną. Z rozmyślenia nad udekorowaniem twarzy Natsume wyrwał mnie płatek śniegu, który wylądował na moim nosie.
- To czemu nie idziesz? - westchnął spoglądając w niebo, które było za szklaną barierą
- Zaraz idę. A skoro chcesz, żebym za karę tu siedziała to może dodaj jakieś gratisy do tej kary. Może na przykład przywiążesz mnie do siebie? Wtedy bym sobie nie poszła. A tak na serio to się będę już zbierać. Nic mi nie będzie - machnęłam dłutem, które było moim najwierniejszym towarzyszem zaraz po lwie i lalce - No to do zoba...- w momencie gdy wstawałam z kamienia zachwiałam się i skończyło się na tym, że wylądowałam w wodzie wraz z Natsume, biedaczek przewrażliwiony, że się naukowcom nie spodoba, że tu chodzi sam też wylądował w wodzie, tyle że w przeciwieństwie do mnie twarzą
- Wspominałeś coś, że odradziłbyś mi wchodzenia do wody, a sam też w niej wylądowałeś - koryto rzeki specjalnie nie było jakieś głębokie, więc spokojnie sobie w niej siedziałam podpierając się rękoma z tyłu - Jeśli ktoś ma z nas być mokry, to ty. Zobacz jak woda z Ciebie skapuje - zaśmiałam i podniosłam się trzymając za poboczny kamień, po chwili siedziałam obok tego kamienia i wpatrywałam się w chłopaka jak trudzi się z wydostaniem
- Mogłabyś pomoc...- syknął spoglądając na mnie spod mokrych włosów
- Mam za krótkie rączki - podałam mu dłoń i udało mi się jakoś go wyciągnąć - Tak, przepraszam, moja wina. Jestem nieuważna. I tak chyba budynek mieszkalny twój jak i mój sąsiadują ze sobą to jesteśmy na siebie skazani - stałam jak słup, bo z każdą minutą robiło mi się coraz zimniej
Zostałam poklepana po głowie i tym razem to Natsume ruszył pierwszy prosto przed siebie, a ja po chwili doganiając go zrównałam z nim krok i chwyciłam za rękę uśmiechając się szeroko. Gdyby mu moje towarzystwo przeszkadzało powiedział by mi to, prawda? Najwyraźniej nie sprawiałam mu kłopotów, może nie licząc zdenerwowania Madary, który wyładował swoją złość na altance. Szliśmy tak razem przyspieszając kroki, aż dotarliśmy do rozdroża.
- To ja tu skręcam. Odprowadziłbym Cię, ale nie chcesz mi pokazać gdzie mieszkasz i gdybyśmy nie zaliczyli wpadki z rzeką bylibyśmy wcześniej - westchnął, a ja przytaknęłam głową
Krótko się pożegnaliśmy i wtedy od razu popędziłam do swojego mieszkania, zamarznę tu zaraz normalnie. Wpadłam do swojego pokoju pędem i biegiem zrzucając z siebie mokrą sukienkę i resztę ubrania udałam się do łazienki. Lew leżąc na łóżku wpatrywał się we mnie zaskoczony, bo jeszcze nigdy tak nie biegałam po pokoju. O dziwo w pomieszczeniu było ciepło, niby nie grzali ale jutro ze spadkiem temperatury się to wszystko ziemi. Opatulona w ręcznik i turban na włosach z łazienki udałam się od razu wtulając się w miękkie futro zwierzaka. Leżąc tak od razu zasnęłam wymęczona dniem, jakoś wcześniej nudno mi się żyło, a teraz żałowałam że czas tak szybko leci. Ale i jutro jest dzień. Może będzie nawet lepszy...o czym ja marzę. Kichnęłam na dzień dobry i wsunęłam się szybko pod kołdrę owijając się nią. Tylko ja potrafię w zimę spać z mokrymi włosami przy otwartym oknie. Nie ma jak na wstępie przeziębienie. Przez kilka godzin leżałam w łóżku praktycznie nie wychodząc z niego, dmuchając w chusteczki. Jakbym miała tak do końca dnia przesiedzieć i zużywając chusteczki to musiałabym kolejny dzień spędzić na wydostaniu się spod nich. Leżąc tak bez życia wpadłam na genialny pomysł - Odwiedzenie Natsume. Może i go złapało przeziębienie? Na pewno go teraz nie ma a wyjście z budynku na zewnątrz było by złym pomysłem, więc poczekam do wieczora i wtedy wyjdę. Wraz z zachodem słońca nałożyłam na siebie płaszcz i owinęłam się jakimś szalikiem [le Mary mumia] i udałam się w stronę budynku gdzie mieszkają Sigmy. Ich jest mniej, więc szybciej znajdę jego pokój. Ale chyba przy pokojach jest napisane kto tu zamieszkuje, więc czym się martwię. Gdy wyszłam na dwór od razu poczułam chłód powietrza. Przynajmniej mam blisko, więc dosłownie kilka minut minęło zanim znalazłam się w Sigmowej dżungli. Sama nie wiem czego mogę się spodziewać, pierwszy raz idę tam. Uradowana, że wreszcie jestem w budynku, przez te kilka minut znów czułam że zamarzam. Chyba komuś się nudziło i chce nas zdenerwować, więc ustawił temperaturę na jedną z niższych. Pobłądziłam chwile po korytarzu, aż wreszcie dotarłam do pokoju, który należał do Natsume. No na moje cudne szczęście nie zastałam go.
- Na pewno za chwilę przyjdzie - powtórka z rozrywki, jak "jutro będzie dobry dzień...rozpoczęty kichaniem"
Przysiadłam przy ścianie i oparłam się o nią. Może z 10 minut czekałam, ale to sprawiło już że poczułam się senna i przymknęłam oczy. Dopiero jakieś hałasy mnie obudziły i zaciekawiona cóż to nie umie normalnie chodzić podniosłam się i stojąc w miejscu czekałam jak "cosiek" wyjawi się z ciemności. To co zobaczyłam przeszło moje oczekiwania.
- Natsume?! - z trudem było mi powstrzymać śmiech widząc chłopaka kołyszącego się na boki i zaliczające spotkania z ścianą. Na mój widok wydał z siebie bełkot i zaczął się do mnie zbliżać przystając przede mną
Tego co zamierzał zrobić nie spodziewałam się. Czyli ja tu z katarem przychodzę czy z mojej winy też się przeziębił a ten pijany wraca z udanej zabawy i mnie jeszcze obmacuje zboczeniec jeden.
- Weź te ręce - syknęłam, jednak nie wywołało to najmniejszego wrażenia na chłopaku
[Natsume? ;3]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz