- Nie. Jak już zasnął w twoich rękach to niech już sobie spokojnie śpi.
Rozejrzałem się dookoła. Nie było tak tłoczno jak zazwyczaj. Nie lubią
zimy? Uśmiechnąłem się pod nosem i spojrzałem na Nanami. Wyciągnąłem w
jej stronę, a dokładniej w stronę kotka, rękę. Zrozumiała, że chce go
pogłaskać. Uśmiechnęła się do mnie niemalże niewidocznie i przybliżyła
koteczka. Położyłem dłoń na główce zwierzątka i delikatnie pociągnąłem
nią po jego futerku.
- Przydałoby się wejść do ciepłego pomieszczenia, w końcu robi się co
raz to zimniej. - Cofnąłem do rękę. - Może chciałabyś przyjść do mnie.
Zostało mi jeszcze troszeczkę ciasta z wczoraj.
- Miałeś wczoraj gości? - zapytała, po czym mocniej przytuliła do siebie kotka
- Nie - powiedziałem, - mojemu zwierzątku zachciało się czegoś
słodkiego, a poza tym chciałem czegoś spróbować. W książce, którą jak mi
się wydaje mam od dzieciństwa, znalazłem jakiś przepis, znaczy "on"
znalazł.
- Masz zwierzątko? Co to takiego?
- Stoaty? Jest to coś "łasiczkowatego", a dokładniej gronostaj, biały.
Chcesz go... poznać? - uśmiechnąłem się do niej lekko. Cicho pod nosem
powiedziałem "Mtumiki", z rękawa mojej kurtki wyszedł mały łebek
stworzonka. Stoaty rozejrzał się i szybko wszedł po mojej ręce aż na
lewy bark. Pogładziłem po główce zwierzaka. Chwilę moment złapałem go
tak jak Nanami trzymała kociątko. Przez chwilę się wiercił, aż w końcu
się poddał.
- No to chodźmy... Jeszcze zmarzniemy...
Położyłem sobie zwierzaka na głowie i ruszyłem w stronę dziewczyny. W
końcu do mojego mieszkanka w tam tą stronę. Obróciła się i idąc równo,
zaczęła się kolejna rozmowa. Śmieszyło mnie zachowanie gronostaja. Za
każdym razem kiedy Nanami poruszała swoimi uszkami, Stoaty to powtarzał.
Kiedy śmiałem się pod nosem, dziewczyna patrzyła na mnie nieco
zdezorientowana. Po chwili zorientowałem się co jest powodem zachowania
mojego sługi. Jest zazdrosny o koteczka na rękach Nanami. Ma w zwyczaju
od razu przeszkadzać nowo poznanej osobie.
- Nanami, Stoaty chce na twoje rączki. Wymieńmy się.
- Co? No dobra...
Przystanęliśmy na chwilę. Małe kociątko poczuło, że jest trzymane przez
inną osobę. Rozejrzało się dookoła po czym dalej zasnęło. Czułem jak
telepie mi się w rączkach, a więc moim odruchem było mocniejsze
przytulenie go do siebie. Mały wredak w końcu pokazał swoją prawdziwą
stronę. Nanami nie za bardzo sobie z nim radziła, kiedy ten ciągle
zmieniał swój rozmiar lub łaskotał ją ogonkiem w nos. Jestem jednak
pewny, że to wkrótce minie. Nie powinna mi mieć tego za złe, że
przekazałem jej coś wrednego. Dobrze, że gryzie tylko za rozkazem. Jakby
się tak zastanowić to całkiem dawno nie był szczepiony. Poprawiłem
kotka, tak utrzymywać go za pomocą jednej ręki. Wolną dłoń położyłem na
głowie Nanami.
- Spokojnie. Polubił cię, a więc w końcu sobie odpuści takie dokuczanie.
Zdjąłem dłoń z jej głowy i sięgnąłem do kieszeni po klucze. Niebawem
znaleźliśmy się przed drzwiami mojego mieszkanka. Wpuściłem dziewczynę
do środka. Wepchnąłem koteczka w ręce Nanami.
- W szafce, w rogu pokoju przy oknie powinny być koce. Jednym czy dwoma
zrób posłanko kotkowi, może być nawet na kanapie. Przyjdź zaraz do mnie
do kuchni, a dam ci miskę z mlekiem, dobrze?
- Tak.
Stoaty zbiegł szybko po dziewczynie prowadząc Nanami do szafki.
Sięgnąłem po miskę i mleko, które postanowiłem nieco podgrzać. Przelałem
je do innego naczynia i postawiłem na kuchence. Niebawem do kuchni
wparował gronostaj, a za nim dziewczyna. Stoaty wskoczył na blat, a
potem na lodówce, na której wygodnie się ułożył. Wyciągnąłem talerze
oraz ciasto.
- Przepraszam, uznałem, że lepiej nie będzie dawać mleka od razu z
lodówki zmarzluchowi. Zaraz będzie gotowe. Jeśli mógłbym jeszcze o coś
prosić, to Nanami zanieś talerzyki oraz ciasto na stół. Oczywiście jeśli
możesz.
Przytaknęła głową i powoli wzięła się za to zadanie. Chyba leniwy ze
mnie gospodarz, nic na to nie poradzę. Podrapałem się po głowie i
spojrzałem na mleko, było już gotowe. Nalałem go do miseczki i zaniosłem
do pokoju.
- Przygarniesz go, prawda? - zapytałem.
Nanami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz